Z początku byłem lekko niezadowolony z faktu, że mój mąż chce tylko i wyłącznie kanapkę. W końcu, co to jest malutka kanapeczka, ale później zdałem sobie sprawę, że przecież jest ranek, i to pora na śniadanie, a nie obiad... więc co w takim razie mam mu zrobić na obiad? Coś pożywnego, to na pewno. Czy kobiety w ciąży powinny jeść jakieś specjalne potrawy? Prawdopodobnie tak, ale pewien nie jestem. Może być tak, że potrzebuje więcej witamin... zdecydowanie powinienem popytać Lailah o te tematy. I cały czas muszę się upewniać, jak się czuje Mikleo. To jest najważniejsze.
- Przepraszam cię bardzo Miki, ale co ty robisz? – spytałem, patrząc na niego z niezrozumieniem. Czemu on podwijał rękawy...? W tym momencie powinien usiąść przy stole i rozgościć się. Teraz nie musi nic robić, tylko siedzieć i wypoczywać. Najważniejsze w tym momencie było jego dobre samopoczucie, a na pewno nie będzie ono dobre, kiedy będzie on zmęczony.
- Chcę ci pomóc. Mogę przygotować nam herbatę, pokroić chleb... takie proste czynności – odparł, nabierając wody do dzbanka.
- A co, jeżeli się poparzysz? Albo zatniesz? Usiądź i odpocznij, a ja zajmę się wszystkim – obiecałem, uśmiechając się do niego delikatnie.
- Sorey, potrafię zrobić te rzeczy bez zrobienia sobie krzywdy – odpowiedział, pusząc gniewnie policzki. – A nawet jeżeli, to zacięcie się w żaden sposób nie wpłynie na ciążę.
- Ale wpłynie na twoje samopoczucie, a chcę, abyś czuł się jak najlepiej – kontynuowałem, nie za bardzo chcąc odpuszczać. Ja dam sobie radę, a on w tym momencie może robić cokolwiek innego.
- Będę czuł się dobrze, jeżeli pozwolisz mi sobie pomóc – on też za wszelką cenę nie chciał odpuścić. I co ja z nim mam... Czemu on musiał być taki uparty? Przecież przez takie zachowanie krzywdził nie mnie, a siebie.
- Więc możesz przygotować nam herbatę, ale to wszystko – odpowiedziałem, w końcu godząc się na tę jedną rzecz. W końcu woda już była w dzbanku i jedyne co pozostało do zrobienia to rozpalenie ognia i wrzucenie listków do kubków, więc niech już mu będzie.
Mikleo ucieszył się jak małe dziecko, co mnie lekko zdziwiło. Czemu miałby się cieszyć z tego, że musi coś robić...? Anioły są dziwne. Albo to po prostu Miki jest takim nietypowym aniołkiem. Cóż, typowy czy nietypowy, kochałem go najbardziej na świecie i to się nigdy nie zmieni, a przynajmniej miałem taką nadzieję. Wiem, że starość przynosi ze sobą różne choroby, jak chociażby taką która sprawia, że powoli zapominasz o wszystkim. Mam nadzieję, że mnie to nigdy nie spotka, albo raczej że Miki nie będzie musiał na to patrzeć. Już raz musiał przez to przechodzić, kiedy to straciłem pamięć przez wypadek i mogłem się tylko domyślać, że to było dla niego straszne przeżycie.
Czemu ja w ogóle myślę, jak to będzie na starość...? Do tego jeszcze bardzo dużo czasu i jest jakieś prawdopodobieństwo, że mnie ta przypadłość nie dopadnie. Albo Miki zostawi mnie wcześniej, mając mnie dość na starość. Albo umrę przed tym, zanim stanę się jakoś bardzo stary... a miałem przestać o tym myśleć.
- Miałeś jedynie zrobić herbatę, po co ci ten nóż? – spytałem, kiedy pokroiłem świeży chleb.
- By pokroić dodatki do kanapek – odpowiedział dumnie, zabierając się za krojenie już umytych pomidorów.
- To nie leży w twoich kompetencjach – zauważyłem, marszcząc niezadowolony brwi.
- Nic mi nie będzie, jeżeli raz pomogę ci w przygotowaniu śniadania – w odpowiedzi posłał mi jeden ze swoich słodziutkich uśmiechów, który niespecjalnie mnie przekonał. Daj palec, a weźmie całą rękę... to nie tak to miało wyglądać. Miki powinien wypoczywać i się absolutnie niczym nie przejmować.
- Już więcej mi nie będziesz pomagać – burknąłem, zaczynając smarować chleb masłem.
- Będę, tylko jeszcze o tym nie wiesz – powiedział i pokazał mi język.
- Chyba, że przywiążę cię do łóżka, wtedy zdany będziesz tylko na moją łaskę – wymruczałem mu wprost do ucha i podgryzłem jego płatek. Oczywiście w życiu bym mu tego nie zrobił, a przynajmniej nie dlatego, że nie chciałbym, aby mi pomagał, ponieważ byłoby to dla niego krzywdzące. Zrobiłbym to tylko i wyłącznie w ramach zabawy, chociaż teraz najpierw bym się zastanowił, czy przypadkiem nie wyrządziłbym mu żadnej krzywdy. W tym sanie powinienem go traktować nieco ostrożniej.
Sądząc po jego gwałtownym zaczerpnięciu powietrza i delikatnym drżeniu ciała, ten pomysł mu się spodobał. Nadal nie za bardzo potrafiłem go rozgryźć. Niby się wstydził i nie pozwalał mi na siebie za bardzo patrzeć, ale jednocześnie jego ciało było bardzo spragnione mojego dotyku. I już tak od dwóch miesięcy. A to przecież bardzo długi czas, powinien już przyzwyczaić się do swojego ciała, które było przecudowne niezależnie od tego, czy był chłopakiem czy dziewczyną.
- Dlatego teraz ładnie usiądź i pozwól mi tobie służyć – dodałem, całując go w policzek. Miałem nadzieję, że mimo wszystko mnie posłucha i grzecznie usiądzie, bardzo mi tym ułatwi wynagradzanie mu tego wszystkiego, co dla mnie kiedykolwiek zrobił. A ponieważ zrobił dla mnie bardzo dużo, trochę do nadrobienia mam.
<Owieczko? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz