Słysząc pytanie męża, uśmiech sam pojawił się na moich ustach, jak w ogóle mógł o to pytać? To był najpiękniejszy dzień w moim życiu, to znaczy może nie najpiękniejszy, bo było ich wiele, jednakże ten był równie cudowny, spędziliśmy przyjemnie czas w rodzinnym gronie i nikt nam nie przeszkadzał, co mogłoby mi się nie podobać?
- Było cudownie, tak jak chciałem, ty, Yuki, świąteczna atmosfera i prezenty, chociaż to ostatnie było naj mniej, ważne co nie oznacza, że mi się nie podobało, bo podobało bardzo i tak myślę, że nic więcej mi nie było potrzeba - Wyznałem, delikatnie całując jego nowy usta. - Dziękuję - Dodałem po chwili z uśmiechem wyrażającym więcej niż tysiące słów.
- Ty mi? To ja tobie chyba powinienem podziękować. Sprawiłeś, że te świata były wyjątkowe - Wyznał, całując moją dłoń, którą po chwili pociągnął, zmuszając mnie do wstania z łóżka. - Chodźmy na dół, nim Yuki spali nam kuchnie - Mimo że się zaśmiał, miałem wrażenie, że jednak się martwi nie tyle o kuchnie a o chłopca, który mógł sobie przypadkiem coś zrobić, a na to nie mogliśmy pozwolić.
Na dole w kuchni, gdy tylko przyszliśmy, od razu zabraliśmy od chłopca niebezpieczne rzeczy, Yuki tak bardzo chciał iść do Emmy, że omal się nie poparzył i tak to właśnie jest, gdy przy pracy się nie myśli.
Cicho wzdychając, odsunąłem dziecko od pracy, przy śniadaniu dokańczając wszystko z mężem, by już po chwili muc wspólnie zjeść posiłek, rozmawiając na wszystkie możliwe temat.
- To mogę już iść? - Yuki po zjedzeniu posiłku od razu chciał iść do swojej małej przyjaciółki, w czym ja nie widziałem problemu, doskonale pamiętam, jak z moim przyjacielem spędzałem całe dnie, nie chcąc go opuszczać na krok, to była przyjaźń, która skończyła się obrączką na palcu.
- Zmykaj, tylko nie wracaj za późno - Poprosiłem, pozwalając mu iść, niech nie siedzi w domu jeszcze i na to przyjdzie czas.
- Dobrze, pa mamo, pa tato - Zawołał, wybiegając z domu, zabierając ze sobą psa, zostawiając nas samych no nic jakoś sobie i z tym poradzimy.
Resztę dnia spędziliśmy na rozmowach i innych przyjemnościach, na które mieliśmy szansę z powodu braku syna wracającego dopiero wieczorem...
Minęło kilka dni, święta zakończyły się sam nowy rok również i kolejny rok się zaczął, żegnając z przeszłym, a to oznaczało, że i ja zacząłem powoli przygotowywać się do roli rodzica, to znaczy rodzicem już byłem, jednakże bardziej chodziło mi o to biologiczne dziecko, któremu razem chcieliśmy dać życie.
Dziś od rana przygotowywałem się do przemiany, nim w ogóle do niej doszło, ku mojemu zaskoczeniu to było trudniejsze, niż myślałem, mimo że w końcu moje ciało przybrało bardziej kobiece, kształty czułem się nieswojo bardzo nieswojo, nie chciałbym, aby mój mąż w tej chwili oglądał moje ciało. Myślałem, że to już jednakże bardzo się przeliczyłem. To bardziej krępujące niż na początku myślałem. Rany co ja w ogóle robię..
- Miki? - Zamyślony nie dostrzegłem wejścia mojego męża, który przyglądał mi się i doskonale to widziałem w lustrze, przed którym stałem. - Czy ty?.. - Zaczął, niedokonań potrafiąc zapytać lub ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć.
- Tak, zbroiłem to - Wyznałem, zaciskając dłonie na koszuli, ciesząc się, chociażby z tego, że moje kobiece akcenty są małe, nie chciałbym, aby były aż tak widoczne. - Jednakże nie jestem jeszcze w stu procentach na to przygotowany, mam nadzieje, że się z tego powodu nie gniewasz - Dodałem, nie chcąc już robić mu nadziej, zgodziłem się na dziecko, naturalnie słowa dotrzymam, potrzebuje jednak czasu, aby przyzwyczaić się do mojego nowego ciała, które mi w tym pomoże.
<Pasterzyku? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz