Powoli analizowałem słowa, które do mnie wypowiedział. Czyli... został złapany? Ale na pewno? To on? Czasem zdarza się tak, że ludzie mogą się pomylić, a to może być dosłownie śmiertelna pomyłka. Chociaż, Lailah go widziała, i ona wydaje się być odpowiedzialna, więc jej ufałem. Ale gdyby Mikleo poinformował mnie, że to Edna i Zaveid byli w to zamieszani, nie byłbym uspokojony. Widziałem ich dwa razy w swoim życiu. Za pierwszym, kiedy zaatakowali tego wariata, ale niewiele pamiętałem z tego dnia. Drugi był stosunkowo niedawno, i też niewiele pamiętałem.. poza tym, że przez jakieś dwie minuty myślałem, że mam zaginionego brata. Ale Edny to już kompletnie nie pamiętałem. Coś powiedziała całkiem nawet normalnego, weszła do środka i Miki wyrzucił ją i Zaveida. Może jednak ta Edna taka zła nie będzie...
- Ale jesteś pewien? To on? Nie wydostanie się? – dopytałem, starając się brzmieć spokojnie, a nie na spanikowanego. Miki nie może wiedzieć, że się boję. Pewnie i tak już wie, ale teraz muszę pokazać, że już się go przestałem bać.
- Jestem pewien, to on, i Alisha zadba o to, by się nie wydostał. W końcu skrzywdził jej najlepszego przyjaciela, a królowa łatwo nie odpuszcza – uspokoił mnie. Jak tak stawia sprawę... chyba muszę mu więc zaufać.
Pokiwałem lekko głową, a Mikleo uśmiechnął się szeroko i stanął na palcach, by móc ucałować mnie w czoło, a następnie zaproponował miłe spędzenie czasu, na co nie mogłem się nie zgodzić. Dobrze byłoby spędzić dzień z całą rodziną przed powrotem do pracy. Do zamku. A w zamku, w jego lochach, znajduje się ten wariat... chyba za dużo myślę, powinienem skupić się na dzieciach, i na Mikim, który ewidentnie potrzebuje mojej atencji. Tu mu się nie dziwię, ostatnio go zaniedbałem przez to ciągłe leżenie, a potem ciągłe pocenie, a potem ciągłe zmęczenie... muszę się ogarnąć. Jak nie dla siebie, to właśnie dla niego i dzieci.
Miło spędzaliśmy popołudnie, ale w pewnym momencie usłyszeliśmy ujadanie Lucky’ego, co mogło świadczyć tylko jedno; będziemy mieć gości. Nieznanych gości. Mikleo od razu wyjrzał przez okno i kiedy tylko dostrzegł w nich kogoś, zmarszczył brwi, co mnie troszkę zaniepokoiło. Coś się stało?
- Miki? Kto to? – dopytałem, biorąc na ręce Hanę, która wyciągała swoje malutkie rączki w moją stronę.
- Gwardia... czekaj, otworzę – dodał, kiedy usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Gwardia? A co oni tu robią? Dostałem wypowiedzenie? Chyba tak, bo po co innego mieliby tu przyjść? Mówiłem Mikleo, że muszę wracać do pracy, ale nie, bo mam odpoczywać... i gdzie ja teraz będę pracował?
Mikleo po chwili rozmowy zaprosił panów do kuchni, po drodze patrząc na mnie sugestywnie. Nie chcąc zostawiać Haru samego odstawiłem Hanę i poszedłem za Mikim, czując lekki niepokój. Nie chciałem tracić tej pracy, dzięki niej mogłem połączyć życie zawodowe z życiem rodzinnym i jeszcze nie najgorzej przy tym zarabiając, kto by chciał stracić taką szansę?
- Tak? – spytałem niepewnie, patrząc to na mojego męża, to na mężczyzn, których kojarzyłem z pracy.
- Jak pewnie już wiesz, rano zatrzymaliśmy... agresora, który próbował obezwładnić i porwać jednego z obywateli. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że odpowiadał on za twoje zaginięcie i teraz chcemy, aby to stało się oficjalne – wyjaśnił, ale ja niewiele z tego zrozumiałem.
- Panowie chcą, żebyś się z nimi udał do zamku i złożył zeznania. Opowiedział o tym, co się stało i co ten mężczyzna ci robił. Będziesz musiał też potwierdzić, że mężczyzna, którego złapali, jest tym samym, który cię torturował – wyjaśnił mi Miki, dostrzegając moją niezbyt inteligentną minę. Nie, żeby kiedykolwiek była ona inteligentna.
- Ale ja nie chcę nigdzie iść i cokolwiek opowiadać. I komukolwiek się przyglądać – powiedziałem zgodnie z prawdą, czując szybsze bicie serca na samo wspomnienie o tym facecie. Czemu mam gdzieś iść? I komukolwiek opowiadać? Nie chcę nikomu mówić o tym, co mi robił, jedyne, czego teraz chcę, to po prostu o tym zapomnieć...
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz