Szczerze powiedziawszy, myślałem już nad imionami, nic konkretnego tak tylko przeszło mi przez głowę z nudów w końcu do porodu jeszcze dużo czasu a co za tym idzie wszystko może się jeszcze zmienić, teraz to imię jest ładne, a kto wie, co w mojej głowie pojawi się później, a i jeszcze sam Sorey wpadnie na jakieś ładne imię, które spodoba mi się bardziej od tych moich pomysłów.
- No dobrze, szczerze powiedziawszy, myślałem tak troszeczkę nad imionami, oczywiście jeszcze wszystko może się zmienić to tylko pomysł. - Wyjaśniłem, patrząc w oczy męża. - Jeśli będzie to chłopiec, próbuje imię Haku, a jeśli natomiast będzie to dziewczynka to może Misaki - Dodałem po chwili, wyduszając z siebie propozycję imion dla dziecka w zależności od tego, jaka będzie jego płeć.
Mój mąż. Milcząc, przyglądał mi się uważnie, analizując w głowie imiona, które mu przedstawiłem, nagle uśmiechając się do mnie szeroko, całując w usta.
- Podobają mi się - Wyznał, a z jego ust nie schodził pełen radość i uznania uśmiech, który ucieszył i mnie, dobrze, że mu się podobają, to znaczy, że nie są tak złe, jak na samym początku uważałem.
- A ty masz jakiś pomysł? - Zaciekawiony jego pomysłem na imiona naszej przyszłej pociechy, która na pewno zmieni nasze życie nie do poznania.
- Jeśli mam być z tobą szczery to nie, nie mam żadnego i raczej w tej sprawie wolałbym polegać na tobie, a nie na sobie. Oboje dobrze wiemy, że nie wymyślę niczego ambitnego, nie jestem tak mądry jak ty - Po tych słowach westchnąłem cicho, kręcą głową z niedowierzaniem. Sorey ma za mało wiary w sobie, a to w niczym mu nie pomaga wręcz przeciwnie burzy pewność siebie, która i tak do najsilniejszych nie należy.
- Sorey - Cicho wypowiedziałem jego imię, a w moim głosie dało się usłyszeć zmartwienie. - Nie mów tak, jesteś bardzo inteligentny i nie wiem, dlaczego tego nie dostrzegasz - Mój mąż nic nie odpowiedział na moje słowa, jedynie przytulił mnie mocniej, zamykając oczy, dając mi tym samym znać, aby zakończył ten temat. No niech mu będzie, dziś mu odpuszczę, ale jeszcze do tego wrócę, nie odpuszczę mu tego tematu. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby mu pomóc odzyskać pewność siebie..
~~~**~~~
Następne kilka dni były dla mnie istną porażką brak apetytu i ciągłe wymioty po zjedzeniu jakiegokolwiek posiłku w niczym mi nie pomagało, byłem ciągle zmęczony, z powodu czego tylko spałem, a może raczej najczęściej spałem, bo gdy tego nie robiłem, próbowałem jeść, co kończyło się dla mnie istną torturą. Nie dość, że samo jedzenie mi nie smakowało to jeszcze wymioty lub zgaga to wszystko strasznie mnie już męczyło, a to dopiero początek ciekawe co będzie dalej.
- Jak się czujesz? - Mój ukochany mąż przyszedł do mnie, gdy leżałem w łóżku, wpatrując się w okno, zmęczony sam nie wiem czym, nic nie robiłem, a i tak odczuwałem straszliwe zmęczenie.
- Dobrze, trochę gardło mnie boli - Wyznałem, gdy podszedł do mnie, kładąc dłoń na mojej dłoni.
- Może powinienem wezwać Lalah, niech cię sprawdzi i upewni się, że nic ci nie jest - Gdy to powiedział, od razu pokiwałem przecząco głową, wymiotuję i nie mogę jeść, bo jestem aniołem, to nic niezwykłego nie trzeba nikogo do tego wzywać.
- Nie, Sorey nie ma potrzeby, nic mi nie będzie, to tylko gorszy okres w ciąży będzie dobrze, nie musisz wzywać pani jeziora - Nie chcąc, aby wprowadził swój plan w życie, głośno podkreśliłem swój sprzeciw, by wiedział, co myślę i najważniejsze, aby odpuścił temat.
- Martwię się o ciebie..
- Nie ma o co, nic nam nie jest. To pewnie tylko przejściowe nie martw się i jeśli możesz, zrób mi proszę herbatkę, trochę piecze mnie gardło - Poprosiłem o ciepły napój, by pozbyć się niechcianego pieczenia w gardle i poczucia głody, który cały czas mi doskwierał, jednocześnie nie pozwalając mi jeść. Ta ciąża naprawdę zaczyna mi ciążyć, stając się coraz to bardziej problematyczna. Na szczęście jestem dobrej myśli, noszę w sobie nasze dziecko, które będzie podobne do nas i tylko to ma znaczenie, przetrwam ten ból, ten jeden jedyny raz dla skarba którego noszę w sobie.
<Pasterzyku/ C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz