Zaskoczył mnie, i to mocno. Podejrzewałem, że będzie mi się odgryzał, ale narzekał na to, jaki ja zły i okropny jestem, bo tak już robił, ale żeby tak przejść do czynów? Muszę przyznać, mi się ta jego bardziej władcza strona nawet spodobała. Mógłby częściej tak pokazywać pazurki, całkiem to interesujące było. I przyjemne widzieć. Nie mogłem jednak tego po sobie poznać, bo jeszcze by to zauważył i jeszcze by za szybko w piórka obrósł, a to już zabawne by nie było.
- Masz rację, bo ja zasługuję na wszystko, co najlepsze. Ty najlepszym nie jesteś, ale na pewno jesteś najbardziej interesujący, więc się zadowolę – przyznałem, otrzepując koszulę z brudu. Mam nadzieję, że to drzewo mi jakoś jej nie ubrudziło, bo tak wstyd byłoby chodzić w brudnych rzeczach.
- To jest myślenie godne rozwydrzonych dzieci – burknął, ewidentnie mając mnie dosyć. Oj, to niedobrze, bo ja tu się dopiero rozkręcam i szybko nie skończę.
- Chyba z perspektywy niedoceniających się ludzi. Jakbyś w siebie uwierzył, też byś uważał, że zasługujesz na najlepsze rzeczy – wyjaśniłem, szybko go doganiając, nie mogłem w końcu zostać w tyle, muszę widzieć, jak bardzo go irytuję, bo bez tego dzień stracony.
- Może nie strażnikiem, a jakimś motywatorem powinieneś zostać – parsknął śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. Miło, że się śmieje, ale mówiłem poważnie. Życie wtedy jest znacznie lepsze.
- Nie mógłbym, bo jak bym cię denerwował? To znacznie ciekawsze jest.
Reszta patrolu minęła nam już raczej spokojnie. Trochę go jeszcze podrażniłem, czasem on mi odpowiadał, ale już nie przeszedł do czynów. Niestety. Co muszę zrobić, by go podpuścić? Rozpracowywanie go będzie bardzo interesujące. Tylko żebym za bardzo się nie zapędził, mam tutaj także swoje sprawy i dobrze byłoby się nimi w końcu zająć. Gdybym tylko otrzymał dostęp do archiwum...
Opaczność dzisiaj nade mną czuwała, bo kiedy wróciliśmy do koszar by zobaczyć, gdzie dzisiaj musimy się udać, sierżant polecił jednemu z nas odniesienie dokumentów do mojego upragnionego archiwum, dlatego zgłosiłem się na ochotnika. Zostałem poinstruowany, jak dokumenty są przechowywane, co mi już bardzo ułatwiło mi poszukiwania. Oby tylko ten raport tutaj się znajdował... no ale musiał. Sprawa dawna nie jest, to tylko dwadzieścia lat, nie pięćdziesiąt.
- Tylko się pospiesz – usłyszałem wyjątkowo znudzony głos Haru. Normalnie bym mu odpowiedział jakoś kąśliwie, ale teraz skupiony na swoim zadaniu po prostu go zignorowałem.
Odstawienie dokumentów na właściwe miejsce nie było bardzo czasochłonne, ale znalezienie raportu na temat śmierci moich rodziców... cóż, to faktycznie zajęło mi strasznie dużo czasu, ale w końcu to się udało. Szybko otworzyłem teczkę, chłonąc każde słowo, i równie szybko poczułem rozczarowanie. To był stek bzdur. Zamordowanie mamy nie było zabójstwem w afekcie, z zimną krwią zostało jej poderżnięte gardło, i to nieumiejętne, przez co cierpiała dłużej niż powinna. No ale jak zabójstwo w afekcie i poderżnięcie gardła się łączy? Nijak, więc lepiej napisać o przypadkowym dźgnięciu w brzuch. Ciekawe, czy samobójstwo ojca to też pic na wodę. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby tak było. Więc przeczucie mnie nie myliło, chodzi tu o coś innego, niż kłótnię małżeńską.
- Hej, co ty robisz? Nie powinieneś tego dotykać, nie jesteś upoważniony – usłyszałem niedaleko siebie głos strażnika Kato, ale niezbyt się tym przejąłem. Starałem się doczytać, jacy strażnicy odpowiadają za to, ale podpisy były strasznie niewyraźne. Kto do cholery się tak podpisuje? – Odstaw to...
- Potrafisz rozczytać te nazwiska? – spytałem, pokazując mu akta. Znając go, pewnie przeczyta treść, ale w tym momencie bardziej zależało mi na poznaniu tych nazwisk.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz