Widząc Daisuke wiedziałem, że już od samego rana humor będę miał zepsuty, co on mnie śledzi? Nie powinien być przecież w pracy tak wcześnie rano, to zdecydowanie nie jego pora..
- Co ty tu robisz? Nie masz obchodu - Odezwałem się, mając na twarzy wymalowaną skwaszoną minę pełną niechęci. A tak dobrze pracowało mi się samemu, dlaczego musiałem dostać nowego partnera?
- Od dziś będę go miał wraz z tobą, cieszysz się? - Zapytał, a ja od razu wyczułem, że to wszystko to podstęp, ten człowiek specjalnie mnie irytuje, doskonale się przy tym bawiąc. Widać naprawdę, że nie ma co robić w domu. Szkoda, tylko że to akurat mi przydzielono kogoś takiego.
- Skacze z radości - Mruknąłem, wchodząc do koszar, aby się przebrać, przygotowując do pracy.
Dopiero co wszedłem, a już najchętniej bym stąd wyszedł, czy to jakaś zemsta? Co ja takiego zrobiłem, że trafił mi się ktoś taki jak on.
- Nie musisz być taki sarkastyczny, ja tam nie mogę się doczekać naszego wspólnego obchodu - Powiedział, wywołując u mnie jeszcze większe skrzywienie malujące się na twarzy.
Nawet nie komentując tej cudownej wiadomości, ruszyłem dobrze znaną mi już drogą, obserwując uważnie otoczenie, które nie wydawało się groźne, a przynajmniej nie na tę chwilę.
Przez całą tę trasę nie rozmawiałem z nim, ignorując go, jak tylko mogłem, chcąc pokazać mu, że go nie potrzebuję, świetnie radziłem sobie sam, nie prosząc o pomoc, dlaczego więc ją dostałem? Nie miałem pojęcia. To na pewno sprawka nowego, on naprawdę robi wszystko, aby zajść mi za skórę, przez niego na pewno szybciej umrę, bo moje serce nie wytrzyma tych ciągłych stresów.
Wracając z myślami do pracy, na swojej drodze spotkaliśmy małą płaczącą dziewczynkę, która jak się okazało, zgubiła się, a to oznaczało, że my jako strażnicy musieliśmy jej pomóc odnaleźć mamę, tatę lub jakiegokolwiek innego członka jej rodziny.
Nie mając innego wyjścia, jak tylko pomóc naszej małej obywatelce dopytałem ją o szczegóły, aby wiedzieć, gdzie mniej więcej możemy spróbować odnaleźć jej bliskich.
- Strata czasu - Usłyszałem, na co miałem ochotę przywalić mu w ten tępym łeb, to tylko dziecko trzeba mu pomóc bez względu na to, czy ma to sens, czy też nie.
- Zamknij się, nie chcesz, nie pomagaj, Idź sobie gdzieś pochodź, poszukaj kogoś innego, kogo będziesz mógł denerwować swoją osobą. Ja nie potrzebuję cię do odnalezienia domu tego dziecka - Burknąłem, biorąc dziewczynkę na ręce, idąc przed siebie, dopytują dziecka gdzie iść. Na szczęście dziewczynka, mimo że nie do końca Pewna swego zdania pokierowała mnie do miejsca, które okazało się, być jej domem, mały obskurny, ale na pewno kochany dom, do którego zawsze warto wracać.
Zadowolony z odnalezienia dziewczynce rodziców wróciłem do lalusia, który wyglądał tak jak zwykle niezadowolony a może i zadowolony kto go tam wie, jego twarz niczego konkretnego mi nie mówiła.
- Dom został znaleziony? - Podpytał, zwracając tym samym moją uwagę.
- Tak - Odpowiedziałem krótko, nie specjalnie zwracając na niego uwagi.
- W takim razie może powiesz mi, gdzie można napić się tu dobrej kawy? - jego pytania naprawdę mnie zaskoczyło on tak serio? Naprawdę nie wierzę w tego człowieka.
- Jest jedno takie miejsce na końcu ulicy, jeśli chcesz. Idź, tylko nie obiecuję ci, że twoje wyrafinowane kubki smakowe będą zachwycone taką zwyczajną kawą, jaka jest w tej małej kawiarence - Powiedziałem, oczywiście nie mogąc pominąć sarkazmu, który wręcz wypływał z moich ust.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz