Tak jak prosił mój mąż, ubrałem się w czyste i wygodne ubrania, przeczesując swoje długie włosy, aby znów wysoko móc je związać.
Gotowy do zejścia na dół, zrobiłem to najszybciej, jak byłem tylko w stanie, ratując mojego męża od tych maluchów które miały już go serdecznie dosyć, kilka dni mnie nie było, a tu takie zmiany maluchy miały dość tatusia, a zazwyczaj bywało na odwrót, coś nowego i jak dla mnie bardzo przyjemnego.
- Dzień dobry maleństwa - Przywitałem się z dziećmi, przytulając je do siebie, całując w czułka, ciesząc się z powrotu do ludzkiego życia, bycie lisem na pewno było fajne, ale gdy ma się rodzinę, lepiej jest być blisko nich jako człowiek niż jako zwierze.
- Mama! - Maluchy cieszyły się, ciągnąc mnie za ręce do zabawek, którymi chętnie się z nimi bawiłem, kilka dni braku kontaktu ze światem, a już tak wiele do nadrobienia mam, czas dla dzieci, czas dla męża, dla zwierzaków z każdym musiałem się przywitać i poświęcić mu czas, nawet jeśli nie było to zbyt proste.
- Pomóc ci w czymś? - Zawołałem, nie chcąc, aby mój mąż robił wszystko sam, gdy tak naprawdę ja też mogłem mu pomóc.
- Nie ma takiej potrzeby, baw się tam z dziećmi, chcesz może coś zjeść? - Zapytał, a ja zastanowiłem się chwilę nad jego pytaniem, czy ja chciałem jeść? W sumie to nie chciałem, ale chętnie bym zjadł, tak dla zasady, bo mogłem jeść.
- Jeśli ty zjeść to i ja coś zjem - Powiedziałem, nie chcąc jeść sam obiadu, gdy on jeść go nie będzie, towarzystwo męża było dla mnie bardzo ważne. Brakowało mi jego bliskości, a więc chciałem nadrobić czas stracony z mężem i dziećmi.
- No dobrze, dobrze zjem - Odpowiedział, wracając do górowania obiadu, gdy ja zajmowałem się naszymi maluchami, które dzisiaj naprawdę były strasznie ruchliwe, oczywiście to bardzo dobrze, bo to oznaka, że rosną zdrowo, ale mimo wszystko to trochę męczące, chyba jednak nie do końca miałem tyle siły, ile na początku mi się wydawało mieć na maluchy.
- Zapraszam na obiad - Zawołał Sorey, zwracając tym samym naszą uwagę.
- Obiad - zawołały zadowolone maluchy, wstając z ziemi, powoli doczłapując się do kuchni, gdzie czekał na nich nie tylko pyszny obiad, ale i ich cudowny tatuś. - Mam nadzieję, że zasmakuje - Dodał gdy wszyscy siedzieliśmy na swoich miejscach, a jedzenie zostało przed naszym nosem.
- Na pewno, ja tam wierzę w twoje możliwości - Zapewniłem go, całując w policzek, nim zacząłem jeść obiad, który tak jak podejrzewałem był naprawdę bardzo pyszny. Ciekawe, nie było mnie kilka dni, a on już nauczył się gotować? Chyba muszę zacząć częściej znikać, aby był w tym jeszcze lepszy.
Zadowolony i najedzony nabrałem siły, aby dalej opiekować się naszymi maleństwami, które niespecjalnie chciały mi odpuścić. Ale czy miałem im to za złe? Nigdy w życiu, kochałem te maluchy, nawet jeśli chciały mnie wykończyć.
Maluszki w końcu poszły spać, a ja mogłem odetchnąć, odetchnąć i cieszyć się towarzystwem mojego męża, który przytulił mnie do siebie, pozwalając mi schować się w swoich ramionach.
- Kocham cię - Wymruczałem, całując delikatnie jego szyję, pozostawiając tam czerwone ślady, którym nie mogłem się oprzeć.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz