poniedziałek, 10 stycznia 2022

Od Shōyō CD Taiki

 Miałem wrażenie, że kiedy czekałem na powrót mojego ukochanego czas dłuży mi się przeokropnie. Czy król mu uwierzy? I co się stanie, jeżeli nie? Znaczy, wiedziałem co, takie zachowanie jest uważane za zdradę króla, a za zdradę jest stryczek... na samą myśl o tym, że może stać się mu krzywda czułem nieprzyjemny ścisk w żołądku. Wiedziałem, że nic dobrego z tej pracy u króla nie wyniknie. Nawet nie wiem, czy będzie mógł tak łatwo odejść, bo to może być brane za dezercję, która jest również karana śmiercią. Chociaż, to chyba tyczy się tylko żołnierzy, a Taiki jest strażnikiem oraz szpiegiem. Skoro jednak król tak bardzo mu ufa, że uczynił go szpiegiem i osobiście wydał mu rozkaz, wątpliwe jest to, że tak łatwo go puści. 
Swoją drogą, to naprawdę niesamowite, jak Taiki wzbudza zaufanie u zupełnie obcych ludzi. Jest pierwszą i jedyną osobą, której powiedziałem o tym, jaką mam sytuacje w domu i z jakiego powodu, a to wszystko zanim zacząłem go kochać. Z tego co kojarzyłem, był także najbardziej zaufanym pracownikiem państwa Soga, przez co często siedział u nich do późnych godzin. A teraz wzbudził zaufanie u samego króla, który – jeżeli wierzyć słowom moich rodziców – jest strasznym paranoikiem. To jest troszkę przerażające. 
Pani Kato wesoło o czymś trajkotała, przygotowując posiłek, a ja zajmowałem się małym Sachiko, którego gaworzenie powoli zaczęło przeobrażać się w słowa. Dowiedziałem się od cioci mojego ukochanego, że podczas naszej nieobecności powiedział do niej „mama”, z czego była bardzo dumna. Nawet do mnie odezwał się „Sho”, co uważałem za niezwykle urocze. Co prawda, nie jest to moje pełne imię, ale i tak było mu zdecydowanie bliżej od Taiki’ego, który cały czas mówi do mnie Karotka. 
A propos Taiki’ego, w końcu usłyszałem ten cudowny dźwięk otwierających się drzwi. Pojawił się po chwili w kuchni, niby uśmiechnięty i wyluzowany, ale ja wiedziałem, że coś jest nie tak. Od samego rana był jakiś taki nieswój i nawet jeżeli bardzo się starał widziałem, że coś jest nie tak. 
- W końcu jesteś! Usiądź, zaraz kolacja będzie gotowa – odezwała się pani Kato, uśmiechając się pokrzepiająco do chłopaka. 
- Właściwie, to nie jestem głodny... – zaczął, czym lekko mnie zmartwił. Jedyne, co dzisiaj jedliśmy, to szybkie i niewielkie śniadanie przed wyjściem, a on teraz mówi, że nie jest głodny? Ta sytuacja naprawdę nim musiała wstrząsnąć, a ja w żaden sposób nie mogłem mu pomóc. 
- I tak ci trochę nałożę, więc siadaj – odpowiedziała kobieta tonem nieznoszącym sprzeciwu. Taiki westchnął ciężko i usiadł przy stole, uprzednio witając się ze mną pocałunkiem w policzek. Nie pytałem się go, czy wszystko w porządku, ponieważ wiedziałem, ze nie jest. Porozmawiam z nim później, jak już znajdziemy się w jego pokoju. 
- Długo ci zeszło, martwiłem się – powiedziałem cicho, przyglądając się mu uważnie. 
- Niepotrzebnie, poszedłem jeszcze na krótki spacer, musiałem troszkę pomyśleć – odparł, uśmiechając się do mnie przepraszająco. Nie byłem na niego zły, po prostu się martwiłem, że rozmowa poszła nie po jego myśli. 
Nagle Sachiko wyciągnął rączki w stronę Taiki’ego, co było niecodziennym widokiem. Taiki nigdy nie brał go na ręce, co więcej, on go nawet nie lubił, a dzieci ponoć wyczuwają, kiedy ktoś za nimi nie przepada. Mój narzeczony naprawdę musi mieć w sobie cos, co sprawia, że każdy mu ufa. 
- Chcesz go potrzymać? – spytałem, z rozbawieniem obserwując jego zaskoczenie zmieszane z lekkim obrzydzeniem. Czemu tak bardzo nie lubił tego dziecka, nie wiedziałem. Dziecko jak dziecko, czasem trochę popłacze, czasem trochę pośmieje, każdy z nas przez to przechodził. 
- Chyba podziękuję – odpowiedział, patrząc na dziecko spod przymrużonych oczu. Czy on znowu był o niego zazdrosny...? Tego też nie potrafiłem zrozumieć. Muszę go o to później spytać. 
- To jest Taiki. Taiki – powtórzyłem, za drugim razem mówiąc nieco wolniej i głośniej. Skoro mówił już mama i Sho, to imię Taiki’ego też powie. Albo chociaż spróbuje. 
- Daj spokój, i tak tego nie powtórzy – burknął niezadowolony. 
- Nie doceniasz go, Sachiko jest bardzo pojętnym dzieckiem – od razu obroniła go pani Kato, co w sumie było już naturalne. 
- Niech sobie będzie, mnie to nie obchodzi, tylko nie uczcie go na siłę mojego imienia – wymamrotał, pusząc policzki jak obrażone dziecko. 
- Taki! – odezwało się nagle dziecko, wywołując uśmiech na twarzy mojej oraz swojej mamy i zaskoczenie na twarzy mojego narzeczonego. 
- To nawet nie było poprawne – burknął po chwili, ale zauważyłem, jak kąciki jego ust delikatnie się unoszą. Ledwo zauważalnie, ale jednak. 
Zjedliśmy kolację, a kiedy ja nakarmiłem i położyłem małego spać wraz z moim narzeczonym poszliśmy do pokoju. Nie wiem, jak on, ale ja z chęcią położyłbym się nieco wcześniej, w końcu wstaliśmy dzisiaj skoro świt, a przynajmniej ja, ale najpierw muszę z nim porozmawiać. Taiki usiadł na łóżku z ciężkim westchnięciem, a ja zaraz zająłem miejsce na jego kolanach i przytuliłem się do niego. Trwaliśmy tak przez chwilę, przez którą pozwalałem się Taiki’emu wyciszyć. Czułem, że właśnie tego potrzebował. 
- I jak było? – spytałem cicho, gładząc go po włosach. 
- Okłamałem go – wyszeptał, mocniej się do mnie przytulając. – Jeżeli się dowie, zrobi wam krzywdę. 
- Nie miałby skąd się dowiedzieć – powiedziałem, chcąc go uspokoić, ale muszę przyznać, że także się bałem. Nie o siebie, ale o niego, i o panią Kato, i o małego Sachiko, i nawet o Shingo... jednym słowem o wszystkich, tylko nie o siebie. Ja taki ważny nie jestem, świat nie ucierpi, kiedy mnie zabraknie. 
- Myślisz, ze to króla obchodzi? Poczuje się zdradzony, i słusznie zresztą, wpadnie w szał i... – nie pozwoliłem mu na dokończenie tego zdania kładąc mu dłoń na jego ustach. 
- Jeżeli uważasz, że jesteśmy w wielkim niebezpieczeństwie, to może powinniśmy stąd zniknąć? Nie na zawsze, tylko na czas, dopóki ta cała sprawa troszkę się nie uspokoi – zaproponowałem, przyglądając mu się uważnie. Miałem na myśli oczywiście każdego członka jego rodziny, jestem pewien, że gdyby wyjaśnić im sytuację, to zrozumieją. Gdybyśmy zrobili to po cichu, to nikt by się nie zorientował, że nas nie ma. Jest to dom na uboczu, żadne z nas, poza Taikim, nie jest blisko związane z królem, nie jesteśmy także obserwowani, bo na pewno zostałoby to zauważone przeze mnie albo bliźniaków... pytanie tylko, w jakim miejscu moglibyśmy się ukryć. Wiem, że moja rodzina ma letnią posiadłość, często jeździli tam na wakacje i zapraszali jakichś ważnych gości, ale wątpiłem, że mama się zgodzi. Poza tym, najpierw Taiki musi powiedzieć, co sądzi o tym pomyśle, a potem będziemy się zastanawiać, co dalej. 

<Taiki? c:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz