W milczeniu przyjrzałem się drewnianej kołysce, zastanawiając się, po co nam aż tak drogi przedmiot w domu i bez niego byśmy sobie świetnie dali radę.
- Bardzo ładna jest ta kołyska.. - Zacząłem, nie kończąc zdania, które chciałem wypowiedzieć, powstrzymując się w ostatnim momencie.
- Ale? - Sorey wyczuł, że nie skończyłem jeszcze zdania, odwracając głowę w moją stronę, by móc mi się lepiej przyjrzeć.
- Kosztowała pewnie sporo, a i bez tego dalibyśmy sobie radę - Wyznałem, nie potrzebując tych wszystkich drogich rzeczy i bez tego damy radę.
Mężczyzna słysząc wypowiedz płynącą z moich ust, podszedł bliżej, chwytając moje dłonie, by ucałować ich wierzch, uśmiechając się ciepło, tak jak miał to w zwyczaju.
- Nie przejmuj się kosztami, ja zadbam o wszystko. Ty dbaj o siebie, aby nasza kruszynka była zdrowa - Po tych słowach cichutko westchnąłem, kiwają przy tym głową. Niech już mu będzie to jego pieniądze, mi one do szczęścia nie są potrzebne mam, tylko nadzieje, że nie zacznie dokupywać kolejnych niepotrzebnych rzeczy dla dziecka. Po pierwsze, jeśli chociaż w połowie będzie aniołem, jej dojrzewanie znacznie będzie się różnić od ludzkiego, anioły dojrzewają szybciej nie tylko psychicznie, ale i fizycznie z powodu czego nasz mały niemowlak w ciągu roku może wyglądać już nawet jak dwuletnie dziecko, z powodu czego wydawanie pieniędzy na takie rzeczy są jak dla mnie bezsensowne, z drugiej strony może być stuprocentowym człowiekiem, a wtedy możemy potrzebować tego wszystkiego, o czym pomyślał mój mąż.
Och rany, rany bycie rodzicem to naprawdę nie lada wyzwanie..
Nie poruszając już tematu pieniędzy mojego męża, zmieliłem całkowicie temat. Nie chcąc już dyskutować to i tak nic mi nie da, a denerwować się nie chciałem, bo i po co to raczej nie będzie służyć ani mi, ani dziecku.
***
I znów powoli mijał czas, dzień za dniem a ja szczerze nie potrafiłem się doczekać, rozwiązania chcąc zobaczyć już nasze maleństwo, które coraz to żwawiej poruszało się w brzuchu, co przyznam, nie do końca było aż takie przyjemne, jakby się mogło wydawać, ból odczuwany podczas kopnięcia wcale nie był słodki a tym bardziej przyjemny, niech to już się zacznie.
Zamyślony siedziałem na kanapie, wpatrując się w okno, gdy mój mąż leżał przy mnie, dłonią głaszcząc brzuch, który jak twierdził, mimo bliskiego terminu wciąż nie był za duży. Cóż najwidoczniej dziecko będzie drobne, mi to w żadnym wypadku nie będzie przeszkadzało i tak już nacierpię się wystarczająco wiele, gdy przyjdzie czas porodu, dla mnie lepiej duże dziecko to duży problem.
Zamyślony znów poczułem kopnięcie dziecka, co wywołało grymas niezadowolenia na mojej twarzy, który nie umknął uwadze mojego męża.
- Coś się stało? - Zaniepokojony od razu podniósł się, przyglądając uważnie mojej twarzy, zawsze tak robił, gdy próbować dojść do tego, co się ze mną dzieje a ja cóż sam nie koniecznie chciałem mu odpowiadać.
- Nic się nie stało spokojnie, to tylko dziecko znów zaczyna się wiercić. Chyba się wyspała - Wyznałem, uśmiechając się łagodnie, jak to miałem w zwyczaju kładąc dłoń na policzku męża, w tym samym momencie odczuwając inny ból, kładąc dłoń na brzuchu, zacisnąłem na chwile oczy, czując odchodzące ze mnie wody.
- Sorey, chyba się zaczęło - Wydusiłem, w milczeniu znosząc odczuwany przeze mnie ból.
- Już? Co mam robić? - Wpadając w panikę, zaczynając nerwowo mi się przygladać.
- Potrzebuję Lailah, ona będzie wiedzieć co robić, idź po nią... Szybko - To ostatnie słowo wydusiłem z trudem, nie panując ani nad swoim głosem, ani bólem, który stawał się coraz to silniejszy...
<Mężu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz