To fakt troszeczkę nie do końca fair się zachowałem, nie powinienem wykorzystywać naszej córki do wybudzenia męża ze snu, ale tylko wtedy wiedziałem, że podniesie się do siadu, a nawet w stanie z łóżka trochę brutalne, ale pomocne.
- No już, już, nie narzekaj, wstawaj do pracy, zrobię ci kawę - Zapytałem, wstałam z łóżka, zerkając na niego kątem oka..
- Nie chce, nie mam siły - Powiedział, kręcąc przy tym swoim nosem..
- Mówiłem ci wczoraj, że będzie ci ciężko wstać - Odezwałem się, dostrzegając od razu zmianę wyrazu jego twarzy.
- Mówiłeś, ale za to nie powiedziałeś, że masz ochotę, każąc mi się domyślać - Powiedział, ze słyszalnym wyrzutem w głosie.
- Dbam o ciebie i wiem, że jeśli nie masz siły, to nawet moje chęci nic nie dadzą, a poświęcenie się dla mnie nie jest konieczne, przecież mogę wytrzymać, tak długo, jak będzie trzeba - Powiedziałem, otwierając drzwi, wychodząc z naszej sypialni, dając mu tym samym znać, aby i on ruszył się do pracy, bo spóźniania się, nigdy nie są mile widziane.
Sorey westchnął cicho i tyle byłam w stanie usłyszeć, nie wiem, zszedłem po schodach, na dół idąc do kuchni, gdzie tak jak obiecałem, przygotowałem mu gorącą kawę mającą na celu rozgrzać go przed pójściem do pracy.
Mój biedny mąż troszeczkę się odciągał, ale na szczęście w końcu przyszedł do mnie na dół, pijąc kawę, najszybciej jak tylko mógł, aby po ucałowaniu mnie w policzek, wyjść z domu udając się do pracy, pozostawiając mi na głowie dom i dzieci tak jak było, zawsze on pracuje i ja zajmuje się domem i dziećmi to przynajmniej nikt nie był w stanie mnie wykorzystywać może poza naszymi dziećmi, ale im jestem w stanie wybaczyć wszystko.
Tak jak zawsze cały dzień, a raczej jego połowę zajmowałem się maluchami, które potrzebowały mojej uwagi, przynajmniej do czasu kiedy to do domu wrócił tatuś, w takich momentach dzieci zawsze zapominały o mnie, całkowicie skupiając się na swoim kochanym tacie, gdy ja mogłem skupić się na szyciu sprzątaniu gotowaniu i innych potrzebnych, jak i ważnych rzeczy w domu.
- Miki mam coś dla ciebie - Sorey wchodzący do kuchni zwrócił moją uwagę, na chwilę odrywając się od górowania.
- Co takiego? - Podpytałem zaciekawiony tym, co dla mnie ma.
- Zamknij oczy - Polecił, co zrobiłem, czując na ciele delikatnie, ale przyjemne zimno. - Już możesz otworzyć - Poprosił, a ja, gdy tylko to zrobiłem, dostrzegłem piękny naszyjnik z biało czerwonym piórkiem. Szczerze powiedziawszy, prezent wyglądał naprawdę pięknie tylko z jakiej to okazji.
- Piękne, dziękuję bardzo, z jakiej to okazji? - Zapytałem, uśmiechając się ciepło do męża.
- Bez okazji, zobaczyłem to na targu i o tonie od razy pomysłem - Powiedział, a ja wdzięczny ucałowałem go w usta.
Ten prezent był naprawdę bardzo miły i bardzo cieszyłem się, że mój mąż wciąż potrafi mnie zaskakiwać..
Dzień ten przeminął nam bardzo przyjemnie i spokojnie dzieci grzecznie poszły spać od razu po kąpieli i kolacji, a i my bez szaleństw zrobiliśmy to samo, aby dnia następnego Sorey mógł spokojnie pójść do pracy.
Dnia następnego obudziłem się dosyć wcześnie, czując się jakoś dziwnie, tak jakbym nie do końca był sobą, zdziwiony tym dziwnym uczuciem wstałem z łóżka, mając wrażenie, że wszystko jest zdecydowanie za duże.
Nie rozumiem, co się dzieje, podszedłem do lustra, dopiero wtedy orientując się, co się ze mną stało, mój wygląd przypominał małego białego lisa, dlaczego lisa? Co się ze mną stało? Przerażony tym, co dostrzegłem, wskoczyłem na męża, wybudzając go ze snu.
- Sorey coś jest nie tak - Odezwałem się, mając nadzieję, że chociaż mnie rozumiem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz