Leżąc w łóżku bez najmniejszej chęci do ruszenia się z niego, myślałem nad tym, by tu zostać i zacząć nowe życie z dala od Króla i jego rozkazów, z dala od wszelakich kłopotów, tu byłoby nam dobrze, mielibyśmy spokój i chyba jednym jedynym minusem, który tu widzę to rodzina, a raczej jej brak. Nie wiem, czy umiałbym tak porzucić swoją rodzinę i zacząć nowe życie, czy to byłoby fer? Chyba nie, to znaczy niczego im nie obiecałem, a mimo to nie potrafiłbym tak po prostu ich porzucić, kocham ich, jak mógłbym więc im to zrobić.
- Wiesz, nie chcę mi się tam wracać - Wyznałem, rozciągając leniwie swoje mięśnie, powoli podnosząc się do siadu, najlepiej nadal leżąc w łóżku, tak bardzo nie chciałem tam wracać i pewnie, gdyby nie rodzina już dawno porzuciłbym tamto miasto w poszukiwaniu nowego lepszego domu dla mnie i dla mojej Karotki.
- Nie chcesz? To znaczy, nie chcesz iść do króla? Wiesz, to naturalne, mi na twoim miejscu też by się nie chciało - Nie rozumiał, ale to może i lepiej w końcu mógłby to źle odebrać, a tego bym nie chciał.
- No tak, spotkanie z Królem - Westchnąłem ciężko niepocieszony, w tej chwili im bardziej o tym wszystkim myślę, tym bardziej tego nie chcę. Spotkanie z królem to nie za przyjemna sprawa nie idę pić z nim kawki ani herbatki ja właśnie za kilka godzin będę musiał wybrać między kłamstwem a prawdą, między wydaniem wygnańca a skazaniem siebie i swojej rodziny na śmierć. Może i król się nie dowie, a wtedy wszyscy będą szczęśliwi, ale co jeśli tak się nie stanie. Co, jeśli się dowie? Wtedy moje życie i nie tylko moje, ale i moich najbliższych może stać się istną masakrą.
Wciąż nie wiem, co mam zrobić z jednej strony nie chcę go wydawać Królowi, a z drugiej nie chcę tracić najbliższych mi osób, tak jakby jestem między młotem a kowadłem i którą ze stron wybrać mam?
Wzdychając ciężko, w końcu zebrałem się z łóżka, idąc na do łazienki, gdzie w miarę najlepiej jak się tylko da, nakładając na twarz maskę, która miała zakryć moje zmartwienie, jest w końcu dobrze, nie ma się czym przejmować głowa do góry i do przodu.
Z lepszym nastawieniem niż wcześniej wróciłem do mojego narzeczonego, by wraz z nim spakować się do powrotu, musieliśmy w końcu jak najszybciej wrócić, aby Król nie zdenerwował się z powodu czekania na mnie. A w końcu tego nie chce, już i tak może być niezadowolony z powodu tego, że nie może nikogo ukarać, bo przecież nikt nie chce dla niego źle, to znaczy chce, ale ja jeszcze nie wiem, czy mu o tym powiem.
Przez całą drogę starałem się o tym nie myśleć, zajmując się rozmową z moim narzeczonymi, ciesząc się chwilą, która skończyła się, gdy tylko wróciliśmy do miasta, to znaczy cudowne chwile z moim narzeczonym nigdy się nie kończą, ale w tej chwili nie myślałem o tym, chciałem po prostu przeżyć spotkanie z królem i wrócić do domu.
- Karocia wracaj do domu, a ja zrobię co mam zrobić i do ciebie dołączę - Obiecałem, uśmiechając się ciepło.
- Dobrze, uważaj na siebie - Poprosił, nim skierował swoje kroki w stronę domu, dając mi spokojnie pomyśleć przed spotkaniem.
Rozmowa z królem przeminęła dość spokojnie. Władca, gdy dowiedział się, że wszystko jest tak, jakby sobie tego życzył, pozwolił mi odejść, dając szansę odetchnąć po całym tym chorym kłamstwie. Rany będę miał to wszystko na sumieniu, oszukałem go i gdy to wyjdzie, na pewno tego pożałuję.
Wzdychając ciężko, postanowiłem przejść się nad jezioro, by odetchnąć i pomyśleć do domu daleko nie mam, zaraz wrócę, muszę tylko pobyć przez chwilę sam by wszystko poukładać sobie w głowie.
<Karocia C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz