Przyznam, lekko mnie zdziwiło to, co mi przed chwilą powiedział, że niby z powodu kogo miałbym zostać tu w tym miejscu? Przepraszam bardzo, ale o co mu w ogóle chodzi? Czasem naprawdę go nie pojmuje, czy on mi teraz próbuje wmówić, że go zdradzam lub chcę zdradzić? O nie, nie, na to się nie mogę zgodzić.
- Niby z powodu kogo lub czego miałbym tu zostać? Nie rozumiem, co próbujesz mi w tej sytuacji wmówić - Niezadowolony rzuciłem mu pełne obrazy spojrzenie, zastanawiając się nad tym, jak powinienem się teraz zachować, obrazić się czy jednak nie..
- No nie wiem, ten młody kelner wydawał się bardzo młody i przystojny, skąd wiem, czy nie miałbyś na niego ochoty, dla tego nie chcesz odejść z tego miejsca - No i to był cios poniżej pasa, jak on mógł mi coś takiego zarzucać? Czy ja to kiedyś zdradziłem? No nie, a czy zrobiłem coś, aby był o mnie zazdrosny? Jego zdaniem i owszem, ale moim nie, ja nigdy nie chciałem zrobić niczego wbrew jego osobie, dlaczego on tego nie rozumie? Co dziś w niego wstąpiło?
- Co? Ty chyba nie mówisz poważnie? - Zdziwiony aż przystanąłem, nie wiedząc jak mam na to zareagować, to co mówił, było przegięciem, szkoda tylko, że on tego nie dostrzegał.
- Mówię bardzo poważnie, gdyby tak nie było, chętnie byś wrócił do straży - Stwierdził, złoszcząc się na mnie, kiedy ja tak naprawdę nic złego nie zrobiłem, nawet nie patrzyłem na tego kelnera, ale on chyba sądzi inaczej, jak mamy trwać w zdrowym związku, kiedy on wiecznie w każdym widzi moją zdradę? To powoli staje się bardzo męczące.
- Wiesz, co jak masz zamiar opowiadać takie brednie, to lepiej wróć do rezydencji, połóż się do łóżka i idź spać, bo bredzisz, ale tak okropnie bredzisz, że słuchać coś nie mogę - Stwierdziłem, naprawdę na niego wściekły, mój narzeczony staje się coraz gorszy, a to sprawia mi nie tylko przykrość ale i wprowadza w złość.
- Oczywiście ja bredzę, ale to ty nie chcesz wrócić do straży - A on znów swoje, mój panie ależ on jest upierdliwy i zaczyna się robić męczący, zdecydowanie brakuje mu porządnej dawki snu.
- Nie chcę, bo będą na mnie tam krzywo patrzeć - Wyjaśniłem, mając nadzieję, że to do niego dotrze, oczywiście pragnę tam wrócić, ale nie wiem, czy dam sobie radę znosząc te wszystkie spojrzenia i nienawiść w oczach moich kolegów.
- Guzik prawda, chodzi ci o tego chłopca, na którego na pewno lecisz - Te słowa spowodowały, że już odechciało mi się z nim rozmawiać, nie będę tak dawał się traktować, albo to zrozumie, albo zostanie sam.
- O nie, tak ja z tobą rozmawiać nie będę, idę stąd sam wracaj do rezydencji, cześć - Mruknąłem, chcąc już pójść w swoją stronę, gdzie? To nie miało znaczenia skoro i tak go zdradzam to, co za różnica gdzie się wybiorę i tam będę obwiniany o to samo, a więc chyba nic złego się nie stanie.
- A ty się gdzie wybierasz? - Nagle się mną zainteresował, już go nie zdradzam?
- Gdzieś gdzie nie ma obrażonego księcia - Stwierdziłem, zostawiając go samego, nie f wraca do rezydencji, ja może wrócę wieczorem a może nawet i nie.
<Paniczu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz