Zaintrygowany uniosłem drugą brew, mocno powątpiewając w to, że tu chodzi tylko o znajomości. To by wyjaśniało, dlaczego Haru wydaje się tak niezłym wojownikiem na treningach, do straży królewskiej nie przyjmują w końcu byle kogo. Wiem, bo przecież złożono mi taką propozycję, tylko to natychmiast dotarłoby do babki, a ona później by już dopilnowała, bym dostawał same bezpieczne zadania, bo przecież nic nie może mi się znać dopóki nie dorobię się potomka. Ale co takiego on musiał w życiu zrobić, że go zdegradowali? Jakiś skandal? Wypadek? Panie Kato, z każdym dniem wydaje się pan być coraz bardziej interesujący. Ciekawe, co ja takiego jutro się o nim dowiem... każdy dzień z nim jest coraz bardziej interesujący.
- W straży królewskiej byłoby jeszcze nudniej. Moja babka ma tam znajomości i nie pozwoliłaby na to, bym brał udział w jakiejkolwiek akcji – wyjaśniłem, nie zamierzając go wypytywać. Chciałem, to mogłoby być całkiem interesujące, no ale i tak mi nie odpowie. Może kiedyś wyjawi mi ten straszny sekret... o ile dalej będę tu pracował. Jak na razie nie jest tak źle, jak początkowo myślałem, a już na pewno lepiej, niż w domu, gdzie musiałbym urządzać przyjęcia biznesowe, zabawiać ludzi, myśleć nad ślubem... a teraz mam idealną wymówkę na to. I jeszcze jestem uważany przez moich partnerów biznesowych za prawdziwego patriotę. Prawie same plusy.
- Nadopiekuńcza babcia? – dopytał, chyba tym rozbawiony.
- Aż za bardzo – mruknąłem, rozglądając się po lesie. – To nie ma sensu. Jako ludzie niczego tu nie dostrzeżemy. Przydałyby się jakieś psy – dodałem po chwili bezsensownego chodzenia po lesie. Dobre psy myśliwskie w mig zwietrzyłyby trop...
- Straż żadnych na stanie niestety nie ma – odparł Haru, skupiając się na otoczeniu o wiele bardziej, niż ja. – Tu znaleziono ciało – dodał, kiedy natrafiliśmy na ślady krwi.
- Jak ją zamordowano? – dopytałem, rozglądając się dookoła. Jedyne, co dostrzegłem to trop połamanych gałązek prowadzących na zachód. Albo mordercy, albo zwierzęcia. Biorąc pod uwagę to, jaką broń mam ze sobą, bardziej bezpieczne byłoby spotkać się z mordercą, nie z jakimś odyńcem czy też niedźwiedziem.
- Poderżnięto gardło – ta odpowiedź sprawiła, że raz jeszcze spojrzałem na plamę krwi na trawie, która stosunkowo była niewielka jak na taki sposób morderstwa. Powinna być kilka razy większa... – Zamordowano ją gdzieś indziej – Haru powiedział na głos coś, do czego też zdążyłem dojść.
- Jest trop prowadzący na zachód. Nie mam jednak pewności, czy to zwierzę, czy morderca – dodałem, zerkając w jego stronę. Haru jeszcze rozglądał się dookoła, poszukując zapewne innych poszlak, ale rzecz jasna niczego innego nie dostrzegł.
- I tak nie mamy nic lepszego – stwierdził ze zrezygnowaniem, wstając z kucek i idąc za tropem.
Cierpliwie szliśmy przed siebie, dokładnie obserwując otoczenie i nasłuchując, czy nic się do nas nie zbliża. Nie chciałbym, by coś czy też ktoś nas poszedł od tyłu, bo nie dość, że będę bronił siebie, to jeszcze kogoś, kto tu nie wziął ze sobą broni... czemu on ze sobą nie bierze broni? Głupota, której kompletnie nie rozumiałem i nigdy nie zrozumiem. W pewnym momencie Haru głośno kichnął, co mnie nawet zaskoczyło, tego to się nie spodziewałem.
- Nie mów mi, że chory będziesz – odezwałem się do niego, odrobinkę zaniepokojony tą myślą. Przecież jak on chory będzie, to jeszcze do pracy nie przyjdzie. I kto mnie wtedy będzie rozbawiał?
<Haru? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz