No tak, Haru było wszystko jedno, bo przecież jemu zawsze było ciepło, a ja musiałem jakoś sobie radzić. Był już marzec, i miałem cichą nadzieję, że może będzie troszkę cieplej, ale się myliłem. Nie dość, że fizycznie nie czułem się jakoś najlepiej, mimo wszystko nieprzespana noc robiła swoje, to jeszcze musiało być zimno. Już czułem, jak policzki od mrozu zaczęły się robić czerwone. Nie powinno jakoś się cieplej robić? Już niemalże wiosna jest, a śnieg okropnie duży, bijący po oczach. Chciałbym już wiosnę, kiedy jest ciepłe powietrze, miło świeci słońce, wszystko kwitnie i pięknie pachnie. Jedynym minusem są owady. Nie wszystkie, ale jakieś bąki, komary, osy i inne te okropieństwa... cóż, coś za coś.
Pomimo zimna i zmęczenia, starałem się zachować trzeźwość umysłu i doprowadzić nas do miasta, gdzie zajdziemy do gospody, w której będziemy mogli zjeść i pójść spać. Z tego, co pamiętałem, to dosyć dobre jedzenie tam serwowali. A jeżeli to się zmieniło, to wyślę Haru do kuchni. Nie dość, że dobre jedzenie nam przygotuje, to może jeszcze by nauczył tych kucharzy czegoś przydatnego.
- Tak właściwie, to co to za rezydencja? Dużo w niej przebywałeś? – zapytał w pewnym momencie, chyba trochę znudzony podróżą w milczeniu. W sumie, rozmowa jest dobra, bo wtedy nie zasnę, a nie mogę zasnąć, bo muszę nas doprowadzić do miasta. Mogłem mu pokazać mapę i przedstawić trasę. Nie pomyślałem o tym. Zazwyczaj ja planowałem wszystkie podróże i pilnowałem się, by przebiegła bez żadnych problemów. Dopiero teraz, kiedy byłem w takim nienajlepszym stanie, zdałem sobie sprawę, że przydałaby mi się mała pomoc. Albo po prostu jeszcze jedna czujna para oczu. Jak już nas doprowadzę do miasta i znajdziemy się w ciepłym pokoju, to pokażę mu mapę. Tak na wszelki, jakbym miał trochę słabszy dzień.
- Tak... niezbyt. Spędziłem w niej kilka pierwszych lat swojego życia, i jeżeli dobrze pamiętam, było to spowodowane tym, że sypialnię, w której teraz śpimy, była w remoncie. No i też moja mama wolała mieszkać w tej drugiej rezydencji, bo należała do niej i jej rodziny. Później jeszcze pomieszkiwałem tam trochę, jak właśnie były jakieś remonty mojej sypialni, czy się zatrzymywałem na noc, jak gdzieś jechałem. Najczęściej jednak po prostu ją komuś wynajmuję, czy to komuś tam z rodziny, czy jakiemuś znajomemu. Jak byłem dzieckiem, to sobie obiecałem, że przekażę ją mojej córce. Jak się domyślasz, to pewnie nigdy nie nastąpi – wyjaśniłem spokojnie, przypominając sobie te chwile. Naprawdę kiedyś myślałem, że będę miał żonę, i gromadkę dzieci, dzięki czemu mój ród przetrwa. A tymczasem mam Haru, który dzisiaj wyglądał przepięknie, oraz kota. Troszkę się pogubiłem po drodze, chociaż kot dla niektórych się czasem do dziecka zalicza.
- Myślę, że Dama z Tradycją z takiego prezentu by się cieszyły – odparł, na co parsknąłem śmiechem. Wydaje mi się, że one bardziej wolałyby jakieś jedzenie, przysmaczki, a nie wielką rezydencję. Chociaż, Tradycja miałaby mnóstwo miejsca do zabawy. – A więc... chciałeś mieć córkę, jak byłeś mniejszy? – dopytał z nutką zaciekawienia.
- Jak byłem mniejszy, byłem dzieckiem i byłem głupi, jak każde dziecko. Przygotowywano mnie do tego, że muszę przedłużyć ród, więc sobie tam wyobrażałem, że będę miał piękną żonę, szlachciankę, i że będzie mnie kochać, i że ja ją będę kochać, i podarowywać jej jakieś brylanty... no i prawie się to małe marzenie spełniło. Zamiast pięknej szlachcianki mam ciebie. I chyba mnie kochasz, a ja kocham ciebie. Nie dałem ci jeszcze żadnych brylantów, ale obiecuję, że to zmienię – powiedziałem, zerkając w jego stronę.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz