poniedziałek, 25 września 2023

Od Mikleo CD Soreya

 Dość szybko pojąłem, że Sorey mnie nie rozumiem tylko jak więc w takiej sytuacji mam pokazać mu, że ja to ja? Hym, kiedyś, gdy czytał mi w myślach, było to znacznie prostsze, ale teraz co robić, co robić myśl, myśl.
Nie mając żadnego innego pomysłu, zszedłem z łóżka, podchodząc do szafki, gdzie była kartka a wraz z nią znalazło się trochę farby, którą ubrudziłem łapę, stawiając ją na kartce, pisząc. „TO JA” Miałem naprawdę nadzieję, że to mu pomoże, czasem jest głupi, ale chyba z tym da sobie radę.
- To ja? Co? Chwileczkę pomijając już to, że wyglądasz dziwnie i wiesz, gdzie co leży w naszym domu, to znaczyłoby, że to ty Mikleo? - Zapytał zdumiony, przyglądając mi się uważnie. W odpowiedzi kiwnąłem twierdząco głową, wiedząc, że żadne mówienie nic mi tu nie da, on mnie nie rozumie, a ja nie mogę na to nic poradzić.
- Jak to jest w ogóle możliwe? - Zadał kolejne pytanie, na które już nie byłem w stanie mu odpowiedzieć, nie miałem pojęcia, dlaczego tak się stało. Mimo że chętnie bym się tego dowiedział.
Kręcąc energicznie głową, dałem mu do zrozumienia, że tego nie wiem.
Sorey westchnął cicho, podchodząc do mnie, kładąc mi dłoń na łebku, delikatnie go głaszcząc, niby przyjemne, ale nie jestem zwierzątkiem.
- Jesteś taki mięciutki i taki śliczny - Wyznał, biorąc mnie na ręce, podziwiając mnie, jakby w ogóle było co.
Na litości boską byłem lisem, nie ma we mnie niczego słodkiego.
Mruknąłem kilka słów pod nosem, których i tak nie poją, nie będąc w stanie zrozumieć, co do niego mówię.
- Wygląda na to, że będę musiał zostać w domu, póki ci się nie odmieni - Powiedział, stawiając mnie na ziemi, wycierając moją brudną łapke z farby, nie chcąc śladów w całym domu.
- Przepraszam - Odezwałem się, kładąc uszy po sobie, nie chciałem, aby z mojego powodu zaniedbał pracę, tylko co innego teraz może zrobić? Ja nie jestem w stanie opiekować się dziećmi, a on doskonale o tym wie.
- Nie martw się lisku, coś wymyślę, na pewno coś wymyślę - Powiedział, wychodząc z naszej sypialni, idąc do dzieci, które już nie spały, a to na nie wyjątkowo wcześniej.
Ruszając za nim, zwróciłem sporą uwagę dzieci, które po trafieniu na ziemię troszeczkę mnie szarpały, trochę za mocno tuliły, ale czy czas przy mnie były, póki ich tatuś do nich nie wrócił z jedzeniem.
No właśnie jedzenie, jaki ja byłem głodny dopiero, teraz gdy koty, pies na dworze i dzieci dostały poczułem głód, tylko co je taki lis? Zapewne mięso tylko jakie ono jest? Nie chciałbym gonić za myszami lub innymi małymi szkodnikami bądź co bądź wciąż jestem istotą myślącą, zmieniło się tylko moje ciało, ale nie mój umysł, który nie chce jeść żadnego rodzaju robactwa.
Głodny poszedłem do kuchni, wskakując na swoje krzesło, zwracając tym samym uwagę wszystkich domowników.
- Sorey muszę coś zjeść - Powiedziałem, zapominając o tym, że on przecież mnie nie rozumie.
Niepocieszony tym faktem, patrzyłem na jedzenie dzieci, przełykając ślina, w tym samym momencie słysząc głośne burczenie mojego brzucha, no i teraz już wszyscy wokół wiedzą, że jestem głodny.
- Czy ty jesteś głodny? - Zapytał zaskoczony, na co kiwnąłem twierdząco głową. - Co taki lis jak ty może jeść? - Zapytał, ale już mu nie odpowiedziałem na to, tak szczerze mając ochotę zjeść byle co nawet jeśli z tego powodu bym się rozchorował.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz