wtorek, 16 kwietnia 2024

Od Daisuke CD Haru

 Jego mały podarunek i słowa odrobinę mnie zaskoczyły. Po pierwsze to ja się nie spodziewałem, że on mi coś kupi. Po co miałby to robić? Jeżeli czegoś chciałem, zaraz to sobie sprawiałem, i raczej miał tego świadomość. Moim jedynym ograniczeniem były obowiązki, które musiałem wykonać z sumiennością, by w końcu móc odpocząć i pozwolić sobie na chwilę odetchnięcia. Dzisiaj nie wykonałem swoich obowiązków, zatem nici z przyjemności. A ten mnie tutaj obdarowuje drobnymi podarunkami. I to jeszcze za swoje ostatnie pieniądze, oddając mi resztę. To już w ogóle było dla mnie abstrakcją. 
- Tak więc miałeś swoje ostatnie oszczędności, za które kupiłeś mi słodycze, i też oddałeś mi resztę, którą miałeś zatrzymać dla siebie? – zapytałem, musząc to wszystko sobie poukładać w głowie. 
- No bo to są twoje pieniądze, nie moje – wyjaśnił, czego jeszcze bardziej nie rozumiałem. 
- Niedługo te pieniądze będą nasze. Właściwie, to już są, bo ten ślub będzie czystą formalnością – odpowiedziałem, nie mając z tym żadnego problemu, że może brać moje pieniądze. W końcu, po raz pierwszy od dawna mam kogoś, na kim naprawdę mi zależy, czyli jego. To chyba jest całkowicie normalne, że chcę zapewnić mu wszystko i jeszcze więcej. Chciałem go rozpieszczać. Chciałem, by był szczęśliwy. To chyba nic złego, że tego chciałem. 
- Mimo wszystko nie chcę cię wykorzystywać – odparł, oczywiście mocno trzymając się swojego zdania. Co za uparciuch z niego. Aż ręce opadają.
- A jak ci powiem, że chcę, być mnie wykorzystywał? Nie przeszkadza mi to pod warunkiem, że ty to robisz – powiedziałem, już tak odrobinkę zrezygnowany. Mimo wszystko chciałem mu dać znać, że nie mam z tym żadnego problemu. 
- I tak cię już tak trochę wykorzystuję. A tak trochę się odwdzięczam. I takie małe podarunki z reguły trochę podnoszą na duchu – wyznał, uśmiechając się do mnie szeroko. 
- W istocie, podnoszą. Dziękuję ci za to – odpowiedziałem, po czym ucałowałem go w policzek. – Zjemy później, teraz chcę dokończyć zaproszenia – dodałem, odkładając pudełeczko na blat i wracając do swojej pracy. 
- Pomóc ci? – spytał, od razu chętny do roboty. 
- A potrafisz kaligraficznie pisać? – odpowiedziałem pytaniem pilnując się, by moje pismo było idealnie prosto, literki były pisane pod idealnym kątem, no i też zawijasy były idealne. W końcu, było to zaproszenie na nasz ślub, także ono musiało być idealne. 
- No, tak nie do końca... – przyznał, a ja nie miałem z tym problemu. Trochę się tego domyślałem. Nie jest to coś, co jest niezbędne do życia, dlatego tego nie potrafi. Na moje szczęście lub nieszczęście bylem do tego... w sumie, to nie byłem do tego zmuszany, to mi się całkiem podobało. Te pierwsze lekcje były okropne, owszem, ale z czasem naprawdę to polubiłem. To było naprawdę satysfakcjonujące, kiedy takie piękne liter wychodziły spod mojego pióra. 
- Tak myślałem. Więc je wyślesz. Ale nie dzisiaj, w taki deszcz cię nie wyślę, jeszcze się pochorujesz. Odpocznij, wypij coś ciepłego, rozgrzej się, a ja tu wszystko napiszę – powiedziałem, a chwilę przestając pisać, by posłać mu ciepły uśmiech. Teraz, kiedy już coś robiłem, czułem się lepiej. W końcu byłem potrzebny i nadawałem się do czegoś, a nie tylko do leżenia w łóżku.

<Piesku? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz