Coś w środku podpowiadało mi, że to będzie trudny czas, zarówno dla niego, jak i odrobinę dla mnie. Nie do końca wiedziałem, co powinienem zrobić, jak mógłbym mu pomóc. Wiedziałem jedynie jedno: mam być przy nim. Być obok. Trwać. Czas pokaże, czy to wystarczy, ale w tej chwili ta myśl była dla mnie jedyną pewnością.
Od siebie mogę dodać tylko jedno, zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby go uszczęśliwić i dać mu ten spokój, którego tak bardzo potrzebuje.
Przyciągnąłem go do siebie, pozwalając, by wtulił się w moje ramiona. Moje dłonie odruchowo zaczęły delikatnie wędrować po jego plecach. Pod palcami czułem napięte mięśnie, sztywne jakby całe ciało chciało krzyczeć: *„jestem zmęczona, jestem zestresowana, wszystko mnie boli”*.
Moja biedna panienka… tak bardzo chciałbym zabrać od niej ten ból. Chciałbym przyjąć go na siebie, rozproszyć go w powietrzu, rozpuścić, by już nigdy do niej nie wrócił. Ale nie mogłem. Nawet jeśli serce rwało się do działania, ręce pozostawały bezsilne.
- Może czegoś potrzebujesz? - Zapytałem cicho, ostrożnie dobierając słowa, aby żadne z nich nie zabrzmiało jak wyrzut. - Mogę przynieść ci coś do picia. Może jakieś zioła? Pomogą rozluźnić mięśnie, a to chyba teraz bardzo by ci się przydało.
- Leż przy mnie, proszę… niczego więcej nie potrzebuję - Wyszeptała, chowając się jeszcze głębiej w moje ramiona.
Więc zostałem. Skoro to mogło ją uszczęśliwić, to kimże byłem, by jej to szczęście odbierać?
Zmęczona nieprzespaną nocą, w końcu odpłynęła w moich objęciach. Jej spokojny oddech ukoił i mnie, więc zasnąłem w swoim łóżku, u boku ukochanej osoby.
Nie wiem, ile spałem. Gdy się obudziłem, od razu zauważyłem, że Daisuke nie ma obok. Podniosłem się do siadu, zaspanym wzrokiem lustrując pomieszczenie. Po chwili do moich uszu dotarł delikatny szum wody dobiegający z łazienki.
Kąpiel. To dobrze. Teraz szczególnie powinien dbać o higienę, by nie narażać się na żadne powikłania psychiczne ani przypadkiem nie zabrudzić niczego krwią.
Sen już nie chciał wracać, więc podniosłem się i zszedłem do kuchni. Poprosiłem służbę o przygotowanie lekkiego, pożywnego posiłku dla mojej pani i czegoś bardziej treściwego dla mnie. Ostatnio czułem niedobór mięsa, a jako wilkołak… cóż, lepiej było temu zaradzić, zanim głód zrobiłby ze mnie problem.
Wróciłem do pokoju, zanim Daisuke zdążył wyjść z łazienki. Usiadłem i spokojnie czekałem, a czas wypełniałem zabawą z kotami, które, jak zawsze, domagały się swojej porcji uwagi. A ja… ja chętnie im ją dawałem, mając w tej chwili na to czas i spokój.
Moja panienka wróciła do mnie po kilkunastu minutach, wyglądając na jeszcze bardziej zmęczoną niż wcześniej. Cóż… miesiączka potrafiła wykończyć każdą kobietę, a choć sam nigdy tego nie doświadczyłem, z łatwością mogłem wyobrazić sobie, jak trudne bywały te dni. Widziałem to nie raz u naszych służących, drobne gesty, przytłumione spojrzenia, powolniejsze ruchy. Teraz podobne oznaki widziałem u niej.
- Jak się czujesz? - Zapytałem miękko, starając się, by w moim głosie nie było ani cienia pośpiechu czy presji. - Zaraz służba przyniesie nam posiłek. Poprosiłem też o zioła dla ciebie, żeby pomogły rozluźnić mięśnie. - Całą swoją uwagę skupiłem na niej, bo czułem, że właśnie tego w tej chwili potrzebuje, pełnej obecności, bez żadnych rozproszeń.
<Panienko? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz