środa, 27 września 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Słuchałem go, ale nic nie rozumiałem, ten człowiek coś ode mnie chciał? Nie miałem pojęcia, co chciał, jestem tylko zwierzakiem, nie rozumiem takich długich i ciężkich zdań. Jedyne co w tej całej sytuacji rozumiałem to, to że przed moim nosem znajdowała się miska w pięknie pachnącym jedzeniem. A, że byłem strasznie głodny, to chciałem coś zjeść.
Niepewnie wyszedłem spod łóżka, podchodząc do miski, przez cały czas uważnie patrząc na mężczyznę, uważając na niego, aby przypadkiem nie zbliżył się do mnie za bardzo.
- Miki? - Zapytał, chcąc wyciągnąć w moją stronę rękę, trochę mnie tym strasząc, wysuwając zęby, ostrzegawczo chowając się pod łóżkiem, przepadzicie połykając to, co zostało w moim pysku.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć - Powiedział, odsuwając się od miski i łóżka, dając mi czas spokojnie zjeść, napełniając swój brzuszek, odczuwając okropne, ale za to bardzo dziwne zmęczenie, które zaczęło we mnie uderzać z każdej możliwej strony.
Nie czując się najlepiej, wyszedłem spod łóżka, czując plączące się łapy, chcąc wyjść z tego pokoju, chcąc powietrza, które było w stanie zmienić moje samopoczucie, a przynajmniej tak myślałem na mój zwierzęcy rozum.
Cicho powarkując, ostrzegawczo w stronę mężczyzny przewróciłem się na ziemię, walcząc ze sobą, aby wstać z ziemi, nim odpłynąłem, nie wiedząc już co się ze mną dzieje..

Otworzyłem oczy, czując okropny ból głowy, co ja takiego wczoraj robiłem? Przecież niczego nie pamiętam.
Zmęczony podniosłem się na łóżku, kładąc odruchowo dłoń na głowę, starając się przypomnieć sobie, co tak właściwie się wydarzyło. Niestety w głowie miałem pustkę, nie wiedząc zupełnie, co się stało i dlaczego boli mnie głowa.
Mając nadzieję, że chociaż mój mąż wie, co się wczoraj wydarzyło, wstałem powoli z łóżka, rozprostowując kości, które wyjątkowo bardzo mnie bolały, wychodząc powoli z naszej sypialni, idąc do salonu, gdzie znajdowały się moje dzieci mój mąż.
- Mama! - Usłyszałem głośny krzyk dzieci, które zachowywały się tak, jakby nie widziały mnie lata, a przecież wczoraj tu byłem, chyba.
- Miki wróciłeś - Zawołał mój mąż, podchodząc do mnie, mocno przytulając się do mnie.
- Wróciłem? A gdzieś byłem? - Zapytałem zdziwiony, niczego nie pamiętając.
- Nie pamiętasz? - Podpytał, odsuwając się ode mnie na chwilę, przyglądając mi się uważnie.
- Nie, pamiętam tylko, że poszedłem spać i wstałem dziś - Przyznałem, biorąc na ręce dzieci, które bardzo chciałem mojej uwagi, z to akurat dziwne, Przecież zawsze bardziej cieszyły się, widząc tatę, chyba naprawdę coś mnie tu ominęło.
- Przez kilka dni byłeś liskiem, stałeś się go w mojego powodu - Powiedział, a ja zacząłem coś sobie przypominać.
- A więc to nie był sen - Odezwałem się, teraz już wszystko rozumiejąc.
- Przepraszam - Powiedziałem, chyba czując się winien tego, co się stało, ach ten głuptasek kochany.
- Hej Kaczuszko nie gniewam się na ciebie, przecież nie wiedziałeś, że jest to zaklęte - A widząc, że moje słowa nie za bardzo mu pomogły, zbliżyłem się do jego ust, łącząc je w namiętnym pocałunku. - Naprawdę nie nie gniewam - Zapewniłem, stawiając dzieci na ziemię, dostrzegając dziwne ślady ugryzienia na dłoni męża.
- To ja ci to zrobiłem? - Zapytałem, a głos mój trochę posmutniał.
- Tak, ale nie mam ci tego za złe, naprawdę nie musisz się martwić - Powiedział, kładąc mi dłoń na policzku.
- To ja powinienem cię przeprosić w takim razie - Wyszeptałem, smutny z powodu blizny, którą mu zrobiłem.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz