Nie rozumiałem, dlaczego był on taki zaskoczony. Jest to zbroja, którą mogłem nosić dumnie i godnie, jednocześnie mając pewność, że spełni swoją rolę i jednocześnie nie będzie krępowała moich ruchów. Już nie mówiąc o tym, że po prostu wyglądała dobrze, no ale to akurat nic dziwnego, jest to dzieło samego mistrza.
- W takim dziele ciężko jest nie wyglądać dobrze – powiedziałem, zawieszając na kołku swój płaszcz, którego dzisiaj wyjątkowo nie będę brał ze sobą. I dlatego lepiej, aby ktoś tu nie wpadał do wody. Albo nie dostał gorączki.
- No już przez przesady – odparł, ukazując tym samym swoją ignorancję, ale nie powinno mnie to dziwić. On sobie na takie rzeczy nie może pozwolić, więc może nie wiedzieć, dlatego mu to wyjątkowo wybaczę.
- To, co nosisz na sobie, jest rękodziełem pochodzącym od najlepszego zbrojmistrza w kraju, do którego ściągają wojownicy. Przesadą byłoby, gdybym nazwał to arcydziełem – uświadomiłem go, przeczesując włosy dłonią, by je doprowadzić do stanu sprzed przebrania się. Wychodziłem do ludzi, trzeba się prezentować. – Idziemy? Mamy pracę do wykonania – pospieszyłem go, chcąc już zabrać się za naszą sprawę.
- Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek usłyszę takie słowa z twoich ust – powiedział, w końcu kierując się na zewnątrz.
- Jeżeli masz rację odnośnie Katsu, bliska mi osoba może być w niebezpieczeństwie. Nie mówiąc już o tym, że za tak bestialskie zbrodnie trzeba zostać ukaranym – wyjaśniłem szczerze, zrównując z nim krok. Trochę wątpiłem, że cokolwiek na niego znajdziemy poprzez samą obserwację, ale nie zaszkodzi spróbować. Każda nawet najdrobniejsza wskazówka może być dla nas bezcenna.
Podczas drogi opowiedziałem mojemu partnerowi, jaka relacja łączy mnie i Akirę i w jaki sposób moglibyśmy to wykorzystać na naszą korzyść. Mimo, że tego nie skomentował widziałem, że niezbyt to mu się podobało; ani moja relacja z tym człowiekiem, ani to, że chcę tak jakby popełnić przestępstwo poprzez włamanie do jego posiadłości. Cóż, gdybym wiedział o tym skandalu, nigdy nie wchodziłbym z nim w żadną umowę, no ale zaufałem babce, która mi poleciła. A włamanie nie wydaje się jakoś bardzo złe, biorąc pod uwagę to, że możemy bardzo dużo zyskać. Mam nadzieję, że to jeszcze rozważy.
- Chyba znalazł kolejną ofiarę – usłyszałem nagle, co wzbudziło moje zainteresowanie. Szybko wypatrzyłem w tłumie już nieco znanego mi Akirę, a obok niego... Suzue. Czy ona jest normalna? Ostrzegałem ją przed nim wczoraj. Wątpię, by sobie nic z tego nie zrobiła. Prędzej podejrzewałbym ją o to, że chce sama znaleźć jakieś dowody na jego winę, bo przecież mi tym pomoże. Jeżeli tylko Katsu tknie ją w nieodpowiedni sposób, zabiję go. To też jest jakieś rozwiązanie problemu. Zamiast go aresztować, po prostu go zabiję, i już więcej nikogo nie skrzywdzi.
- Będziesz musiał wejść do środka sam. Mnie może rozpoznać. Ciebie nie zna i dzięki nowej zbroi nie powiąże cię ze strażą. I nawet wpasujesz się do otoczenia, bo nareszcie normalnie wyglądasz – powiedziałem obserwując, jak Akira i Suzue znikają w zajeździe dla osób o dosyć pękatych sakwach.
- To chyba faktycznie będzie dobry pomysł – przyznał, także nie spuszczając oczu z budynku.
- Wejdę do środka, jak tylko usłyszę, że coś się dzieje. Jesteś pewien, że nie chcesz broni? – dopytałem, gotów mu odstąpić swój miecz, oczywiście tylko na tę akcję, bo rodowego ostrza nie oddałbym nikomu. Pożyczyć na chwilę jednak już mogę.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz