Od kilku dni czułem się jakoś dziwnie jak nie ja, wiele zapachów zaczęło mi przeszkadzać, gdy na co dzień nie zwracałem na nie najmniejszej uwagi, do tego to dziwne wiercenie w brzuchu niby było mi niedobrze, ale nic umiałem nic z tym zrobić, to dla tego postanowiłem iść do pani jeziora, by ta sprawdziła co się ze mną dzieje, może nam się udało a może.. Cóż organizm płata mi figle i tak też może być.
Lekko zestresowany znalazłem się w zamku, gdzie od razy powędrowałem do Lailah która cóż nie była zaskoczona, moim widokiem od początku musiała podejrzewać, że prędzej czy później do niej przyjdę z taką, a nie inną sprawą.
- Od dawna się staracie? - Spytała, gdy tylko położyłem się na łóżku, odkrywając swój brzuch.
- Prawie dwa miesiące - Wyznałem, mimo wszystko czując się jakoś dziwnie z tym, co mówię. Całe życie byłem chłopakiem, w tamtym życiu czy też w tym a teraz... teraz moje ciało jest kobiece i, mimo że to już trochę trwa, wciąż nie potrafię się do tego przyzwyczaić.
- Rozumiem, przy takim okresie jest duże prawdopodobieństwo, że jednak się udało- Gdy to mówiła, dotknęła mojego brzucha, milcząc kilka bardzo długich sekund, a może nawet minut nie wiem, czas tak bardzo mi się dłużył. Sam już nie wiedziałem co, to oznacza, może się nie udało i dla tego trwa to tak długo, a może się udało, ale jest coś nie tak z dzieckiem.. Nie, nie chwileczkę to malutka fasolka co mogłoby być z nią nie tak?.
- Lailah? - Zniecierpliwiony wypowiedziałem imię kobiety, zaczynając się już martwić, jej milczenie w niczym mi nie pomagało, a jedynie bardziej mnie stresowało.
- Tak? Ach tak, z tego, co wyczuwamy, za kilka miesięcy zostaniecie rodzicami. Gratuluję - Kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło, zdejmując dłonie z mojego ciała, pozwalając mi tym samym podnieść się do siadu.
- Ale jak to? - Zaskoczony nie potrafiłem powiedzieć nic więcej, niby wiedziałem, że tak się to skończy, ale, że tak szybko? Myślałem raczej, że potrwa to z pół roku, a nie z dwa miesiące to mnie dopiero zaskoczyło.
- Nie cieszysz się? - Na to pytanie skierowałem swój wzrok, na twarz pani jeziora dopiero po chwili odpowiadając.
- Nie, to znaczy tak, cieszę się i to bardzo w końcu oboje pragnęliśmy tego dziecka, jednak nie spodziewałem się, że to wszystko potoczy się tak szybko - Wyjaśniłem, by pani jeziora nie pomyślała, że przypadkiem zostałem do czegoś zmuszony, ja naprawdę chciałem i nadal chce tego dziecka, jestem po prostu w szoku i to raczej nic złego ani dziwnego.
- To naturalne - Zapewniłem, tłumacząc mi jeszcze, jak powinienem teraz się prowadzić i czego nie powinienem robić, by dziecko było zdrowe.
Uwagi pani jeziora bardzo wziąłem sobie do serca, postanawiając ich przestrzegać, od teraz będę odpowiedzialny nie tylko za siebie, ale i za małą fasolkę będącą we mnie.
Po powrocie do domu od razu zastałem mojego męża siedzącego w kuchni z kawą, tego można było się po nim spodziewać, nie będzie spał, jeśli ja nie śpię, a szczerze powiedziawszy, położyłbym się jeszcze na chwilę do łóżka, wtulając w ciało męża, jest wcześnie, a ja z powodów oczywistych byłem jeszcze zmęczony.
- I jak? - Zapytał, podchodząc do mnie z kawą, przez którą od razu zakryłem dłonią usta i nos. - Miki? Coś nie tak? Śmierdzę? - Dopytał, zaskoczony sprawdzając zapach swoich ubrań.
- Nie, to nie Ty, to ta kawa - Gdy to powiedziałem, od razu musiałem pobiec do łazienki, by zwymiotować, zapach był tak intensywny, że już nie mogłem tego dłużej wytrzymać.
- Lepiej? - Sorey, który zjawił się w łazience, podtrzymując moje włosy, zmartwił się moim stanem, chcąc zapewne wiedzieć, co mi się dzieje.
- Tak, dziękuję - Wstając z kolan, musiałem spłukać wodę, przemyć twarz i doprowadzić się do porządku. - Przez kilka następnych miesięcy to będzie już moją codziennością - Powiedziałem to chcąc, aby sam się domyślił, o co chodzi, jest mądrym człowiekiem, chociaż czasem zachowuję się jak głupek, mimo to wierzę, że zrozumiał i szybko połączy fakty dotyczące naszej małej fasolki rosnącej we mnie.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz