Tej nocy spało mi się naprawdę dobrze, nikt ani nic nie było w stanie mnie obudzić, aż do rana, o czym poinformował mnie zegar .dający znać o godzinie odpowiedniej do wstania z łóżka..
Rozciągając się leniwie, przetarłem zaspane oczy, zerkając na męża, który wciąż spał jak zabity, no tak on to nie lubił wstawać zbyt wcześnie.
- Sorey wstawaj, trzeba odwiedzić dzieci do szkoły - Zwróciłem się do męża, delikatnie go szturchając.
- Pięć minut owieczko - Odezwał się, przez sen przewracając się na drugi bok.
No tak tego można było się po nim spodziewać, kręcąc głową, wstałem z łóżka, idąc zająć się dziećmi, może, gdy już będą gotowe do wyjścia, a i ja będę gotowy, to Sorey wstanie, a jeśli nie to, cóż pójdę sam.
Tak jak wszystko sobie poukładałem w głowie, tak też wszystko zrobiłem, dzieci były już gotowe, do wyjścia jedząc śniadanie, a i ja mogłem już wychodzić tylko Sorey jeszcze spał jak zabity.
- Sorey wstań, już musimy wychodzić - Starałem się znów go obudzić. Widząc, że nie jest to wcale takie proste, jak mi się wydawało.
- Jeszcze pięć minut - I znów to samo, ja mogę mówić, prosić i nic to nie daje, a czas leci.
Wzdychając ciężko, usiadłem okrakiem na jego biodrach, zbliżając się do jego ucha, delikatnie go podgryzając.
- Wstań, proszę, w innym wypadku pójdę sam - To spowodowało, że Sorey od razu otworzył oczy, patrząc na mnie z niezadowoleniem..
- Nie ma mowy, już wstaję i się szykuje - Odezwał się, szybko wstając z łóżka, musząc mnie tym samym zrzucić z bioder. - Wybacz, już wstaję - Ucałował mnie w usta, wychodząc z naszej sypialni co i ja uczyniłem, wracając do dzieci, które zdążyły już zjeść swój posiłek, czekając na tatę który już po chwili zjawił się w kuchni.
- Idziemy - Pospieszył nas, chcąc jak najszybciej odprowadzić dzieci do szkoły.
No i w taki oto sposób już po chwili ruszyliśmy w drogę, odprowadzając dzieci do szkoły, gdzie były bezpieczne.
- Wracamy do domu? - Zapytał, chwytając moją dłoń.
- A zasłony? - Przypomniałem mu o tym drobnym szczególe, nie chcąc o tym zapomnieć.
- A no tak zapomniałem, chodźmy - Pociągnął mnie od razu za dłoń, uśmiechając się do mnie ciepło, prowadząc prosto do miasta, gdzie mogliśmy zobaczyć zasłony, naturalnie ja miałem wybrać zasłonę, jej długość, jej kolor, jej kształt, jak zawsze wszystko na mojej głowie.
- Może być ta? - Dopytywałem, chcąc znać również jego opinię co do wyboru zasłony.
- Ty wybierz, ja się na tym w ogóle nie znam, zaakceptuje twój wybór, jakikolwiek by on nie był - No i tego można było się po nim spodziewać, on się nie zna i tyle na temat.
- No dobrze, w takim razie wezmę to, czarny kolor zasłoni wszystko - Stwierdziłem, płacąc za towar, wracając do domu wraz z mężem który pilnował aby nic mi się nie stało.
Po dotarciu do domu naturalnie zawiesiłem zasłony. Wiedząc, że teraz już nikt nie będzie w stanie nad podglądać.
- Sąsiadka już teraz nie będzie nas podglądać ani w kuchni, ani w salonie - Stwierdziłem dumny, zerkając na męża. - Co myślisz?..
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz