wtorek, 23 kwietnia 2024

Od Haru CD Daisuke

Zmęczony otworzyłem oczy, nie specjalnie chcąc się ze snu wybudzać, dlaczego mnie budzi? Przecież tak niewiele dziś spałem.
- Nie śpię, nie śpię - Ziewnąlem cicho, rozciągając się leniwie, czując ból rozchodzący się po całym moim biednym ciele. Takie spanie nie było przyjemne, ale z tego, co widzę, bardzo pomogło to mojemu narzeczonemu.. - Jak się czujesz? - Dopytałem, patrząc mu prosto w oczy, chwytając jego dłoń, którą ucałowałem..
- Czuje się lepiej - Odpowiedział, krótko wstając z łóżka, coś tam sobie planując w głowie. - Co ty na to, abyśmy dziś wyszli na jakiś spacer i na dobry obiad? - Zaproponował, czym lekko mnie zaskoczył. Myślałem, że on nie będzie chciał opuszczać rezydencji bez większego powodu, który mógłby go do tego zmusić.
- Chcesz iść tam, gdzie byliśmy ostatnio? - Zapytałem, naprawdę zdziwiony tą propozycją w końcu wydawało mi się, że nie ma na to ochoty, odkąd miał te swoje gorsze dni.
- Nie, tam nie pójdziemy, nie chcę znów spotkać tego kelnera, który ewidentnie coś do ciebie ma - A to mi się w ogóle nie podoba, drażni mnie jego osoba - Burknął, czego naprawdę nie rozumiałem, przecież mówiłem mu, że nie musi być zazdrosny, kocham tylko jego i nigdy nie spojrzę na nikogo innego, w taki sposób, w jaki patrzę na niego.
- A ty wciąż wspominasz tamtego kelnerka? - Zdziwiony pokręciłem głową, nie rozumiejąc jego zazdrość, co prawda zazdrość jest zdrowa, ale jeśli mówię mu, że nie dostrzegam tego dziwnego zachowania kelnera, to znaczy, że na niego tak nie patrzę, jak patrzę na narzeczonego.
- Oczywiście, że tak, ten facet coś do ciebie miał i to mnie zdecydowało, dlatego pójdziemy do innego miejsca, gdzie będzie ładnie, bogato i nie będzie tego głupiego kelnera - Stwierdził, z czym już nie chciałem się kłócić, niech on zdecyduje, gdzie pójdziemy i kiedy pójdziemy, ja się zdecydowanie nie będę w to wtrącać tylko przyjemne to bez gadania.
- W porządku, możemy iść, gdzie tylko będziesz chciał i kiedy tylko będziesz chciał - Wstając z łóżka, ucałowałem jego usta, szczerząc się głupkowato do niego.
- I tak ma właśnie być, a teraz idź, napij się kawy, a później uciekaj się umyć, ubrać, mówiąc prosto, musisz się ogarnąć, za chwilę będzie śniadania, a po nim możemy opuścić rezydencję, aby trochę sobie spędzić czasu poza murami budynku, mam już dość zamknięcia - Wszystko zaplanował, musząc mieć wszystko dopięte na ostatni guzik.
- Oczywiście, wszystko się zrobi, tak jak mój pan chce - Kolejny raz ucałowałem jego dłoń, robiąc wszystko to, co zostało mi przez niego zaplanowane.
Gotowy czysty, pachnący i z ułożonymi włosami opuściłem łazienkę, mogąc rozpocząć śniadanie z moim ukochanym, który znów przyglądał mi się z uwagą.
Tym razem doskonale wiedziałem, dlaczego tak jest, moje włosy z jakiegoś powodu tak ułożone bardzo mi imponują, ja sam nie wiem, co w nich widzi, ale dla mnie to tylko włosy. Najważniejsze jednak, że on jest z tego powodu szczęśliwy.
Po śniadaniu mogliśmy wszystko zebrać razem z zaproszeniami, które mogliśmy wysłać, a raczej mój panicz to zrobi, bo w końcu to on trzymał zaproszenia w rękach.

<Paniczu? C:> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz