Przyznam, bałem się o Mikleo, jego reakcja trochę mnie zaniepokoiła. Rozumiem, że mógł być zły na dziadka, ja także byłem, ale... sam nie wiem, ten błysk w jego oczach. Teoretycznie powinienem uszanować jego prywatność i poczekać na niego przed łazienką, ale coś podpowiadało mi, że powinienem tam wejść. Nie czekając dłużej, nacisnąłem klamkę i ostrożnie wszedłem do pomieszczenia; Mikleo stał pochylony nad umywalką, a długie włosy zakrywały jego twarz. Podszedłem do niego niepewnie i położyłem dłoń na jego ramieniu, a Mikleo wtedy wyprostował się i odwrócił się w moją stronę.
- Mówiłem ci, że potrzebuję chwilki – powiedział, uśmiechając się smutno.
- Martwiłem się o ciebie – przyznałem, całując go w policzek. – Nie zabierze jej nam.
- Obyś miał rację – wymamrotał, przytulając się do mnie. – Gdzie jest Misaki?
- Jak zaglądałem do niej, to jeszcze spała – przyznałem, gładząc go po włosach.
- Pójdę po nią. Chcę się upewnić, że wszystko jest z nią w porządku – powiedział, odsuwając się ode mnie.
- A ja pogadam z dziadkiem. Może moje argumenty będą bardziej do niego przemawiać - odpowiedziałem, przyglądając mu się uważnie. Dopiero w tym momencie zdałem sobie sprawę, że zmienił płeć. Rany, jak ja dawno go nie widziałem... stęskniłem się za nim. Bardzo. Znaczy, jako kobieta też wygląda pięknie, ale jednak to w chłopaku się zakochałem. Ale jeszcze trochę i mój Miki już na zawsze będzie chłopakiem. Chyba, że będzie chciał jeszcze jedno dziecko, ja bym nie pogardził.
Zszedłem powoli na dół, układając w głowie argumenty, które mógłbym powiedzieć. Jeżeli dziadek tak bardzo uważa, że Misaki może w przyszłości siać zniszczenie, niech pomoże nam ją wychować. Nie możemy przecież zamykać dziecka, bo tak, czy dziadek nie nauczył się niczego? Pamiętał, jak skończyło się zamykanie Mikleo? A co z serafinami wody? Nie pozwolę, by moja córka spędziła całe swoje życie w zamknięciu, jak i nie pozwolę, by zeszła na złą drogę. Ja popełniłem ten błąd i zrobię wszystko, by to samo nie spotkało i jej.
Jednak dziadka na dole nie było. Przyznam, moją pierwszą myślą było to, że wziął Misaki i zniknął. Ale czy dziadek posunąłby się do czegoś takiego...? W sumie, przecież rozdzielił mnie i Mikleo, zamknął Bogu ducha winne Serafiny wody, więc dziecko też porwać by mógł. Lekko zaniepokojony i wściekły na siebie samego za to, że zostawiłem małą bez opieki, pobiegłem do pokoju małej. Dziadek faktycznie tam był, podobnie jak Miki, który trzymał na rękach Misaki, która po chwili zaczęła płakać. Wzrok mojego męża znowu mnie zaniepokoił. Rozumiem, że był zły na dziadka i nie chciał oddawać Misaki, podobnie jak ja, ale taka wściekłość nie była zdrowa. Nie dla anioła.
- Chciał nam ją ukraść – powiedział Mikleo, starając się uspokoić coraz to bardziej płaczącą dziewczynkę.
- Chciałem ją tylko zobaczyć – obronił się dziadek, nie spuszczając wzroku z mojego męża.
- Akurat! Chciałeś ją zabrać i zniknąć – dalej uparcie twierdził Mikleo.
Krzyki i płacz niemowlęcia obudziły Yuki’ego oraz jego psa, którzy zaspani weszli do pokoju. Ponieważ, że powoli zaczęło się robić głośno i tłoczno, wyprosiłem dziadka z sypialni i poprosiłem, by poczekał na dole, a Yuki’emu kazałem zaopiekować się dziadkiem. Zaraz zamierzałem się nimi zająć, ale najpierw musiałem uspokoić Mikleo, jak i małą.
- Nie odbierze jej nam. Nie pozwolimy na to – słysząc cichy głos Miki’ego zmarszczyłem brwi. Ten ton również mi się nie spodobał. Czy to tylko moje wrażenie, czy z Miki dzisiaj jest coś naprawdę nie tak?
- Miki? W porządku? – kiedy Mikleo spojrzał na mnie, zamarłem. Jedno z jego oczu powoli zmieniało kolor, co raczej nie jest dobrym znakiem. – Oddaj mi małą, proszę. Przecież możesz mi zaufać – dodałem, zauważając jego wahanie. Szczerze, odrobinkę obawiałem się jego reakcji, nie mam pojęcia, co mógłby zrobić. Na szczęście po kilku sekundach trzymałem maleństwo na rękach.
Misaki będąc u mnie uspokoiła się znacznie szybciej. Otarłem łezki z jej policzków i spojrzałem na męża, który usiadł na podłodze opierają się o ścianę i chowając twarz w dłoniach. Co w niego dzisiaj w niego wstąpiło...? Kiedy dziewczynka przestała płakać, położyłem ją z powrotem w łóżeczku i kucnąłem przed moim aniołkiem.
- Skarbie, co się z tobą dzieje? – spytałem po raz kolejny, kładąc dłonie na jego kolanach. Wybuch wściekłości, dziwne zachowanie i jeszcze to oko. A to dopiero początek dnia... aż się boję, co będzie dalej.
<Mikleo? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz