Zerknąłem kątem oka na Mikleo upewniając się, czy może nie widać żadnych demonicznych oznak. Martwiłem się o niego, nie chciałbym, aby demon przejął nad nim kontrolę. Tu nawet nie chodzi o mnie i o to, jak będzie mnie traktował, raz już to przeżyłem, więc pewnie i teraz jakoś dałbym sobie radę. Jak jednak zareagowałby na takie coś dziadek? A co, gdyby Miki przypadkowo zrobił krzywdę Yuki’emu albo małej? Rany, sądziłem, że Miki już sobie z tym poradził i nigdy więcej nie będziemy musieli do tego wracać...
- Izolacja nie wchodzi w grę. Nie oddamy ci naszej córki, niezależnie od twoich argumentów – powiedziałem cicho, starając się zachować spokój, jednocześnie łapiąc za dłoń mojego męża. Musiałem jednocześnie uspokajać Mikleo, jak i dziadka, co było trudne, ponieważ podobnie jak Miki najchętniej bym go wyprosił, ale musieliśmy się pogodzić. Albo chociaż utrzymywać względnie neutralne relacje. Dziadek jest najważniejszym z Serafinów, na pewno jeszcze nie raz zawita w życiu Miki’ego, Yuki’ego i Misaki, a mnie już nie będzie, by ich obronić. Dlatego już w tym momencie muszę zadbać, by nie było między nami złej krwi.
- Nawet nie wiecie, jak bardzo narażacie świat swoją samolubnością – dziadek nadal uparcie trzymał swego, co już zaczęło mnie lekko irytować. Spokojnie, Sorey, robisz to dla całej swojej rodziny.
- Czemu od razu narażamy świat? Misaki może go zmienić, ale niekoniecznie w ten zły sposób – odpowiedziałem, opierając się o kanapę.
- Jeżeli będzie odizolowana, nie zrobi niczego złego, to jest najlepsze rozwiązanie. Co wam w ogóle strzeliło do głowy, by robić sobie dziecko?
- Yuki chciał mieć rodzeństwo – odparłem, niewiele myśląc. Zaraz poczułem jego wściekły wzrok, przez co chciało mi się śmiać, ale wtedy wydałbym na siebie wyrok śmierci. No cóż, odpowiedź była szczera , Yuki jest bardzo przekonujący.
- Yuki powinien pójść razem ze mną i Misaki. Może nie jest dla niego za późno – niemalże czułem, jak w Mikleo się już gotuje.
- Dziadku, nie obraź się, ale albo pomożesz nam wychować Misaki, albo będziemy musieli cię wyprosić. Nie oddamy ci naszych dzieci, byś trzymał je w zamknięciu, z dala od ludzi i nawet światła słonecznego. Co w ogóle sobie myślałeś, przychodząc do naszego domu z taką prośbą? Że tak po prostu ci je oddamy? Chcielibyśmy się z tobą pogodzić, ale robisz wszystko, aby nas zdenerwować – powiedziałem, wstając z kanapy. To było tylko kilka minut rozmowy, a ja już byłem wykończony.
- Dopiero co do was przyjechałem, a wy już mnie wyrzucacie? Zmęczonego starca? – może i wyglądał staro, ale jestem pewien, że miał więcej energii ode mnie, po prostu chce w nas wzbudzić wyrzuty sumienia.
- Możesz zostać na dzień lub dwa, mamy wolny pokój, a jak już wypoczniesz, możesz wracać do Azylu. Chyba, że zmienisz zdanie i zgodzisz się na nasze warunki.
Pokazałem dziadkowi, gdzie może wypocząć, przyniosłem mu świeżą pościel, wskazałem łazienkę, a kiedy spytałem, czy nie chciałby czegoś do jedzenia lub picia, ale zostałem zbesztany, że on jest serafinem i nie musi jeść, po czym zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Jak uroczo z jego strony. Zmęczony, zdenerwowany i może odrobinkę głodny poszedłem do naszej sypialni, gdzie miałem nadzieję zastać Mikleo. Nie myliłem się, mój mąż stał nad łóżeczkiem i obserwował śpiącą Misaki. Naprawdę się w niej zakochał, aż uroczo się na to patrzyło.
- Czemu pozwoliłeś mu zostać? – wyszeptał, najwidoczniej nie do końca zadowolony z mojej decyzji.
- Ponieważ nic się nie stanie, jak zostanie ten dzień lub dwa. A może jak zauważy, jak dobrze się nią zajmujemy, zmieni zdanie i nam pomoże? – zasugerowałem, podchodząc do niego i przytulając się do jego pleców.
- Albo stracimy czujność i ją zabierze – bąknął, a ja wyczułem, że znowu wzrasta w nim złość.
- Nie zabierze, dopilnujemy tego. Chodź, pozwólmy jej spać. Teraz musimy poświęcić trochę uwagi Yuki’emu, by nie był za bardzo zazdrosny. I musimy zastanowić się, co zrobić w sprawie tego demona – powiedziałem zmartwiony, po czym pocałowałem go w policzek.
Wydawało mi się, że powinniśmy powiedzieć komuś o tym demonie, bo sami sobie z tym średnio radzimy. Kogoś, kto zna się na życiu, jak na przykład dziadka. Jest jeszcze Lailah, ale dziadek ma zdecydowanie większą wiedzę. Gorzej już z jego reakcją, nie zdziwiłbym się, jakby nagle przez to chciał zamknąć całą moją rodzinę; Mikleo i Misaki, bo stwarzają zagrożenie, i Yuki’ego, bo jest źle wychowywany... czemu dziadek nie może nas po prostu zaakceptować? Wychowywał nas, znał nas od dziecka, a czasem miałem wrażenie, że nas nienawidzi. Albo przynajmniej mnie, bo jestem człowiekiem. Kiedyś taki nie był... albo przynajmniej nie pamiętam, aby był taki wobec mnie. Był surowy, tak, ale mnie nie nienawidził, i nigdy nas nie rozdzielał. A przecież jako dziecko mówiłem mu, że zamierzam poślubić Mikiego w przyszłości, powinien być więc przygotowany na to, że w końcu będziemy razem.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz