Nie rozumiem, dlaczego nie może usiąść i odpocząć, przecież naprawdę nic się mu nie stanie, jeśli na chwilę usiądzie tu obok mnie, przytuli się i nacieszy powrotem do normalności. Wiem, że tego chcę, bo i ja tego chcę, a on i ja to jedno, gdy ja czegoś chcę, to wiem, że i on tego może chcieć w większym lub mniejszym stopniu.
- Dobrze skoro już o to pytasz, to chciałbym, abyś usiadł na chwilę obok mnie i się przytulił, nie potrzebuję w tej chwili niczego tak bardzo, jak mieć was blisko siebie, mogąc bez problemu przytulić się do was I choć przez chwilę cieszyć się powrotem - Powiedziałem, szczerze to, czego chcę, sam zapytał, czy czegoś potrzebuję, a więc udzieliłem mu odpowiedzi zgodnej z moim sumieniem i pragnieniem.
- Mam trochę pracy w kuchni, może masz inną prośbę? - Zapytał, tak jakby nie mógł, chociaż na chwilę usiąść obok mnie, czy aż tak bardzo kuchnia jest ważniejsza ode mnie?
- Nie Sorey nie mam innych pragnień, chcę po prostu, abym mój mąż, usiadł obok mnie i spędził ze mną czas to chyba niezbyt wielkie wymagania - Wyznałem, naprawdę nie chcąc dać za wygraną miałem w tej chwili swoje małe marzenie i nic tego nie zmieni.
- Dobrze, jeśli tego właśnie bardzo chcesz - Powiedział, po czym usiadł obok mnie na kanapie, przytulając do siebie, chociaż bardzo delikatnie to i tak cieszyłem się, że to zrobił.
- Kocham cię Sorey - Wyszeptałem, zamykając swoje oczy, na chwilę chowając się całkowicie w jego ramionach, teraz gdy miałem jego i dzieci czułem, że wróciłem, że wszystko będzie już dobrze.
- I ja ciebie kocham owieczko - Wyszeptał, całując mnie w głowę.
Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, co wydarzyło się później, chyba zmęczony zasnąłem w jego ramionach, najwidoczniej potrzebując jeszcze trochę odpoczynku.
Obudziłem się najprawdopodobniej kolejnego dnia z samego rana, czując się już znacznie lepiej, porządny sen pozwolił mi znów wrócić do pełni sił, dzięki którym mogłem zaopiekować się naszymi dziećmi, gdy mój mąż dzielnie wróci do pracy, uważając, że musi zarobić, więcej nadrabiając to, co zostało przez moją przemianę stracone. I choć jeszcze mi o tym nie powiedział, dobrze wiem, że tak właśnie będzie, znam już go na tyle długo, aby wiedzieć, jakie będą jego następne kroki w powrocie do pracy.
- Dzień dobry owieczko - Usłyszałem, gdy odwróciłem się w stronę mojego ukochanego męża.
- Dzień dobry kotku - Przywitałem się, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
- Wyspałeś się? - Podpytał, głaszcząc mnie po policzku, co przyznać musiałem, było bardzo przyjemne, jak ja bardziej lubiłem te jego drobne pieszczoty, niby nic takiego a sprawiało wiele przyjemności.
- Oj tak - Wyznałem, zbliżając się do niego, mogąc wtulić w jego ciało, czując, że tego teraz oboje potrzebujemy, Sorey bez zastanowienia objął mnie w pasie, całując w czoło.
- Jak się czujesz? - Zdecydowanie za bardzo martwi się o mnie a za mało o sobie, ja tam czułem się naprawdę dobrze, znów wracając do siebie.
- Bardzo dobrze, chyba nawet lepiej niż ty, ale chyba wiem, co może ci w tym pomóc - Wyszeptałem, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku, mając ochotę na troszeczkę bliskości z facetem, od którego już nigdy nie będę chciał się uwolnić.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz