Od razu zmarszczyłem brwi, kiedy usłyszałem jego głos oraz zobaczyłem jego twarzy. Nie wyglądał najlepiej, nie brzmiał najlepiej i dałbym sobie rękę uciąć, że nie czuł się najlepiej. Więc... będę dzisiaj w pracy sam? Nie chciałbym być sam. Znaczy się, tak normalnie lubię pracować sam, ale z nim było nawet zabawnie. Czasem mnie wkurzał tym swoim poczuciem sprawiedliwości i chęcią pomocy każdemu, nawet tym, którzy tej pomocy niezbyt potrzebowali... ale poza tym, był to bardzo zabawny człowiek o niecodziennym podejściu do życia.
Ku mojemu zaskoczeniu Haru wrócił do mnie w tym obrzydliwie niepraktycznym stroju, ewidentnie niegotów do pracy. Jeszcze przed chwilą go chwaliłem, ale ewidentnie przesadziłem. On jest głupi. Strasznie głupi. I w dodatku wygląda tak, jakby za kilka kroków miał stracić przytomność. A ja go łapać nie będę, nie jestem tym typem osoby. To mnie inni mają łapać, nie odwrotnie, więc nawet niech na to nie liczy. Łapać to ja najwyżej mogę piękne damy, a on piękną damą nie jest.
- Z niechęcią to przyznaję, ale lepiej będzie, jak wrócisz do domu – mierząc go wzrokiem. To będzie nudne kilka dni bez niego, ale jakoś radę sobie dam. I koniecznie będę musiał wysłać do niego lekarza, by monitorował stan jego zdrowia. Nie może być tak, że osoba, która tak mnie bawi, przechodzi przez jakieś powikłania. W końcu kto wtedy będzie mnie zabawiać w tej nudnej pracy? Albo chociaż niech tylko ładnie wygląda, to też mu się często udaje, ale nie teraz, teraz... cóż, teraz po prostu wygląda na chorego.
- Za siedzenie w domu mi nie płacą – bąknął, wychodząc z koszar, a ja po prostu udałem się za nim.
- To ja ci zapłacę – zaproponowałem, nie mając z tym żadnego problemu. W końcu to tylko jakieś drobniaki, a nie chciałbym zostać tu sam bez mojego ulubionego strażnika. Co z tego, że znam głównie jego, ale coś czułem, że z innymi już tak świetnie bym się nie dogadywał, ani by mnie tak nie bawili.
- Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy – bąknął, nie mając ochoty na ciągnięcie tej rozmowy. No dobrze, niech mu będzie, ale coś czułem, że niedługo wrócimy do tej rozmowy.
Patrol był spokojny od samego początku, żadnych dziwnych akcji czy dzieci niby to przypadkiem zagubionych, i całe szczęście, bo to ja musiałbym się wszystkim zajmować. Haru odpadł już po niecałej połowie. Nie do końca wiedziałem, co się stało, czy w głowie się zakręciło, czy po prostu słabo zrobiło, ale w pewnym momencie przystanął i złapał za rzecz, która była najbliżej niego, czyli w tym wypadku moje ramię. Zerknąłem na niego, zauważając na jego policzkach czerwone plamy. To chyba wyglądało na gorączkę. Dla pewności zdjąłem rękawiczkę zębami łapiąc za środkowy palec i położyłem dłoń na jego czole. Tak, gorączka jak nic.
- Pana praca kończy się tutaj, panie Kato – stwierdziłem, z powrotem zakładając rękawiczkę.
- Dam radę potrzebuję tylko chwili odpoczynku – odpowiedział, a ja stłumiłem w sobie westchnięcie zirytowania.
- Jak ci się słabo zrobi, to nie licz, że cię łapać będę – odpowiedziałem, zdejmując ze swoich ramion płaszcz, który mu podałem. Osobom z gorączką jest zimno, a przynajmniej tak słyszałem. Nie wiem, bo ja od lat gorączki nie miałem. – Weź to załóż i prowadź mnie do swojego domu. Poinformuję kapitana o twojej niedyspozycji.
I zapłacę za ten wymuszony urlop, ale o tym mu lepiej mówić nie będę, bo jeszcze się zbulwersuje. Myślałem, że nawet nie zechce przyjąć mojego płaszcza, ale finalnie zdanie zmienił, chyba nieco zmarznięty. Po małych trudnościach doprowadził mnie do swojego domu, który był dosyć... skromny, łagodnie to ujmując. Kiedy już zamknął za sobą drzwi mogłem spokojnie dokończyć patrol, a po nim wysłać medyka do jego domu, wcześniej go oczywiście opłacając. Dopiero wracając do koszar zdałem sobie sprawę, że nie zabrałem od niego płaszcza... no nic, i tak będę musiał do niego pójść, jak otrzymam raport z sekcji wzrok tamtej kobiety, bo przecież musimy rozwikłać tę tajemnicę, a jak na razie niewiele mogę zrobić bez tego. Oby tylko nikogo mi w zastępstwie nie przydzielili, do Haru się przyzwyczaiłem i z Haru zostaję.
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz