Nie mogłem jeszcze do końca uwierzyć w to, co mi szanowny pan Kato powiedział, odnośnie jego urodzin. On mnie jakoś wkręca dziwnie? Nie no, to nie w jego stylu. Nie pomyślałbym, że jest on taki stary. Albo to ja tak staro wyglądam, ale to już możliwe nie jest, w końcu aby jak najlepiej wyglądać, mam specjalną pielęgnację, produkty, masaże, więc problem tkwi nie we mnie, a w nim. To on wygląda po prostu niepoważnie jak na swój wiek.
A więc jutro mam mini imprezę urodzinową... nie jestem za bardzo do tego przygotowany, no ale na pewno nie zostawię go samego. W takie święto jak urodziny nikt nie powinien być sam, więc na pewno do niego zajrzę. Nie za bardzo wiedziałem gdzie i kiedy usłyszałem tę maksymę, ale zawsze się do tego stosuję i pan Kato wyjątkiem nie będzie, zwłaszcza, że spędzanie czasu z nim nie było takie złe. Poza tym, potrzebowałem jakiejś malej odskoczni i zrestartować umysł, może wtedy coś mi się odblokuje i wpadnę na jakiś nowy trop w mojej sprawie? Teraz i tak nie mam pomysłu, co dalej mógłbym zrobić.
Dnia następnego nie od razu naprzykrzałem się Haru. Chciałem, by mój ulubiony strażnik wypoczął i się wyspał, bo to u niego nieczęsto się zdarza, a jak się tak porządnie wyśpi, to zawsze jakoś tak lepiej wygląda. Poza tym, miałem w przeciągu dnia do zrobienia trochę rzeczy, jak chociażby gruntowne sprzątanie u mojego wierzchowca, dlatego tak niezbyt się spieszyłem. Przez cały ten czas zastanawiałem się, co mu takiego sprawić na prezent, aż w końcu zdecydowałem się na alkohol, a tak dokładniej na dwie butelki. Jedna dla nas, na dzisiaj, a druga będzie takim właściwym prezentem, z którego będzie mógł sobie skorzystać, kiedy tylko będzie miał ochotę. Haru miał lekkie tendencje do picia, dlatego lepiej już, by pił alkohol z wysokiej półki, a nie takie pierwsze lepsze siki. I miło się pije, i kac mniejszy, a takiemu alkoholowi z karczmy to ja bym nie ufał. Nie wiadomo, gdzie to leżało, ile to leżało, i jeszcze z czym wymieszane. Obrzydliwości.
Tym sposobem pod domkiem Haru znalazłem się późnym popołudniem, i to o idealnej porze, sądząc po zapachach wydobywających się przez uchylone okno. A więc jednak wstał i nie leżał cały dzień... chociaż to i tak będą dosyć ciche i spokojne urodziny. Ja zawsze miałem huczne przyjęcia, które momentami potrafiły być męczące.
- Nie pamiętam, abym cię zapraszał – usłyszałem, kiedy tylko gospodarz domu otworzył mi drzwi. Ach, te jego maniery...
- Dobry wieczór. Wszystkiego najlepszego. Uznałem, że muszę zadbać o mojego ulubionego strażnika. Gdybyś dał mi znać wcześniej zorganizowałbym coś dużo lepszego, a tak musiałem ratować się zapasami – powiedziałem spokojnie, trochę się wpraszając na chama, ale nie będę się stać jak idiota przed jego domem.
- Ja już więcej z tobą nie piję – usłyszałem w odpowiedzi, co nawet mnie rozbawiło.
- A co? Boisz się, że nie będziesz w stanie mi się oprzeć? – odparłem z przekąsem, uśmiechając się złośliwie. – Wziąłem ci to whisky, co ostatnio. Z tego co pamiętam, strasznie ci zasmakowało – kontynuowałem nieprzejęty, stawiając butelki na stole.
- Tobie to się nie nudzi przypadkiem? – usłyszałem, a ja pokręciłem głową, zdejmując z dłoni rękawiczki, które zaraz schowałem do kieszeni płaszcza.
- Powiedzmy, że skoro mam do wyboru spędzać czas z tobą, a z babką, no to wolę z tobą. Nie martw, obiecuję, że będę grzeczny. No chyba, że to ty znów zrobisz pierwszy krok, ale to wtedy pretensje nie do mnie – powiedziałem, zdejmując wierzchnie odzienie, zaczynając się tu czuć bardzo swobodnie.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz