Cicho westchnąłem, gdy usłyszałem słowa mojego męża. Oczywiście, teraz gdy jestem w stanie błogosławionym, mój mąż stanie się przesadnie przewrażliwionym, on naprawdę przesadza, nie jestem chory ani umierający, naprawdę mógłby traktować mnie jak zawsze.
- Sorey ty naprawdę przesadzasz - Burknąłem, mimo wszystko siadając na krześle, aby nie dyskutować z mężem, to i tak nie miało sensu, on ma czasem swój świat i swoje kredki. I z tego akurat się nie cieszę, gdyby nie jego przewrażliwione zachowanie wszystko byłoby dobrze
- Nie przesadzam, martwię się o ciebie i o nasze dziecko - Wyznał, podchodząc do mnie, aby ucałować moje czoło, uśmiechając się przy tym łagodnie.
- Rany, naszemu dziecku nic się nie stanie, ja nie jestem chory, abym teraz nic nie robił, siedząc jedynie na czterech literach - Burknąłem, będąc na maksa niezadowolonym, z tego, co się dzieje, jeszcze zanim dowiedział się o ciąży, traktował mnie normalnie a teraz.. Rany traktuje mnie jak jajko i, że niby tak ma być przez całą ciążę? Gdybym wiedział, że tak będzie, naprawdę poważnie zastanowiłbym się nad dzieckiem.
- Musisz odpoczywać, dużo odpoczywać. Teraz ja się tobą zaopiekuje, a ty proszę cię, odpoczywaj - Gdy to powiedział, znów wrócił do kończenia śniadania, które już po chwili pojawiło się na stole. - Smacznego - Dodał, siadając obok mnie, zabierając się za jedzenie.
- Dziękuję - Podziękowałem, uśmiechając się delikatnie do męża, zabierając się powoli za jedzonko, które było dobre jak na to, że jestem aniołem, który nie bardzo musi a i nawet chce jeść. To znaczy, teraz muszę zacząć, ze względu na dziecko, ale to tylko z tego powodu po wszystkim na pewno jedzenie mi na dobre już zbrzydnie.
Jedząc powoli, ale to bardzo powoli nie specjalnie mając na to ochotę, w końcu z wielkim trudne wykonałem zadanie, przez które czułem się niesamowicie zmęczony a przecież to tylko jedzenie, nic specjalnego, a mogło aż tak zmęczyć.
- Najedzony? - Słysząc to pytanie, kiwnąłem głową, starając się jakoś przetrawić to jedzenie, które z jednej strony mi smakowało i było potrzebne mojemu dziecku, ale z drugiej strony jako anioł w ogóle tego nie potrzebuję, a nawet nie chcę. To będzie ciężki czas i dla mnie i dla tego dziecka. - Wszystko dobrze? - Dopytał, widząc moje niezadowolenie wypisane na twarzy.
- Tak, tak nie jestem jajkiem, możesz nie przesadzać? - Poprosiłem, naprawdę nie chcąc się denerwować, jeśli teraz nie zacznę się troszeczkę stawiać, jestem pewien, że później będzie chciał wyręczać mnie w każdej możliwej sprawie, a ja tak nie chcę, jestem w stanie zrobić wszystko sam, to znaczy pewien nie wszystko w moim stanie jest mi dozwolone, jednakże myślę, że sprzątanie lub gotowanie to nic nadzwyczajnego i z tym jestem w stanie sobie poradzić nawet teraz.
- Nie traktuję cię jak jajko, po prostu martwię się o ciebie i nasze dziecko - Wyznał, podchodząc do mnie, aby położyć dłoń na moim brzuchu.
- Sorey, naprawdę? Temu dziecku nic się nie stanie, jeśli coś będę robił z umiarem, za to mi się coś stać może jeśli będziesz nie ograniczał. Zwariuję, a to nie pomoże ani dziecku, ani mi - Bardzo chciałem, aby zrozumiał co, czuję i co myślę, nie chcę być traktowany inaczej niż zazwyczaj i to chyba normalne, nikt nie chce być traktowany inaczej i albo mój mąż zacznie traktować mnie normalnie jak dotychczas, aby wezmę i wyprowadzę się na czas ciąży z domu... To znaczy, nie zrobię tego, ale troszeczkę postraszyć go mogę, by się uspokoił, dając mi swobodę, której potrzebuję tym bardziej w moim teraźniejszym stanie.
<Pasterzyku? C:>