Mój mąż był naprawdę niezwykły. I kochany. No i straszliwie zmęczony, a to przecież nie było wiele, co mu dzisiaj uczyniłem. No nic, może się po prostu ode mnie troszkę odzwyczaił. Muszę pamiętać, W jego ciało jest zupełnie inne od mojego, nie dość, że delikatniejsze, to jednak jeszcze starsze, znacznie więcej przeżył ode mnie. Nie widać tego po jego ślicznej buźce, dlatego musiałem o tym pamiętać.
Umyłem go dokładnie dbając o to, by każdy centymetr jego ciała był czysty, a po tym opatuliłem go ręcznikiem, dokładnie wycierając. Mój mąż był padnięty, niewiele kontaktował i w sumie, to w żaden sposób nie oponował. Lepiej dla mnie, mogłem z nim zrobić, co chcę, a chcę go oczywiście tylko położyć spać. Kiedy moja piękna Owieczka była sucha, owinąłem biodra ręcznikiem i bez problemu chwyciłem męża w swoje ramiona, zanosząc go do naszej sypialni. Tam oczywiście narzuciłem na jego ciało koszulę i położyłem go do łóżka. A potem?
Potem zostało mi sprzątanie.
Jak zazwyczaj nie miałem problemu z ogarnięciem domu po naszych małych igraszkach, skoro miałem siłę, to sprzątałem, jednakże dzisiaj miałem lenia. Dużego lenia. Najchętniej to bym się położył obok niego i może nawet poszedł spać. I może zaraz to zrobię?
Nie przejmując się kroplami spływającymi po moim ciele, szybko nałożyłem na swoje ciało spodenki i zabrałem się za sprzątanie. Starałem to wszystko ogarnąć jak najszybciej, co nie było takie proste. Nie kochaliśmy się jakoś bardzo długo, a brudu, jaki żeśmy wspólnie zrobili, było mnóstwo. A później jeszcze sobie zdałem sprawę, że czeka mnie pranie. Na samą myśl wyrwał się z moich ust jęk frustracji. Może zrobię je później? Coś się stanie z jeśli zrobię je za kilka godzin...? Nie wydaje mi się.
Zadowolony z siebie wróciłem do męża, by zaraz wtulić się w jego ciało. Mikleo coś mruknął przez sen, ale się nie obudził. A ja wpatrywałem się w niego tak długo, aż w końcu... Cóż, zasnąłem, zmęczony tym wszystkim. Pobyt w piekle był chyba bardziej męczący, niż początkowo myślałem. Dziesięć lat ciągłego czuwania i zamartwiania się o Mikleo było męczące i psychicznie, i fizycznie. Dobrze, że już tu jestem. I mogę go pilnować.
– Spaliłbym dla ciebie cały świat – wyszeptałem, delikatnie gładząc jego policzek. Zabiłbym każdego, kto tylko by na niego spojrzał. A konsekwencje? One się dla mnie nie liczyły.
Przysunąłem go bliżej siebie u zamknąłem oczy. Teraz, wszystko już było w porządku. Musiało być w porządku. Zero zmartwień i problemów; tylko nasza dwójka się w tej chwili liczyła. A później udamy się do ruin, tak jak chciał. Trochę się martwię, że może coś mu się stać, ale czuję, że tego potrzebuje. A jeszcze wpadnie na jakichś głupi pomysł i sam się gdzieś uda... Nie, nie, lepiej już się z nim udam i będę go pilnować. Tak będzie najlepiej i dla mnie, i dla niego.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz