Na początku byłem wściekły na mojego narzeczonego. A niech idzie w cholerę, najlepiej do tego kelnera, i do tej pracy, w której nie ma przyszłości, tylko niech mi później nie narzeka, że jest w niej nieszczęśliwy i się nie spełnia. Ja tu na rzęsach staję, by odzyskać dla niego pracę, nie idąc na skróty, czyszcząc jego dobre imię, a ten mi mówi nie. Jeszcze się okaże, że i urodziny mu się nie spodobają, i ślub będzie nie taki, i w ogóle wszystko będzie na nie, i na ślubnym kobiercu też mi powie nie.
Po powrocie do rezydencji próbowałem się chwilę przespać, ale dalej przeżywałem tę kłótnię. Jakie w końcu było inne racjonalne wytłumaczenie jego zachowania? Nie ma przecież powodu, by tam nie wrócić. Kto będzie na niego niby krzywo patrzył? Znaczy, owszem, pewnie znajdzie się kilka takich idiotów, ale szybko Haru sprowadziłby ich do pionu pokazując, co tak naprawdę zrobi. Z nim ta straż w końcu zacznie funkcjonować poprawnie. To musiał być ten chłopak. Albo ktoś inny, równie ładny. Zdawałem sobie sprawę, że ostatnio nie prezentowałem się najlepiej. I cienie pod oczami, i włosy nie te, i twarz również jakaś taka zmęczona, więc to oczywiste, że patrzy na inne, ładniejsze osoby. W przeciwnym razie Haru jakoś by mnie skomplementował, a ostatnio – nic. Czyli mu się nie podobam. Na samo wspomnienie poczułem lód w żołądku. Czyżby babka z Kaito wygrali, i pomimo wygranej sprawy, stracę przez nich Haru? I to z mojej winy.
– A na was to w ogóle ostatnio uwagi nie zwracałem – zwróciłem się do kotek, które weszły mi na kolana, kiedy próbowałem wstać z łóżka. Skoro nie mogłem spać, tylko myślałem, jak bardzo oddalam się od Haru, to już wolę się zająć pracą, by o tym nie myśleć i się nie stresować. Stresu ostatnio miałem za dużo, a on nie jest do końca zdrowy. I jeszcze sprawia, że się gorzej wygląda. A może ostatnio za dużo się stresowałem, i zacząłem gorzej wyglądać. I dlatego patrzy za ładniejszymi. Dwadzieścia osiem lat... przecież to prawie jak trzydzieści. A trzydzieści to mnóstwo. Do trzydziestki miałem już się dzieci dorobić, a tymczasem nawet zajęty oficjalnie nie jestem. A dzieci też stoją pod znakiem zapytania. – Trochę cieplej się zrobi i będziecie wychodzić na dwór. A do tego czasu musicie tu jakoś przeżyć – dodałem, głaszcząc i jedną, i drugą. Nie mogłem być w ich kwestii niesprawiedliwy, bo jedna o drugą byłaby zazdrosna.
W oczekiwaniu na powrót Haru zająłem się rachunkami. Początkowo, pomimo zmęczenia, całkiem świetnie mi szło. Jednak Haru nie przychodził długo, a nawet i bardzo długo, przynajmniej dla mnie. Już trochę się zaczynałem martwić o niego. Może i byłem na niego zły, ale i tak się o niego martwiłem. Możliwe, że niektórzy dalej go mogą pamiętać ze sprawy z handlem kobiet, i to niekoniecznie dobrzy ludzie, tak więc niebezpieczeństwo groziło mu cały czas. Oby teraz tylko mi się nic nie stało. Albo nie wpadł na żaden głupi pomysł.
W pewnym momencie zauważyłem, że ciężko mi jest utrzymać głowę, i dlatego więc oparłem ją o swoją rękę. Ale nawet i to po pewnym czasie stało się dla mnie trudne do utrzymania, więc położyłem głowę na rękach, dalej uparcie licząc. I jakoś tak te powieki robiły się cięższe, i coraz trudniej było je utrzymać otwarte, i chyba w końcu zasnąłem.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz