To bolało. Mój pierwszy stosunek miał wyglądać inaczej. Miał się odbyć z kimś kto odwzajemni moje uczucia. Mimo wszystko chciałem tego ale nie byłem przygotowany na taką ilość bólu. Myślałem, że po drugim dojściu da mi spokój, ale on najwyraźniej nie miał mnie dosyć. A ja Jak miałem mu odmówić? Nie umiałem. Gdy po raz kolejny jego olbrzymie przyrodzenie rozrywało moje wnętrze czułem, że długo nie powstrzymam łez, a jęki przyjemności zmienią swój wydźwięk na pełne bólu. Nie chciałem aby się zawiódł. Chciałem być najlepszy, tak aby już nigdy nie pragnął mnie kimś zastąpić. Płakałem i wyłem w duszy. Oddałem mu swoje ciało więc teraz nie miałem prawa protestować. Nie mogłem. Chciałem się poddać i błagać go aby przestał, ale czy wtedy byłby usatysfakcjonowany? Marzyłem, żeby spojrzał na mnie z dumą. Jaki ja jestem naiwny. On? Na mnie? Jestem tylko kolejną zabawką w jego rękach i dobitnie zdaję sobie z tego sprawę.
- Yael? Mam przestać? - to pytanie dosłownie mnie rozbiło, a resztki samokontroli odeszły w niepamięć
- Proszę. Ja już nie mooogęęę… AH… Proszęęę - nieśmiały jęk przepełniony bólem wyrwał się spomiędzy moich warg. W środku zaś ponownie zatrzepotała nadzieja. Nie na długo co prawda.
Jego szyderczy śmiech rozerwał moje serce na strzępy. Wiedziałem, że nie przestanie. Wiedziałem, że jestem pod jego władzą, a on może zrobić ze mną dosłownie wszystko . Nawet jakbym miał więcej sił, moja kocia natura nie pozwalała mi się sprzeciwić. Nienawidziłem jej coraz bardziej. Gdyby nie ona nie byłoby mnie w tym miejscu, a moja dusza nie byłaby właśnie coraz bardziej niszczona z każdym kolejnym pchnięciem teraz już nie partnera, a wręcz gwałciciela. To tak bolało.
Spróbowałem się wyrwać, już nawet nie powstrzymując grymasu cierpienia, ale mężczyzna nawet nie musiał używać swojej demonicznej sił, aby przytrzymać mnie w miejscu. Byłem mu podległy. Ujarzmił mnie. Fala upokorzenia i pogardy do samego siebie zalała mój umysł. Bo przecież nie mogłem winić jego. Ja sam wskoczyłem mu do łóżka. Jeszcze chwilę temu sam z siebie mu obciągnąłem. A teraz co? Użalam się? Może jeszcze pójdę na skargę do Króla co?
Reo w pewnym momencie już kompletnie przestał chyba panować nad własną rządzą, bo po kolejnym, szczytowanieu, przewrócił mnie na plecy przyciskając do łazienkowych kafelków i nie myśląc wiele zacisnął swoje długie palce na mojej szyi. Z moich oczu potoczył się słone łzy, a serce po raz kolejny roztrzaskało się z głośnym hukiem. Wiedziałem, że był sadystą, a mimo to głupi kocur wybrał właśnie jego. Dlaczego znów musiałem cierpieć odrzuconą miłość? Dusiłem się. Oh Pardon. Dusił mnie. Każdy oddech był na wagę złota. Obraz mi się już rozmazywał, tak, że z wielką trudnością skupiłem wzrok na rozmazanej twarzy Reo. Nie mogłem odpłynąć. Przecież jestem już dużym kociakiem. W akcie desperacji próbowałem odepchnąć jego ręce ale ten tylko zacisnął bardziej dłonie. Byłem już na granicy, gdy silny ucisk na krtań nagle zelżał, a ja wziąłem potężny haust powietrza. Krztusiłam się, a Choke jak gdyby nigdy nic nadal poruszał przyrodzeniem w moim wnętrzu. Czułem jak po moich udach spływa jakaś lepka ciecz, ale myślałem że to jedynie sperma. Dopiero jak spojrzałem w dół ujrzałem poza białymi również czerwone strużki. Krew.
***
Nie wiem ile czasu spędziliśmy jeszcze w jego komnatach. Tu straciłem poczucie czasu. Zemdlałam z bólu co najmniej raz. A i tak nie umiałem się na niego złościć. Nie umiałem go nienawidzić. Nie mniej jednak dziura w sercu była wyraźna.
Gdy wreszcie skończył z niemałą ulgą po prostu zamknąłem nie mając sił poruszyć najmniejszym palcem. Chciałem tylko zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu, a najlepiej w ogóle nie urodzić.
<Reo?>
584 słowa
584 słowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz