Słysząc pytanie wiążące się z bronią, pokręciłem przecząco głową, nie tknę nigdy więcej broni, po tym, co zrobiłem, nie chce nawet patrzeć na broń a co dopiero ją trzymać.
- Nie ma potrzeby, radzę sobie świetnie i bez niej - Przyznałem, zgodnie z prawdą nie chcąc używać broni.
- Jesteś pewien? To bardzo niebezpieczny człowiek - Czy on się o mnie martwił? Chyba tylko mi się tak wydaje, on chyba raczej nie potrafi się martwić, a przynajmniej na takiego nie wygląda.
- Nic mi nie będzie - Zapewniłem, ruszając za moim podejrzanym, znalazłem się w tak bogatym miejscu, że aż ciężko było mi cokolwiek tu zrobić, nie mówiąc o tym, że trochę ciężko było mi rozmawiać z tymi ludźmi na takim poziomie, na jakim oni sami ze sobą rozmawiali.
Może i nie byłem głupi, ale w tak wysokich sferach ciężko było mi funkcjonować, gdy tak naprawdę nienawidziłem takich ludzi. Byli obrzydliwie bogaci, ale nie to mnie w nich denerwowało, nie potrafiłem zrozumieć tego, jak mogą uważać się za lepszych, od tych biednych, bo może i co poniektórzy nie mają tyle pieniędzy co oni, ale wcale nie są głupsi, nawet jeśli tym bogatym się tak wydaje.
Mimo swojej niechęci świetnie udawałem, chcąc już jak najszybciej znaleźć dowody na Akire, wychodząc z tego przeklętego miejsca.
Nie dając się zauważyć, wślizgnąłem się do gabinetu mężczyzny, szukając czegoś, co pozwoliłoby udowodnić mu winę.
W gabinecie było sporo butelek po wypitym alkoholu, jakieś kobiece części ubrań, a i dokumenty wskazywały na różne nie do końca legalne sprawy, które mogłyby ujrzeć światło dzienne, ale nie po to tu przyszedłem. Miałem swój cel i tylko on w zupełności mnie interesował.
Musząc się troszeczkę pośpieszyć porządnie Przeszukałam jego gabinet znajdujący listy, w których to znalazła się konwersacja z pewnym mężczyzną, z listów wynikało, że nasz podejrzany zdobywał kobiety, wykorzystywał je, krzywdzą. A co lepsze z nich sprzedawał. Widze tu nielegalny handel ludźmi i właśnie te listy, które miałem w posiadaniu uświadomiły mnie, z czym, bo już nawet nie z kim miałem do czynienia.
Obrzydzony tym, co znalazłem, zabrałem listę ze sobą, niepostrzeżenie musząc opuścić zajezdnię, nie wzbudzając niczyjego podejrzenia.
I tak jak podejrzewałem, poszło jak z płatka, trochę nawet może zbyt łatwo, ale co poradzę, że jestem w tym taki dobry.
- Co tak długo? - Zapytał, delikatnie podenerwowany Daisuke patrząc na mnie z wyrzutem.
- Szukanie poszlak trwa - Odezwałem się, nie rozumiejąc skąd u niego taka frustracja.
- Znalazłeś coś? - Zapytał, nie mogąc się już doczekać, aż wreszcie powiem mu, co znalazłem.
- Tak, oprócz tego, że znalazłem mnóstwo butelek po alkoholu, części kobiecych ubrań, to jeszcze udało mi się znaleźć listy, których on sam przyznaje się, do tego, co robi, a i jeszcze wygląda na to, że ma wspólnika - Odpowiedziałem, podając mu listy, które były dowodem na winę mężczyzny, tylko hym, jak mu teraz to udowodnić? Przecież nie możemy powiedzieć, że włamaliśmy się do jego biura, a raczej, że ja się włamałem, bo od razu straciłbym pracę, A więc jak mu to udowodnić? Rany mamy dowody, ale chyba i tak nic nie możemy z tym zrobić.
<Daisuke? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz