czwartek, 21 marca 2024

Od Soreya CD Mikleo

 Na samym początku trochę nie rozumiałem, co on chce i trochę minęło, nim go zrozumiałem. Mięśnie ramion i pleców były tak spięte, że nawet na początku nie poczułem, ze mnie masuje. Musiał chyba użyć całej swojej siły, bym cokolwiek poczuł. Wiedziałem, że jestem taki troszkę spięty, ale żeby aż tak? Aż tak świadom to ja nie byłem. Dalej jednak nie byłem pewien, czy to taki dobry pomysł. Już się pogodziłem z myślą, że będę musiał jakoś przeżyć z tym bólem. Nawet to tak trochę zaakceptowałem. A tymczasem pojawia się Miki, który musi koniecznie mi jakoś w tym bólu ulżyć. A mógłby sobie spać. Powiedziałbym wręcz, że sen taki trochę wymagany jest. No kiedy on następnym razem będzie miał taką okazję? Później wrócą nasze dzieci, i one nie będą chciały nas tak łatwo wypuścić, i nie pozwolą nam pójść spać. 
- Miki, wiesz, że nie musisz tego robić? – odezwałem się, mimo wszystko leżąc grzecznie na brzuchu. 
- I co, masz mi taki spięty chodzić całymi dniami? To nie jest ani zdrowe, ani za przyjemne – powiedział, skupiając całą swoją cudowną leczniczą moc na tych moich biednych mięśniach. 
- Ale to zwykłe marnowanie twoich cudownych umiejętności. Przeznaczyłbyś je na coś innego. A z tym bym sobie poradził. Tyle już dni to wytrzymuję, więc kolejne też bym przeżył – odparłem, trochę tak nie myśląc nad tym, co mówię. 
- Od jak dawna masz tak spięte mięśnie i czemu nic nie mówisz? – zapytał tym takim tonem nieznoszącym sprzeciwu, i tonu, którego tak bardzo nie lubiłem, bo czułem się tak, jakbym zrobiłbym coś złego. A przynajmniej tak mi się wydawało. Co złego było w zatajaniu pewnych rzeczy? I to jeszcze tak nieistotnych rzeczy jak to, czy bolą mnie plecy czy nie. 
- Nie mówię nic, no bo to przecież nic takiego, trochę poboli i przestanie. A boli mnie to już tak chyba od zeszłego tygodnia, kiedy się te cięższe skrzynie do noszenia pojawiły – wyjawiłem, po cichu ciesząc się z tego cudownego, uzdrawiającego dotyku. 
- Jak następnym razem będzie cię coś boleć, daj znać mi wcześniej – poprosił, ale ja jakoś tak nie byłem przekonany. Po co miałem mu mówić? W końcu, nie umrę od tego, a on nie będzie na mnie tracił swoich cudownych mocy. I wszyscy będą zadowoleni. 
- No jak może będzie bardzo źle, to ci powiem – odpowiedziałem wymijająco, nie chcąc mu powiedzieć tak, ani też nie chcąc mu powiedzieć nie, bo będzie w takim przypadku niezadowolony. 
Mikleo tylko westchnął ciężko, ale już nic na to nie odpowiedział, tylko kontynuował masaż. Mój panie, jakie to było dobre. I było to tylko i wyłącznie dla mnie. Gdyby Miki chciał jakoś sfinansować taki talent, miałby mnóstwo klientów. Ale szczerze, ja bym mu na to nie pozwolił, w końcu to mój mąż, i tylko mnie może dotykać w ten sposób. 
- Dziękuję, Owieczko, o wiele lepiej, tylko teraz strasznie śpiący jestem – przyznałem, kiedy Mikleo ze mnie zszedł, a ja mogłem się rozciągnąć porządnie. 
- No to się prześpij – zaproponował, uśmiechając się łagodnie. 
- Nie mogę, muszę dzieci odebrać. I może jeszcze przy okazji zakupy zrobię. Wziąć ci coś z targu? – spytałem, przeczesując swoje włosy i powodując na swojej głowie straszny bałagan. 

<Owieczko? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz