Spałem jak zabity do samego ranka, wybudzając się, dopiero gdy słońce uderzyło mnie prosto w twarz, co akurat w ogóle mi się nie podobało, jak ja nie lubię, gdy ktoś lub coś daje mi jasno do zrozumienia, że to już czas, aby wstać..
Westchnąłem niezadowolony, przecierając dłonią zaspane oczy, zerkając na drugą stronę łóżka. Oczywiście Daisuke nie było co, w żadnym wypadku mnie nie zaskakiwało, on zawsze był porannym ptaszkiem, a ja cóż zawsze lubiłem dobrze się wyspać.
- Daisuke? Dlaczego jeszcze nie śpisz? - Widząc go przy biurku, od razu zwróciłem na niego uwagę, chcąc zrozumieć, co go trapi i dlaczego nie jest ze mną w łóżku.
- Nie mogłem już spać, wyspałem się i dzień dobry - Odpowiedział, witając się ze mną, dopiero w tej chwili pokazując mi swoją bladą twarz i wielkie siniaki pod oczami, czy on w nocy spał? A jeśli nie spał to dla czego? Co się takiego wydarzyło?
- Nie mogłeś? Dlaczego? Co się stało? Coś cię niepokoi? - Zapytałem, wstając z łóżka, z widocznym zmartwieniem, wymalowanym na mojej twarzy.
- Nie, wszystko jest w porządku - Stwierdził, ewidentnie mnie okłamując, a przecież mieliśmy być dla siebie szczerzy czyż nie?
- Proszę cię, nie kłam mnie, ja cię nie okłamuje, dlatego proszę, żebyś i ty tego nie robił, widzę przecież, że coś jest nie tak, masz bardzo bladą twarz, zdecydowanie bardziej bladą niż na co dzień. I siniaki pod oczami wyglądają tak, jakby cię ktoś pobił - Wytłumaczyłem, niechcący a żeby mnie okłamywał ani niczego przede mną ukrywał, naturalnie rozumiem, że są rzeczy, których nie chce mi powiedzieć, jednak niech mi, że tego nie chce, a nie oszukuje, bo tak jak on nie chce być oszukiwany, tak i ja tego nie chcę.
Daisuke westchnął ciężko, na chwilę uciekając gdzieś wzrokiem, tak jakby zastanawiał się nad tym, co chcę zrobić, co mi powiedzieć lub jak to zrobić. Sądzę, że powinien powiedzieć to z łatwością przecież to nic wielkiego prawda? A może jednak zaczynam się niepokoić.
- Miałem koszmar, znów śnił mi się Kaito, dlatego to nic takiego - A więc to o to chodzi, nie dziwie się więc, że nie chciał mi o tym mówić, nie chce, żebym się o niego martwił, problem w tym, że jeśli mi nic nie mówi, martwię się o niego jeszcze bardziej.
- To nic takiego? Dla ciebie to jednak dużo i dobrze to wiem, nie mogę ci za wiele na ten temat pomóc, mogę tylko przy tobie być i wesprzeć jeśli tylko będziesz tego pogrzebał - Przyznałem, ciepło się do niego uśmiechając, podchodząc bliżej mojego narzeczonego, którego ucałowałem w czoło.
Mój panicz uśmiechnął się do mnie łagodnie, wstając z krzesła, aby mógł przytulić się do mnie, a właśnie wtedy poczułem, jak strasznie spięty był. Mój biedaczek jak strasznie źle musiał się czuć, gdy ja w nocy spałem, a on siedział i zapewne rozmyślał o tym koszmarze.
- Proszę cię, następnym razem, gdy obudzi cię jakiś koszmar, obudź mnie, abym mógł cię wspierać w tym problemie - Poprosiłem, głaszcząc go po plecach.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz