Nie rozumiałem za bardzo, za co mnie przepraszał. Zrobił mi coś? No nie, tylko mnie zaskoczył, cios miał naprawdę dobry jak na kogoś, kto pewnie nic nie jadł cały dzień. Jak już kogoś powinien przepraszać, to tego, komu przywalił, chociaż... nie, obraził mnie, to na to nie zasługuje. Poza tym, nie spodobała mi się jego gęba.
- Nie musisz. Nic mi przecież nie zrobiłeś – powiedziałem zgodnie z prawdą, nie czując się jakoś specjalnie urażony, a przecież wtedy powinno się przepraszać. Albo jak się coś głupiego zrobiło. Nie wiem, ja tam rzadko kiedy przepraszam, nie odczuwam specjalnie takiej potrzeby, bo nic takiego nie robię.
- Zachowałem się nieprofesjonalnie, nie powinieneś mnie widzieć w takim stanie – wyjaśnił, a z tym to już nie mogłem się nie zgodzić, przynajmniej z tą pierwszą częścią zdania. A jak chodzi o drugą... cóż, dobrze wiedzieć, że potrafi zawalczyć o siebie. Takiego wzburzonego to nawet miło było widzieć. I ja to chyba mam jakiś problem z głową, jeżeli uważam to za dobrą rzecz. No cóż, wielcy i wspaniali ludzie często odstają od normalnych jednostek.
- Masz rację. Ale cios był niezły. Pozbawiłeś go jednego zęba – przyznałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Cholera, przecież jak to zgłosi, to mnie zawieszą, jak nie gorzej... – mruknął pod nosem.
- Nie zgłosi tego, spokojnie, dopilnowałem tego – uspokoiłem go, rozciągając się leniwie. Przez to, że do niego zaszedłem, musiałem wstać wcześniej, w końcu musiałem się umyć, przygotować, zjeść śniadanie znacznie pożywniejsze niż kromka suchego chleba... chyba muszę go dzisiaj zabrać na jakiś dobry obiad, bo jeszcze mi tu gdzieś padnie po drodze i kogo ja tu będę irytował? Skoro mam ulubionego strażnika, to teraz muszę o niego zadbać.
- Rzuciłeś mu sakwą z pieniędzmi w twarz? – spytał z przekąsem, chyba nie do końca zadowolony z mojej pomocy.
Jak ma taki grymas na twarzy, to trudno mi odgadywać u niego emocje. Gdyby zadbał chłopak o siebie, wyglądałby naprawdę dobrze. Wyspał się porządnie, zjadłby porządnie, może trochę się włosami zająć i byłby zupełnie innym facetem. Znacznie przystojniejszym. Wymieniłem rzeczy, do których nie potrzeba pieniędzy, więc mógłby się o to postarać. Też chlanie tanich szczochów na pusty żołądek szkodzi i jego zdrowiu, i wyglądowi, i ogólnie wizerunkowi. Jak można pić coś takiego? To już chyba lepiej w ogóle nie pić, niż wlewać w siebie te szczyny.
- Nie byłby to najgorszy pomysł, jakbym się zamachnął, może bym mu drugiego zęba wybił, ale nie. Szkoda mi pieniędzy na kogoś takiego. Użyłem po prostu swojego nazwiska. Nie sądziłem, że kiedykolwiek dobrze wykorzystam sławę babki, no ale najwidoczniej się myliłem – wyjaśniłem, na co powoli kiwnął głową.
- Dzięki w takim razie. Chyba – powiedział niepewnie, drapiąc się po karku.
- Nie ma za co. Musiałem przecież zadbać, by mieć kogo męczyć na patrolach – powiedziałem dumnie, a mój partner prychnął cicho.
Reszta dnia w pracy minęła nam wyjątkowo spokojnie, co mi się akurat nie podobało, bo chciałem jakieś akcji, ale Haru chyba nie narzekał. Pewnie dopóki dziewczęta nie poczują się trochę lepiej, właśnie tak będą wyglądać nasze dni, ale kiedy już w końcu to nastąpi, będziemy mogli je przesłuchać i dokończyć naszą sprawę. Akira jest w areszcie, trzeba go w końcu doprowadzić na szubienicę.
- Idziemy coś zjeść – obwieściłem, kiedy w końcu mieliśmy przerwę.
- Przepraszam bardzo, my? Chyba ty – zauważył, ale pokręciłem głową.
- Zjadłbyś w końcu coś porządnego, od dwóch dni nic dobrego nie zjadłeś. Jeszcze mi tu padniesz, i kogo ja będę irytował? Zwłaszcza, że wczorajszego wieczora sam mi dostarczyłeś mi znacznie więcej sposobności do tego – wyjaśniłem, patrząc na niego wyczekująco. I niech mi się nie wymija tym, że nie ma pieniędzy, bo ja mam. I za niego zapłacę, w końcu to tylko jakieś drobniaki...
- Co takiego robiłem wczoraj? – spytał, marszcząc brwi. I znów nic nie pamięta... no sam mi się tym daje gnębić.
- Na pewno chcesz to słyszeć? Myślałem, że opowiem ci o tym jutro, bo dzisiaj już wyglądasz i pewnie czujesz się tragicznie, a ja nie mam serca kopać leżącego. Ale mogę dać ci małą wskazówkę. Ewidentnie potrzebujesz faceta. Albo kobiety. No chyba, że to przeze mnie stajesz się taki napalony, ale wtedy ci się nie dziwię, wyglądam zjawiskowo i zawsze tak działam na ludzi – powiedziałem z zadziornym uśmiechem na ustach, nie odrywając od jego osoby wzroku.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz