Praca, jak to praca, dosyć taka ciężka była, i masaż, który mój mąż wykonał mi w sobotę, pozostał miłym wspomnieniem. Mówiłem mu, że to było bez sensu i że tylko marnuje swoje cudowne moce na kogoś takiego ja, ale on oczywiście mnie nie słuchał. Teraz będę musiał uważać, by się przy nim za bardzo nie ujawnić z tym bólem, bo znów na mnie tylko zmarnuje swoje moce.
Dzisiaj znów udało mi się wyjść wcześniej i dopiero podczas drogi do domu zdałem sobie sprawę, że to nie był najlepszy pomysł. Jak dotrę do domu, będę miał jakąś godzinę do pobudki dzieci. I podczas tej godzinki mogę przysnąć. I co, jak ja przysnę, Miki mnie nie obudzi i sam odprowadzi dzieci i coś mu się stanie? Będę musiał sobie znaleźć jakieś godzinne zajęcie, by nie zasnąć. Tylko jakie to może być zajęcie? Kąpieli sobie za długiej nie zrobię, bo zasnę w balii, to na bank. Może trochę posprzątam w kuchni? I zwierzaki nakarmię. I co dalej? Mógłbym powoli za jakieś śniadanie się brać... no nie wiem, o tym pomyślę, jak już wykonam to wszystko.
Najciszej jak tylko mogłem wszedłem do domu, przywitałem się z naszym kochanym pieskiem i postanowiłem sobie zrobić szybką kąpiel, i to w tej dolnej łazience, by nie wybudzić Mikiego. Na chwilę tylko wszedłem do sypialni, by zabrać tylko ubrania inne. Mikleo się nie poruszył, dlatego sobie pomyślałem, że mój mąż sobie dalej śpi. No i bardzo dobrze, w końcu po co miałby wstawać o tej porze.
Tak więc umyłem się, umyłem nawet włosy, by pachnieć choć odrobinkę ładnie jak mój Miki, no i zabrałem się za wykonywanie mojego planu. Nakarmiłem zwierzaki, by później mieć z tym spokój, i zabrałem się za sprzątanie dołu, by nie zasnąć. I jak tak sobie sprzątałem po cichu i w pewnym momencie usłyszałem, jak ktoś schodzi po schodach. Zaskoczyło mnie to. Obudziłem przypadkiem któreś z dzieci? Albo Mikleo? Nie miałem takich intencji, chciałem tylko nie zasnąć, i nie ma chyba lepszego sposobu na nie zasypianie niż działanie i bycie w ciągłym ruchu.
- Miki? Czemu nie śpisz? – spytałem, kiedy ujrzałem na parterze mojego rozbudzonego męża z sińcami pod oczami. Jeszcze sobie mógł spać te piętnaście minut. Niby nic takiego, ale ja bym takimi piętnastoma minutami nie pogardził. Niestety, nie mogę sobie na to pozwolić.
- Bo czekałem na ciebie. I się nie doczekałem. Co ty robisz? – spytał niemrawo, przecierając zmęczone oczy.
- Sprzątam. By nie zasnąć. I nawet dobrze się sprawdza – wyjaśniłem, podchodząc do niego, by ucałować go w usta. – Przygotować ci coś do picia? Bo coś wydaje mi się, że teraz raczej spać nie pójdziesz – zaproponowałem, wpatrując się w niego z uwagą.
- Możesz mi zrobić gorącej czekolady, o ile wypijesz ją ze mną – odpowiedział, trochę tak stawiając mnie pod ścianą.
- Chciałem dokończyć sprzątanie... – powiedziałem, ciężko wzdychając.
- Później dokończysz, albo ja dokończę. A teraz chodź, napijemy się i przygotujemy się do rozpoczęcia tego dnia – zaproponował, chwytając mnie za nadgarstek. No i co ja miałem zrobić? Musiałem za nim pójść i zostawić sprzątanie na później. Tylko kiedy? Nie mam pojęcia, to jeszcze przemyślę.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz