sobota, 26 marca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Unosząc powoli głowę do góry, spojrzałem w oczy męża, starając się kontrolować demona, który szalał w moim wnętrzu, pragnąc stoczyć walkę z dziadkiem, by ten już nigdy nie stanął nam na drodze do szczęścia.
- Nie mogę nad nim zapanować - Wyszeptałem, zakrywając dłonią oko, które całkowicie zmieniło swoją barwę.
- Nad kim? - Spytał, zaskoczony chwytając moją dłoń, aby odkryć moje oko.
- Nad demonem - Wyznałem, starając się uspokoić, gdyż tylko spokój był w stanie mnie uspokoić, pozbawiając demona karmy, którą był mój strach i gniew.
- Spokojnie skarbie oddychaj, dziadek nie odbierze nam małej, nie pozwolimy mu na to - Gdy to mówił, głaskał mnie uspokajająco po głowie, co przyznam, bardzo mi pomogło, cały strach i gniew odszedł, a ja wtulając się w ciało ukochanego, zamknąłem na chwilę oczy, aby odetchnąć. Teraz już było wszystko dobrze, nie musiałem się niczym martwić.
- Lepiej?
- Tak, dziękuję - Z łagodnym uśmiechem na ustach odsunąłem się od niego, czując zanikającą w sobie złą energię. Mormo znów zniknął, chociaż na kilka chwil mogłem od niego odpocząć.
- Nie dziękuj, chodź do dziadka, postaram się z nim porozmawiać, tak by pomógł nam wychować dobrze Misaki, nie starając się nam jej odebrać - Gdy to mówił, chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie do góry, abym wstał z podłogi, wychodząc wraz z nim z pokoju, zjawiając się w salonie, gdzie znajdował się dziadek i nasz syn.
- Przepraszam, trochę przesadziłem - Wyznałem, nie chcąc doprowadzić do konfliktu z dziadkiem już i tak krzywo na mnie patrzy, a to w niczym mi nie pomaga.
- Rozumiem, mogłem sam do niej nie wchodzić - Przy Yukim był dużo milszy i łagodniejszy, niesamowite, jakie ma dla niego znacznie wyglądanie dobrze w obcych oczach. szkoda, że dla nas nie potrafi taki być.
Cicho wzdychając, usiadłem na fotelu, słuchając dziadka, który tak grzecznie rozmawiał z Yukim. Ten mężczyzn to dopiero świetnie udaje.
- Yuki, idź proszę do siebie, chcemy porozmawiać z dziadkiem - Tym razem odezwał się Sorey, łagodnie wypraszając dziecko, które niechętnie, bo niechętnie wykonało jego prośbę, wracając do swojego pokoju.
Dziadek od razu zmienił swoje nastawienie, gdy chłopiec zniknął na schodach, wracając do rozmowy mającej na celu uświadomić nas w zagrożeniu, jakie stworzyliśmy.
Mój mąż mimo słów dziadka nie poddawał się, wciąż starając się przekonać go do zmiany zdania, argumentując wszystkie wypowiedzi moim zdaniem bardzo mądrze i sensownie. A mimo to dziadek i tak miał swoje zdanie na ten temat.
- Oddajcie ją, zajmę się nią jak własną córką, pod moją opieką wyrośnie na porządnego anioła - Wyznał, mimo wszystko chcąc naszą córeczkę dla siebie.
- Nie jest tylko aniołem, to w połowie człowiek i musi mieć kontakt z ludźmi - Odparłem, trzymając nerwy na wodzy, w końcu nie chciałem zrobić krzywdy dziadkowi.
- Nie dacie sobie rady z taką siłą, jesteście za słabi, spójrzcie na siebie zwykły człowiek i anioł stający się bardziej człowiekiem niż aniołem, do tego dwóch mężczyzn, jaki chcecie jej dać przykład? Takie dziecko powinno mieć normalną rodzinę - Wyznał.
- Przecież ma - Tym razem odezwał się Sorey. - Niczego jej ani im nie zabraknie, obiecuję - Dodał, pewny swego jak niczego innego na tym świecie.
Staruszek zmierzył go wzrokiem, cicho wzdychając.
- Nie masz pojęcia, co mówisz, to dziecko będzie potężniejsze od aniołów nie można tego zignorować...
- Dlatego najlepiej zamknąć ją tak jak robiłeś ze mną i odseparować od innych - Ciche warknięcie wydostało się z moich ust, gdy przypominałem sobie wszystkie tę chwilę, gdy musiałem siedzieć całkiem sam odseparowany od innych.
- Byłeś zagrożeniem, musiałem odseparować cię od innych - Stwierdził, jak gdyby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Czym jedynie bardziej mnie zirytował.
- Nie mam zamiaru z tobą już rozmawiać, a dziecka ci nie oddamy, lepiej się stąd wynoś, nim pożałujesz tego, że w ogóle tu przybyłeś - Tym razem to bardziej demon mówił do dziadka niż ja, chciał go wystraszyć lub zniechęcić do kolejnej próby odebrania nam dziecka. Niech wraca już do domu, nie chcę go tu i oboje doskonale to czujemy...

<Pasterzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz