Wiedziałem, że Mikleo czekał na mnie cały dzień, dlatego jego ciałem zająłem się powoli i bardzo dokładnie, chcąc jak najlepiej zająć się jego ciałem. Ostatnimi czasy troszkę mało się nim zajmowałem, zwłaszcza jak chodzi o sprawy intymne. Zazwyczaj nie było na to czasu, bo zaraz dzieci się budziły i trzeba było się nimi zajmować. Albo ja byłem tak zmęczony pracą i zajmowaniem się naszymi pociechami, że zupełnie do tego nie miałem głowy, no a skoro Mikleo nie mówił mi, że tego chce, no to i ja na nic nie naciskałem. Dzisiaj jednak doskonale wiedziałem, że Mikleo ma ochotę na seks, dlatego nie chciałem go zawieść. Zwłaszcza, że i ja trochę miałem na to ochotę. Trochę czułem się zmęczony po tych wszystkich dniach, kiedy miałem na głowie praktycznie cały dom na głowie łącznie z dziećmi i zwierzakami. Są jednak rzeczy ważne i ważniejsze, no a mój Miki i jego dobro było dla mnie najważniejsze, dlatego więc to nim postanowiłem się zająć w pierwszej kolejności.
Nie przejmując się tym, że mój mąż zostawił jakieś tam ślady na mojej szyi, popchnąłem go na ścianę, by było i mnie, i jemu wygodniej. Znaczy się, najwygodniej to nam obu byłoby w naszym wspaniałym łóżku, no ale znajdowaliśmy się na korytarzu, zatem do niej troszkę nam daleko. Nie przejmując się niczym pocałunkami zszedłem na jego klatkę piersiową, do której uzyskałem dostęp dosłownie przed chwilą, kiedy już sam odpiąłem guziki jego koszuli znacznie wcześniej. Jak a się stęskniłem za jego ciałem... i za jego reakcjami. Wystarczyło, że tylko delikatnie ucałowałem jego brzuch, a on już zadrżał w niecierpliwieniu. A jak podgryzłem jego podbrzusze, musiał zakryć dłonią usta, by przypadkiem nie wydać z siebie jakiegoś za głośnego dźwięku. Tego nie potrafiłem za bardzo rozumieć. Nie robiłem niczego niezwykłego. Zawsze traktowałem jego ciało tak samo, a to je całując, a to podgryzając, a to zasysając skórę... przecież to nie było nic nowego.
Nie przejmując się jego reakcjami schodziłem niżej swoimi ustami, w pewnym momencie musząc zsunąć jego spodnie, by dostać się do tej części ciała, do której początkowo chciałem. Początkowo pieściłem skórę wokół jego przyjaciela, od czasu do czasu niby to przypadkiem zahaczając o niego. I za każdym tym razem Mikleo musiał zagryzać wargi, by nie wydał z siebie żadnego odgłosu... co i tak nie zawsze mu się udawało.
- Sorey... – jęknął w pewnym momencie, chyba już na skraju wytrzymania. Ja, jak to ja, niezbyt się tym przejąłem, dlatego niby to niechętnie odsunąłem się od jego ciała, dłonią przesuwając po długości jego przyjaciela.
- Mhm? – spytałem, przyglądając się jego twarzy od dołu. To jeden jedyny raz, kiedy Mikleo może być wyżej ode mnie. Normalnie bym na to nie pozwolił, ale teraz... cóż, teraz całkiem nieźle się bawiłem. Mikleo chyba trochę mniej, ale to przez to, że się tak guzdrałem, co oczywiście robiłem specjalnie, chcąc mu dać naprawdę przyjemny finał. W końcu zasługuje na to, zwłaszcza po tym, co ostatnio przeszedł, i to z mojej winy. Przecież mogłem to jakoś wyczuć, anioły posiadają jakieś wyczulone zmysły, czy coś w tym stylu... czy to ja to sobie wmówiłem? – Mówiłeś coś? – dopytałem, trochę zniecierpliwiony. Chciałem dostać jakąś reakcję z jego strony, dlatego wziąłem jego główkę w usta, lekko ją zasysając.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz