Byłem zaniepokojony tym, co usłyszałem. To przez ten naszyjnik? Ale ja tylko chciałem mu przyjemność sprawić, w końcu skąd miałem wiedzieć, że jest zaklęty? Gdybym wiedział, to bym go nie brał, ja po prostu tylko przechodziłem przez rynek, w oczy rzucił mi się ten naszyjnik, od razu pomyślałem o Mikim, no i go wziąłem. Ja już może nie będę się tak starał, i już nic mu więcej takiego nie będę kupował, bo znów mu wezmę jakiś przeklęty przedmiot i mu życie zniszczę. Nieważne, czy się staram, czy się nie staram, to i tak wszystko robię źle. Talent niesamowity to ja mam, ale do schrzaniania wszystkiego, czego się dotknę.
- Przejdziesz się ze mną do domu? Trochę wtedy będzie mi lżej – poprosiłem, uśmiechając się do niej przepraszająco.
Kiedy sobie pomyślałem o tym, że teraz musiałbym wracać, i później znów przychodzić tutaj, i znów tam wracać, to tak trochę mi się słabo robiło. Gdybym był sam, to jeszcze pal licho, to nie byłoby takie złe, ale z dziećmi nie dość, że zajmie wieki, to będę musiał maksymalnie się skupić na tym, by dzieciom nic się nie stało, bo dzieci, jak to dzieci, wszędzie chciały pójść, wszystko chciały dotknąć, wszystko dostać... no i do tego dochodził jeszcze lisi Miki, którego miałem na plecach i na którego także musiałem uważać, by mu się nic nie stało, i by przypadkiem nie wypadł... trochę do ogarnięcia mam, ale narzekać nie zamierzałem. To, że Miki jest lisem, jest tylko i wyłącznie moją winą, i ja sobie z tym wszystkim poradzę. Nie wiem jak, ale jak będzie trzeba, to się rozdwoję, a nawet i roztroję.
- Pewnie, możemy iść nawet teraz – zaproponowała, a ja odetchnąłem z ulgą. Jedno małe udogodnienie to dla mnie wielka ulga. – Mogę nawet wziąć dzieci do siebie na jakiś czas – dodała, biorąc na ręce Haru, którego bardzo zainteresował ołtarz. Zaraz jednak pokręciłem głową, nie mogąc się na to zgodzić. Moje dzieci, moja odpowiedzialność, i ja się nimi doskonalę zajmę.
- Nie mogę cię o to prosić. Będziesz pomagała mi z Mikim i już za to jestem bardzo wdzięczny. Z dziećmi dam sobie radę – powiedziałem, otwierając plecak, by Mikleo mógł do niego wskoczyć, a kiedy to zrobił, zamknąłem go lekko i wziąłem go na plecy. Nie ważył jakoś bardzo dużo, ale jak niosłem i jego, i dzieci, i jeszcze trochę pochodziłem, no to tak trochę ciężko się robiło. Na szczęście teraz będę musiał nieść nieco mniej, więc na pewno nie będzie źle.
Kiedy dotarliśmy do domu, od razu podałem Lailah naszyjnik, przy okazji sprzątając ubrania Mikleo z łóżka. Zdecydowałem je się dać do prania, które zrobię, jak będę miał chwilę. A kiedy będę ją miał, to nie mam pojęcia. Pani Jeziora została jeszcze chwilkę ze mną do wieczora, pomagając mi w opiece nad dziećmi, podczas kiedy ja mogłem zrobić obiad i posprzątać, by w końcu położyć spać nasze maleństwa i odprowadzić Lailah do drzwi, oczywiście uważając, by Lucky nie dostał się do środka. Kiedy to wszystko się skończy, wynagrodzę mu to, teraz jednak nie mam takiej sposobności. Musiałem jeszcze raz posprzątać cały dom, nakarmić zwierzaki, zrobić pranie, które wywiesiłem na strychu, bo przecież Mikleo w tym ciele nic nie zrobi.
- Chyba wszystko – westchnąłem ciężko, opadając na kanapę. Naprawdę odzwyczaiłem się od zajmowania się całym domem sam. Praca w gwardii nie była aż tak zła, i męcząca, jak to. Od tej pory będę więcej Mikleo pomagał w domu, nawet jakbym się miał czołgać. – Przepraszam cię, Miki. Ja ci tylko chciałem przyjemność sprawić, a zamiast tego jak zwykle wszystko popsułem – powiedziałem cicho, kiedy bialutki lisek wskoczył na kanapę i położył się na moim brzuchu. Czułem się paskudnie, czemu wszystko muszę psuć?
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz