Ta odpowiedź nie specjalnie mnie zaskoczyła, ktoś taki jak on przecież musi mieć ostatnie słowo, jak by to wyglądało przecież gdyby tak pozostawił to bez komentarza.
Westchnąłem cicho, biorąc łyk kawy, rany, jaka tą kawą była dobra, niby zwykła kawa a sprawia tyle radości moim kupką smakowym.
Po wypiciu kawy poczułem się troszeczkę lepiej, ruszając przed siebie, nie komunikując mojemu partnerowi, gdzie idąc, przed sobą poznając mężczyznę który miał do czynienia z wieloma magicznymi zniknięciami młodych ludzi. Oczywiście nikt nie miał na to stu procentowych dowodów, ale ja wiedziałem, czułem w kościach, że to właśnie ten człowiek.
Dziś znów spotkał się z młodą kobietą, którą zaprowadził do hotelu, niby nic takiego, ale jeśli kolejna kobieta zniknie, będę miał powodu, aby sądzić, że to właśnie jego sprawka.
- Możesz mi powiedzieć, co robisz? - Jego pytanie przywróciło mnie na ziemię, chyba trochę zapomniałem, gdzie jestem i co robię, zajmując się nie tym, co trzeba.
- Ja? A nie nic coś mi się wydawało, wracając do koszar, szef ogłosił jakieś zebranie - Odezwałem się, nie specjalnie mając ochotę mówić mu co, gdzie i jak. To wszystko tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Będziemy tracić czas na słuchanie? - Zapytał, brzmiąc na niezadowolonego.
- Tak, chyba tak. No już bez narzekania - Poprosiłem, idą w stronę koszar, chcąc wyjść z miasta i pewnie bym to zrobił, gdyby nie to, że usłyszałem krzyk kobiety. Zdziwiony wraz z Daisuke ruszyliśmy w strony kobiety, której ukradziono torebkę, zjeść zeznań natomiast wskazywało, że był to młody mężczyzna, który najprawdopodobniej chciał tylko zdobyć pieniądze.
Po opisaniu nam mężczyzny mogliśmy ruszyć w poszukiwaniu owego złodziejaszka, którego znaleźliśmy szybciej, niż w ogóle planowaliśmy.
Chłopak, dostrzegając nas, ruszył do ucieczki, a my nie zastanawiając się za długo, ruszyliśmy, zanim musząc wykonać swoje służbowe zadania.
Biegnąć za mężczyzną musieliśmy pokonywać wszelakie przeszkody, którymi byli inni ludzie, zwierzęta, a i różne leżące na ziemi i przedmioty.
Chłopaka w końcu udało się złapać na moście, to znaczy prawie udało, bo sam most był na tyle śliski, że przez moje niezauważenie wyleciałem do wody, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu.
Daisuke uśmiechnął się do mnie złośliwie, doskonale bawiąc się moim nieszczęściem. Ach jak miło mieć dobrego współpracownika, dzięki temu od razu wiem, że w razie potrzeby mam na kogo liczyć.
Zmarznięty, przemoczony, niezadowolony, sfrustrowany, zirytowany i mógłbym tak wymieniać do końca dnia, wyszedłem z tej przeklętej wody, mając już dość dzisiejszej zmiany a przecież to dopiero początek.
Wdychając cicho, nawet nie skomentowałem tej sytuacji, nie chcąc jeszcze bardziej się upokarzać niż i tak już zostałem. Chcąc już tylko wrócić do koszar, gdzie będę mógł przebrać się w suche ubrania.
- Czy on uciekł? - Zapytałem, zwracając uwagę na mojego partnera.
- Tak - Odpowiedział mi, świetnie się przy tym bawiąc, ach, jaki on był w tej sytuacji.
Ciężko przy tym wzdychając. Wiedziałem, że teraz to już na pewno będę przeziębiony. Obym tylko miał siłę chodzić do pracy i znosić wszelakie przeciwności losu.
- Cudownie, ten dzień będzie naprawdę beznadziejny - Mruknąłem, przemarznięty do szpiku kości chcąc już tylko przebrać się w ciepłe ubrania.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz