Czy ja miałem kogoś, kogo chciałby zaprosić na nasze wesele? Rodziny nie miałem, a jedyną osobą, z którą miałem jakikolwiek bliski kontakt, była moja przyjaciółka, ale po tym, co się wydarzyło z eliksirem miłości, nie wiem, czy chciałbym, aby była na naszym weselu, tak to fakt, nie ona mi go podała, ale mimo wszystko nie czułbym się komfortowo, tym bardziej że mój panicz musiał, widzieć to wszystko, co robiłem, czując, że ją kocham, chociaż tak naprawdę nie kochałem..
- To mamy już cztery osoby, wygląda na to, że nasz ślub będzie naprawdę w cichy i skromny, a to mi nawet odpowiada - Przyznałem, zadowolony podchodząc do biurka tuż obok niego.
- A co z gośćmi z twojej strony? - Zapytał, chcąc abym ja sam też powiedział, kogo chciałbym widzieć na naszym ślubie.
- Z mojej? Szczerze powiedziawszy, ja nie mam nikogo bliskiego, ale może moich kolegów z pracy tych najbliższych - Zaproponowałem, czując, że w takim ważnym dniu chciałbym, aby byli tutaj ze mną, nawet jeśli czasem wkurzają mnie jak nikt inny na tym świecie.
- Byleby nie straż królewską ich naprawdę nie lubię - Stwierdził, co naturalnie rozumiałem, w końcu potraktowali go naprawdę bardzo źle. A jeden z nich nawet próbował go skrzywdzić, a to powoduje, że jeszcze bardziej nie chciałbym, aby któryś z nich tam z nami był.
- Nie, nie spokojnie myślałem o Shinnosuke, Mahoro, Teppei, Yukihiro naszego szefa i może Ryu, aby nie myślał, że jest gorszy i oczywiście Ryo - Wymieniłem każdego, kogo chciałbym zobaczyć na naszym ślubie, mając nadzieję, że mój pani nie będzie miał problemów z Ryo, którego nie do końca lubi, ale którego lubiłem ja i którego chciałem bardzo zaprosić na nasz ślub.
Daisuke westchnął ciężko, zapisując po kolei wszystkie imiona i nazwiska, które zdążył poznać, pracując ze mną straży.
- Ale, że Ryo? Nie możemy go pominąć? Przecież on nie musiałby być z nami w tak ważnym dniu - Mruknął niezadowolony, oczywiście mimo wszystko zapisując jego imię i nazwisko, tak jak tego chciałem.
- Tak, chciałbym, aby był na naszym ślubie i weselu, lubię go i wiem, jakie masz do niego podejście. Ale myślę, że byłbym zadowolony, gdybyś chociaż ten jeden raz przełknął jego obecność i pozwolił mu być w tym dniu z nami - Wytłumaczyłem, w końcu tak jak on miałem prawo zdecydować, kogo chcę na naszym ślubie.
- No dobrze, już dobrze, niech już będzie na naszym ślubie, jeżeli sprawić ci to taką satysfakcję - Zgodził się, wywołując na moich ustach uśmiech.
Kochany, mimo że nie przepada za tym człowiekiem, chcę sprawić mi przyjemność, a to cenię w nim najbardziej.
- Dziękuję - Zadowolony ucałowałem go w policzek, siadają obok niego na krześle, przyglądając się uważnie tej liście.
- Jest ktoś jeszcze, kogo chciałbyś zaprosić? - Dopytał, zerkając na mnie wyczekująco, chyba mając nadzieję, że jeszcze kogoś mu zaproponuje.
- Nie, niestety nie, nie mam już nikogo, kogo lubię i kogo chciałbym zaprosić na nasze wesele, poza tym podoba mi się to, że byłoby takie małe i spokojne. Nie potrzebuję za dużo ludzi, bo najważniejsze, abyś był ze mną tylko ty - Przyznałem, uśmiechając się do niego ciepło.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz