Nieobecnym spojrzeniem uraczyłem męża, kiwając delikatnie głową, nie mając zamiaru popełniać samobójstwa, to grzech a bardziej już i tak grzeszny nie chce być. Zabiłem dziadka, człowieka, który kiedyś mnie wychował, przygarnął, gdy nie miałem nikogo, a ja go ta po prostu zabiłem.. Nienawidzę siebie i życia za to, co zrobiłem, to ja powinienem zginąć nie on..
- Na pewno? - Gdy ponowił pytanie, znów kiwnąłem głową, nie wypowiadając ani jednego słowa język ugrzęzł mi w gardle a myśli krążyły wokół sytuacji związanej z dziadkiem. - Dobrze, w takim razie zostawiam cię samego - Ucałował delikatnie moje czoło, wychodząc z łazienki, dając mi chwilę sam na sam, bym mógł zastanowić się nad tym, co się właściwie stało. Załamany wchodząc do wody, która zmieniła kolor, zacząłem cicho łkać, nie mogąc się pozbierać.
Zanurzając głowę pod wodą, na kilka długich chwil straciłem kontakt z otoczeniem, przysłuchując się dźwiękom wody otaczającej moje ciało.
~ Nie chciałem go zabijać, sprowokował mnie - Słysząc głos demona rozchodzący się po mojej głowie zacisnąłem jeszcze mocniej oczy, starając się ignorować potwora znajdujące się w mojej głowie, gdybym go nie miał dziadek nadal by żył, to wszystko moja wina i nic mnie nie usprawiedliwia. Ani mnie, ani tego, co zrobiłem.
Ignorując demona, trwałem pod wodą jeszcze kilka chwil, nim czyjaś dłoń nie dotknęła mnie, wywołując u mnie strach, przez który od razu wynurzyłem się z wody.
- Spokojnie Miki to tylko ja - Mój mąż, widząc moje przerażenie w oczach, położył dłoń na mojej głowie, mocno mnie do siebie przytulając. - Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Misaki już się obudziła i chyba trzeba ją nakarmić - Pokiwałem głową na te słowa, powoli w milczeniu wychodząc z wody, by założyć na swoje ciało ubranie, kierując się do naszej małej córeczki, która czekała na nas wyciągając rączki w moją stronę. Z wymuszonym uśmiechem wziąłem małą na ręce, przybierając kobiecą postać, by nakarmić dziecko, myślami przez cały czas będąc gdzie indziej, nie mogąc skupić się na dziecku, które po nakarmieniu od razu oddałem tacie, samemu kładąc się do łóżka, by przemyśleć kilka męczących mnie spraw.
Mój mąż po ustaniu naszej córeczki położył się za mną, przytulając od tyłu, starając się chyba dodać mi otuchy. Głaszcząc delikatnie po związanych włosach.
- Miki wszystko będzie dobrze - Wyszeptał, nie wiedząc już co zrobić lub powiedzieć bym zaczął z nim rozmawiać, gdy ja nie chciałem nawet otwierać ust, milcząc i myśląc nad tym, co uczyniłem i jak okrutny byłem dla staruszka.
***
To już kilka dni, w których to siedzę w kocu nakryty kołdrą zagłębiony w najczarniejszych myślach, nic nie mówiąc, nie mając ochoty na jedzenie czy picie, robiąc to tylko z musu, by mieć pokarm, nie mogłem w końcu zaniedbać dziecka. Bądź co bądź mała była dla mnie najważniejsza i chociaż przy niej starałem się udawać, że wszystko jest dobrze, gdy tak naprawdę czułem się okropnie, czułem się jak morderca.. Nie, ja byłem mordercą, zabiłem z zimną krwią i to samo w przyszłości będzie czekało na mnie, karma wraca i jeszcze pożałuje tego, co zrobiłem.. Boże wybacz mi, bo zgrzeszyłem, plamiąc się krwią najbliższej mi osoby. .Przez cały ten czas, gdy zamknięty byłem w sobie, mój mąż przy mnie był i chociaż nie okazywałem tego, bardzo cieszyłem się z jego obecności, teraz bardzo go potrzebowałem, by pomógł mi w tym, co się stało, samą obecnością wspierając mnie w tych ciężkich chwilach.. Które przy nim są chociaż trochę łatwiejsze..
<Mężu? C:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz