Uniosłem delikatnie kąciki ust i pogłębiłem pocałunek, zarzucając ręce na jego kark. Niekoniecznie pokochałem go za jego narażanie się, tak właściwie to tego nienawidzę, boję się, że przez takie zachowanie pewnego dnia do mnie nie wróci. W tym momencie nie wyobrażam sobie życia bez niego, za bardzo go kochałem i za bardzo się do niego przywiązałem. Jest jedyną osobą, której w pełni ufam i której mógłbym zwierzyć się ze wszystkiego, z czego rzecz nie za bardzo korzystałem. Czasem mnie bardzo ciężko z moimi emocjami i problemami, a co dopiero jemu, kiedy ma własne i to zdecydowanie gorsze od tych moich. Nie chciałbym mu sprawiać dodatkowych kłopotów, on już ma ich wystarczająco dużo.
- Zdecydowanie bardziej wolałbym, abyś był nieco bardziej ostrożny – powiedziałem cicho, kiedy chłopak w końcu się ode mnie odsunął. Po naszym stosunku Taiki wydawał się być zadowolony, co mnie uspokajało. Więc moja mała improwizacja się udała i humorek się mu poprawił... oby tylko jutro mu się nic nie stało. – Wtedy nie musiałbym tak bardzo martwić się o twoje bezpieczeństwo.
- W ogóle nie musisz, świetnie daję sobie radę – wymruczał, po czym pocałował mnie w czubek głowy. I tyle byłoby z dyskusji na temat jego bezpieczeństwa, a to przecież był bardzo ważny temat... Odrobina strachu nie na pewno by mu nie zaszkodziła, może w końcu zacząłby być bardziej rozważny.
Po chwili podniosłem się do siadu i leniwie się przeciągnąłem, podziwiając przy okazji malinki, jakie Taiki pozostawił na moimi ciele. Było miło, nawet bardzo milo, ale powolutku czas się zbierać. Niestety, nie możemy spędzić całego dnia w łóżku, albo przynajmniej ja nie mogłem. Wstyd mi to przed nim przyznać, ale byłem głodny, a przez nasz stosunek tylko przybrało to na sile. Rany, co się ze mną dzieje... kiedyś wystarczył mi jeden posiłek dziennie, a teraz nie wyobrażam sobie odpuścić śniadania. Najwidoczniej odrabiam sobie te pół roku, kiedy to nie za bardzo miałem możliwości, aby porządnie zjeść. Ba, czasem nawet nie jadłem nic przez kilka dni, a co dopiero mówić o pełnowartościowym posiłku.
- Wiesz, nie musimy dzisiaj nigdzie wychodzić – usłyszałem niezadowolony głos mojego ukochanego i zaraz poczułem, jak kładzie swoje dłonie na moim brzuchu i przyciąga mnie z powrotem do siebie. Przyznam, jego słowa lekko mnie zaskoczyły. Nie spodziewałem się, że będzie chciał zostać cały dzień w łóżku, prędzej ja wpadłbym na ten pomysł... ale faktycznie chyba lepiej będzie, jak zostaniemy dzisiaj w pokoju. Z tego co zrozumiałem, Taiki nie dał jednoznacznej odpowiedzi tamtemu wygnańcowi, więc teraz może go wypatrywać.
- Więc chcesz cały dzień spędzić w łóżku? – spytałem z niedowierzaniem, przyglądając mu się uważnie.
- Nie tylko w łóżku, na moment możemy też wejść do balii z ciepłą wodą, tam też jest bardzo przyjemnie – wyszeptał mi do ucha, a po chwili ucałował mój płatek. Moje kąciki mimowolnie uniosły się do góry i ten cudowny moment przerwało głośne burczenie mojego brzucha. Jak na zawołanie moje policzki pokryły się brzydką czerwienią. Zażenowany zachowaniem swojego organizmu spuściłem wzrok, byleby tylko nie patrzeć na jego twarz. – Chyba rozumiem, gdzie ci się tak spieszy – dodał rozbawiony, czym zawstydził mnie jeszcze bardziej.
- Wcale mi się nigdzie nie spieszy – bąknąłem, pusząc policzki i ukrywając się pod kołdrą.
- Więc ja pospieszę się za ciebie. Nie mogę pozwolić, aby mój mały lisek głodował – odpowiedział jeszcze bardziej rozbawiony moim zachowaniem. Mimo tego nadal ukrywałem się pod kołdrą; nie drgnąłem aż to momentu, w którym to usłyszałem zamykanie drzwi. Wszystko byłoby dobrze, gdyby mój brzuch się nie odezwał.
Reszta dnia minęła nam bardzo miło i leniwie, a przynajmniej dla mnie. Taiki doskonale wykorzystał swoją wygraną i męczył mnie przez cały dzień, z drobnymi przerwami na odpoczynek, zjedzenie posiłku czy też kąpiel w gorącej wodzie; chociaż to ostatnie też kończyło się stosunkiem. Miałem wrażenie, że ciągle było mu mało, co przecież było niemożliwe, poświęcałem mu dzisiaj bardzo dużo uwagi i robiłem wszystko, o co mnie poprosił, nawet te rzeczy, przed którymi normalnie bym się zawahał. Nie miałem za bardzo wyjścia, w końcu przegrałem zakład, chociaż jakim cudem, nie wiem. Gdybym ja tak zrobił, prawdopodobnie leżałbym teraz z zapaleniem płuc.
Następnego dnia rano bez problemu odniosłem się z łóżka i zacząłem się pakować, podczas kiedy Taiki nadal trwał w półśnie. Oczywiście go budziłem, ale usłyszałem jedynie jego standardowe „jeszcze pięć minut”. Dałem mu więc jeszcze chwilkę pospać, w końcu wczoraj mieliśmy trochę intensywny dzień. Naprawdę dawno nie spędzaliśmy czasu tylko w ten sposób. Miła odskocznia, chociaż muszę przyznać, że byłem odrobinkę obolały.
- Nie mam ochoty stąd wyjeżdżać – wymamrotał Taiki, kiedy ponowiłem swoją próbę obudzenia go. – Chciałbym się jeszcze tobą nacieszyć – dodał, przyciągając mnie do siebie i zamykając w szczelnym uścisku.
- Nadal ci mało po wczoraj? – spytałem, rozbawiony jego słowami.
- Ciebie nigdy nie będzie mi mało – wymruczał, łącząc nasze usta w łakomym pocałunku.
- Jak powtórzysz to za dwa lata, to będzie mi bardzo miło – odpowiedziałem, nie za bardzo wzruszony; teraz może mu się tak wydawać, bo mieliśmy dosyć sporą „przerwę”. – Musimy się zbierać, król na ciebie czeka. Nie chcę, by był na ciebie zły – powiedziałem, całując go w policzek. Mamy długą drogę do przebycia, a z tego co słyszałem, to król do cierpliwych nie należy, a pewnie i tak będzie niezadowolony z informacji, jakie Taiki mu przyniesie. A może właśnie będzie, bo okaże się, że wszyscy go kochają i nie musi się niczym przejmować...? Sam już nie wiem. Na razie wystarczy mi to, że spokojnie i bez żadnej zaczepki wyjdziemy z miasta.
<Taiki? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz