Przede wszystkim, musiałem się ogarnąć i przyszykować, by wypaść jak najlepiej. W końcu za chwilę schodzę do osoby, która nie może mnie widzieć w takim stanie. Haru też nie powinien, i nie pozwoliłbym na to, gdybym wiedział, jak wyglądam. Dopiero mój narzeczony mnie uświadomił, że wyglądam, jak... cóż, nie najkorzystniej, delikatnie to ujmując.
Nie wyprowadzając go z błędu udałem się do łazienki. Po tym śniadaniu wcale nie idę spać. Musimy udać się do miasta, po koperty i kartki, na których napiszę zaproszenia. Miałem plan na ten dzień i nic go nie zepsuje, nawet moje gorsze samopoczucie. Chociażbym się miał na nogach słaniać, zrobię dzisiaj wszystko to, co sobie zaplanowałem, a zaplanowałem naprawdę sporo.
Tak więc ogarnąłem się, ubrałem jedne z lepszych ubrań, troszkę starałem się zakryć te przeklęte sińce pod oczami, ułożyłem włosy, i dopiero po tym opuściłem pomieszczenie, zwalniając je dla mojego narzeczonego. On też się musi w końcu wyszykować. Co prawda, ma znacznie łatwiejszą robotę ode mnie, ponieważ prezentował się naprawdę dobrze. Nigdy w życiu bym nie podejrzewał siebie o to, że doprowadzę się do takiego stanu, że mój zwyczajny narzeczony będzie się prezentował lepiej ode mnie.
- Jak się prezentuję? – spytałem, stając przed nim, kiedy w końcu wyszedł z łazienki, a ja dodałem do swojego stroju kilka błyszczących dodatków, aby odwrócić trochę bardziej przykuwały wzrok niż te moje cienie pod oczami. Czyli dwie godziny snu to za mało. Dobrze wiedzieć na przyszłość. Czułem się paskudnie, oczy mnie piekły, ale to nic. Muszę wypić kawę, coś zjeść, rozbudzić się, skupić, i wszystko będzie dobrze. Albo raczej względnie dobrze.
- Jakbyś potrzebował odpoczynku i snu – odpowiedział, patrząc na mnie z tym swoim zmartwieniem.
- Czyli paskudnie. Na szczęście mamy ciebie, wyglądasz dobrze za nas dwóch – odparłem, podchodząc do drzwi. – Chodźmy, mamy mało czasu, a wiele do zrobienia – pospieszyłem go, troszkę mając poczucie, że tracimy czas.
Haru nie skomentował moich słów, tylko posłusznie za mną poszedł. Panienka Amano już siedziała przy stole, dlatego przywitaliśmy się z nią i w oczekiwaniu na podania nam śniadania, wykorzystałem całe swoje skupienie oraz urok osobisty, by ten czas zająć niezobowiązującą rozmową. To w końcu należało do obowiązku gospodarza. No i też chciałem sprawić, by panienka poczuła się tutaj dobrze, i by zgodziła się na złożenie zeznań wraz ze mną. Im więcej osób by było, tym lepiej dla nas, bo trudniej będzie się mu wybronić.
- Przemyślałaś naszą sprawę? – spytałem, kiedy co nieco zjedliśmy. Z tego co widziałem, Haru i dziewczyna zjedli całkiem dużo, ja tak nieco mniej. Po tym koszmarze znów się cofnąłem, jak chodzi o mój powrót do zdrowia, a już było dobrze... znaczy, może nie dobrze, ale lepiej.
- Trochę. I nie wiem, czy chcę tak ryzykować. Moja rodzina jest w dosyć trudnej sytuacji finansowej, i jeszcze mój narzeczony ma dosyć dobrą relację Kaito, więc pewnie uwierzy, nie mnie, a jemu. I zerwie zaręczyny, a tylko ten ślub mi pomoże uciec z bankructwa – wyjaśniła, zaraz ocierając kąciki oczu, najpewniej z łez. A więc to stąd mi się kojarzyło to nazwisko... upadający biznes. To oczywiste, że w takich sytuacjach najpewniejszą opcją jest wkupienie się w bogatszą rodzinę. Dziewczyna może się czuć, jakby była pod ścianą. Chcąc okazać jej wsparcie, chwyciłem jej dłoń, kciukiem gładząc jej wierzch.
- Im więcej osób zgłosi oskarżenia wobec niego, tym większa kara będzie mu przydzielona. Ktoś taki jak on zasługuje na karę, nie możemy pozwolić, by chodził on wolno. A jeśli twój narzeczony zbagatelizuje takie oskarżenia, to znaczy, że jest ciebie wart. Jesteś cudowną dziewczyną, i zasługujesz na szczęcie oraz wsparcie. O pieniądze też się nie martw, pomogę ci z tym i zapewnię pracę – dodałem, po czym delikatnie ucałowałem jej wierzch. – Czuj się tutaj swobodnie i nie spiesz się z odejściem. A jakbyś potrzebowała czegoś, zapraszam do mnie – dodałem, z łagodnym uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła go lekko, podziękowała mi, a następnie opuściła jadalnie, by udać się na odpoczynek. – Mówiłem ci, że nie nadaję się na takie pocieszanie. Tobie by to lepiej poszło – odparłem, kiedy zostaliśmy w pomieszczeniu sami. Nie byłem do końca pewien, czy moje słowa ją przekonały. Starałem się połączyć przekonanie jej i pocieszenie, wykorzystując swój urok osobisty, i... chyba nie wyszło mi najlepiej.
<Piesku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz