Sorey naprawdę chciał dobrze, chciał, abym był szczęśliwy, ale ja jestem szczęśliwy, a to właśnie dlatego, że mąż, za którym tyle lat tęskniłem był dziś tu ze mną. Tylko to miało dla mnie znaczenie i tylko to dawało mi chęć do dalszego życia na tym świecie, bez niego pewien już dawno bym zakończył swoje życie lub pogrążył się, upadając swoją duszę i ciało.
- Kochanie naprawdę nie chcę tam iść, to fakt mówiłem ci, że chętnie bym poszedł, ale nie chcę tam być bez ciebie - Wyjaśniłem, chwytając jego dłonie, które były jak zawsze tak przyjemnie ciepłe.
- Miki, przecież już ci mówiłem, że ja tam nie pójdę, ty znasz dobrze tego mężczyznę, a nasza sąsiadka mnie nie lubi - Odparł, oczywiście jak zwykle myśląc o mnie, a nie o sobie, a tak być nie powinno, niech pomyśli o sobie o nas, bo to jest ważniejsze.
- Sorey skarbie ty moje, ja bardziej niż wyjścia do sąsiada wolałbym spędzić czas z tobą, chciałbym kolację przy świecach, pyszną kolację oczywiście, odrobinę słodkiego wina a później chciałbym spędzić całą noc z mężem w łóżku, nie musząc się martwić o to, że znów mi gdzieś pójdzie - Wyszeptałem, stając na palcach, aby złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku.
Sorey z chęcią odwzajemnił pocałunek, kładąc dłonie na moich biodrach.
- Przecież jestem teraz przy tobie i będę już każdej nocy, wina i romantycznej kolacji nie mogę ci zagwarantować, bo przy dzieciach może nie być takiej możliwości - Wyznał gdy tylko oderwaliśmy się od swoich ust, mogąc spojrzeć głęboko w swoje oczy.
- Gdy się chce, to wszystko się potrafi zrobić mój drogi, nawet jeśli wydaje się to być niemożliwe - Stwierdziłem, niczym się nie zniechęcając, w końcu mieliśmy już wcześniej dzieci i był czas na wszystko, na romantyczne kolacje, na wino, wspólne kąpiele, a nawet seks, teraz już nie jest tak samo, ale jeśli tylko nad tym popracujemy, może tak właśnie być, dla chcącego naprawdę nic trudnego.
- Może i masz rację, wiesz jednak, że wciąż się uczę, poznaje świat i czasem czuję, że nie nadaje się jeszcze na rodzica, może to wszystko było za szybko - Zaskoczył mnie tym, czyżby tego żałował?
- Żałujesz tego, że jesteśmy rodziną? - Zapytałem, trochę martwiąc się odpowiedzią..
- Nie Miki oczywiście, że nie, ja po prostu boję się o ciebie i o dzieci, boję się, że zawodowe i boję się, że jest ci ze mną źle, bo nie daje ci tego, czego chcesz - Po jego słowach uśmiechnąłem się łagodnie, kładąc dłonie na jego policzkach.
- Nie martw się, wszystko, co robisz, jest tak, jak być powinno, obiecuję ci, że jeśli kiedyś się to zmieni, to ci o tym powiem, ale teraz się już o to nie martw, masz mnie, a ja mam cię, mamy dzieci i niczego więcej nam nie trzeba i bardzo cię proszę, nie myśl już o tym, rozmawialiśmy o czymś innym, a znów rozmawiamy o czym innym. Spójrz, rosół się już gotuje, a my możemy odpocząć, możemy spędzić trochę czasu sami, gdy dzieci są w szkole - Wyjaśniłem, całując go w usta, które tak bardzo kochałem.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz