czwartek, 20 stycznia 2022

Od Mikleo CD Soreya

 Zmęczony spałem jak zabity, pierwszy raz od bardzo dawna nie potrafiłem wybudzić się z przyjemnego snu, prawie tak jakbym zapadł w sen zimowy. Było mi ciepło i przyjemnie więc i po co miałbym wstawać z łóżka? Głodny nie byłem przynajmniej nie przez sen, to znaczy przynajmniej przez sen tego nie czułem, gdy już się wybudzę, może być całkowicie inaczej.
Zmęczony chyba bardziej niż przed położenie się spać położyłem dłoń na głowie, gdy tylko podniosłem ją z klatki piersiowej męża, odczuwając nieprzyjemny ból brzucha i teraz muszę zadać sobie samemu ważne pytanie, dlaczego, dlaczego boli mnie brzuch. Jestem głodny czy może znów zaraz będę wymiotował? To już zaczyna być dziwne, a przecież to zaledwie początek co będzie dalej, gdy ciąża będzie bardziej zaawansowana? Już zaczynam się odrobinkę bać, oby mi to przeszło, nie chce dzień w dzień się z ty męczyć, to może być naprawdę męczące.
Mój mąż przyglądał mi się uważnie, kładąc swoją dłoń na moich plecach.
- Coś się stało skarbie? - Zapytał, głaszcząc mnie po plecach, co było przyjemne i to przyznać musiałem, w tej chwili naprawdę było mi to potrzebne.
- Nie, wszystko w porządku - Wyznałem, uśmiechając się delikatnie do partnera, aby troszeczkę go uspokoić, nie chciałem w końcu, aby się zaczął mną przejmować, bo i nie ma po co, przejdzie mi, gdy przyjdzie na to czas, a więc nie ma się czym przejmować.
- Na pewno? Jakoś blado wyglądasz, nic ci nie jest? - Zmartwiony położył dłonie na moich policzkach. Rany to będą ciężkie miesiące, bo albo ja zwariuje, albo on zwariuje z powodu tej ciąży, a to przecież ja mam nosić to dziecko w sobie nie on.
- Sorey to, że blado wyglądam, to nic w sumie nowego ja zawsze blado wyglądam, bo taka jest moja karnacja, blada twarz, białe włosy pamiętasz? - Gdy to mówiłem, mój mąż uważnie mi się przyglądał, analizując każde wypowiedziane przeze mnie słowo, tak jakby nie o to mu chodziło i tak wiem, że nie o to chodziło, jednakże nie chce, aby niepotrzebnie się przejmował, bo nim to dziecko przyjdzie na świat, on zdąży osiwieć, a nie o to mi przecież chodziło.
- Nie o to mi chodzi. Jesteś bardzo blady nawet bardziej blady niż zazwyczaj - Wyjaśnił, cicho przy tym wzdychając. - Powinieneś coś zjeść, na pewno jesteś głodny, tak zdecydowanie jesteś głodny. Chodź, coś ci przygotuję do jedzenia - Nie dając mi dojść do słowa, chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie za rękę wprost do kuchni, gdzie od razu wylał kawę, która znajdowała się w kubku. Nie rozumiem tylko po co, przecież mogłem wyjść z kuchni, a on sam mógł spokojnie wypić swoją kawę.
- Mogłeś to wypić, po co to wylewałeś? - Spytałem, by zrozumieć, co siedzi mu w głowie, naprawdę czasem nie potrafimy się porozumieć, nawet jeśli bardzo chcemy, nie żeby ta kawa była dla mnie jakimś problemem, po prostu nie rozumiem, po co ją wylewał i tyle.
- To prawda mógłbyś wyjść, a ja mógłbym ją wypić, jednak zimna nie jest już taka dobra, a ja nie chce, abyś przez świeżo zrobioną kawę, znów wymiotował - Wyjaśnił, z uśmiechem na ustach całując mnie w policzek. - Muszę teraz o ciebie zadbać, abyś czuł się dobrze ty i nasze maleństwo - Wyznał, kładąc dłoń na moim brzuchu. O rany jak widać Sorey za bardzo się wczuł i to na samym początku a co dalej to już czas pokarze.
Kiwnąłem głową, zgadzają się z nim, odpuszczając sobie tę dyskusję, on będzie miał swoje zdanie, ja będę miał swoje zdanie i w końcu nic z tego nie wyjdzie, a tego nie chcę, denerwowanie się nie ma sensu. Czasem lepiej odpuścić kłótnie z nim są bez sensu więc i po co komu to.
- Na co więc moje maleństwo ma ochotę? - Spytał, już wyciągając wszystkie naczynia, garnki i inne pierdoły, które przydałby mu się do gotowania.
- Na kanapkę - Wyjaśniłem, mówią konkretnie, co bym zjadł, w końcu tego chciał, a więc na to liczę.
- Kanapkę? Z czym? - Na szczęście nie namawiał mnie na jedzenie czegoś innego, dając mi spokojne wybrać, co bym zjadł na kanapce, za to byłem mu wdzięczny, gdybym miał zjeść coś innego, na pewno bym zwymiotował, a tego nie chcę.
- Sam nie wiem może coś z pomidorem - Stwierdziłem, zaciągając rękawy od koszuli, aby mu w czymś pomóc. Może jakaś herbata czy coś na pewno będę mógł mu w czymś pomóc, nie jestem niedołężny, chętnie z nim coś porobię. Cokolwiek, byleby tylko mi na to pozwolił.

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz