Nie byłem do końca przekonany do tego, by ciągle zmieniał płeć. Znaczy, rozumiem, że teraz się dobrze czuje, ale co będzie po kilkunastu takich przemianach w ciągu jednego dnia...? Nie chcę, by przypadkowo przesadził. Już wystarczająco już jest zdenerwowany przez obecność dziadka. Swoją drogą, co on robił tyle czasu w jednym miejscu? Ja wiem, że może tu zostać, dopóki nie odpocznie, ale bez przesady. Im dłużej tu jest, tym bardziej denerwuje się Mikleo, a on potrzebuje spokoju, zwłaszcza po porodzie.
Przeciągnąłem się leniwie, zbierając się w sobie, by wstać. Tak nie za bardzo mi się chciało robić cokolwiek, a w przyszłości przecież będę musiał wrócić do pracy. Cóż, chciałem rodzinę, więc teraz powinienem o nią zadbać. I zrobię wszystko, by byli bezpieczni, nikt nie stanie nam na przeszkodzie, nawet dziadek.
Może i dostałem zaproszenie do wspólnej kąpieli, ale postanowiłem poczekać na męża tutaj i przypilnować naszej córeczki. Ja ufałem dziadkowi na tyle, że wierzyłem, że nie ukradnie nam Misaki, ale Mikleo już tej wiary i zaufania nie posiadał. Zostanę z małą i poczekam, aż Miki wróci, nie musi się z niczym spieszyć. Zasługuje na to, by być jak najbardziej wypoczętym, pewnie wtedy lepiej będzie panował nad demonem. Skąd on się w ogóle wziął? Przecież nie mógł się pojawić znikąd. Musiał być już wcześniej, nawet zanim Mikleo stracił przytomność, kiedy demon po raz pierwszy się objawił. Pominąłem coś? Może Aleksander go jakoś zainfekował...? Chociaż nie, to nie miałoby sensu, on wolałby, aby krew była czysta. Więc co to mogło spowodować...?
Usłyszałem ciche gaworzenie ze strony kołyski. Misaki znowu się obudziła i wymagała uwagi. Na szczęście tylko uwagi, a nie karmienia, bo nie chciałem przeszkadzać Mikleo. Od razu wziąłem ją na ręce, chwilę się z nią pobawiłem, a później usiadłem na łóżku i zacząłem jej czytać, jak co wieczór. Wydawało mi się, że Misaki bardzo to lubi, ponieważ budziła i dawała o sobie znać w tym co dzień o tym samym czasie, a kiedy w końcu zasiadałem i zacząłem czytać, natychmiast zamilkła. Albo wydawało mi się, że to lubiła, w końcu była jeszcze dzieckiem i pewnie nawet nie rozumiała tego, co czytałem. Też dlatego wybierałem takie pozycje, które interesują mnie, a nie typowo dziecięce książki. Na to jeszcze przyjdzie czas.
- Myślałem, że do mnie dołączysz – usłyszałem lekko niezadowolony głos Mikleo. Pewnie liczył na to, że trochę skorzystamy z chwili prywatności, zwłaszcza teraz, kiedy już jest chłopakiem. Cóż, kiedy dziadek stąd pójdzie, będziemy czuć się bardziej swobodnie i pewnie. W końcu będziemy mieć pewność, że nikt nam nie ukradnie dzieci.
- Ktoś musiał przypilnować małej, byś mógł się trochę zrelaksować – odpowiedziałem, odkładając książkę na bok. Mała od razu wyraziła swój sprzeciw, wyciągając jedną rączkę w stronę książki, a drugą kładąc mi na policzku, cicho przy tym gaworząc.
- Chyba lubi twoje czytanie – odezwał się rozbawiony Miki, biorąc ode mnie małą.
- Oczywiście, w końcu mam do tego wspaniały głos – powiedziałem dumnie, całując moje słoneczko w czółko. Szczerze mówiąc, lubiłem to czytanie. Tylko czasem mała potrafi wytrzymać bardzo długo, przez co zasychało mi w gardle, zwłaszcza, że nie przygotowałem sobie niczego do picia. Na szczęście mam Mikleo, który albo przynosi mi herbaty, albo zamienia się ze mną. W tym drugim przypadku małą usypia zdecydowanie szybciej, co chyba nie najlepiej o mnie świadczy. – Teraz mama ci poczyta, ja muszę się umyć – odpowiedziałem, uśmiechając się szeroko do naburmuszonego dzieciątka. I że ono zniszczy może zniszczyć ludzkość...? No nie wydaje mi się.
- Skoro tak, to czemu szybciej ja ją usypiam?
- Bo masz monotonny głos i szybko ją nudzisz – wyszczerzyłem się głupkowato, unikając jego ciosu, który chciał mi zadać wolną ręką. – Kocham cię – powiedziałem, całując mojego męża w czubek nosa.
W łazience nie spędziłem za dużo czasu. Umyłem się, ogoliłem twarz, by podczas pocałunków nie drażnić delikatnej skóry mojego ukochanego i rozpuściłem włosy, które chyba wymagały przycięcia. Z włosami Mikleo potrafiłem poradzić sobie doskonale, natomiast te moje jakieś dziwne były. Mikleo chciał, bym zostawił je dłuższe z tylu, więc je zostawiłem. Chyba to nie był najlepszy pomysł.
Kiedy wróciłem do pokoju, Misaki już leżała w łóżeczku, a Mikleo czekał na mnie w łóżku, czytając książkę, którą wcześniej czytaliśmy małej. Bardzo z tego zadowolony ułożyłem się na materacu obok niego i przytuliłem się do niego, może odrobinkę mu przeszkadzając. Dzisiaj cały dzień poświęciliśmy dzieciom, no i odrobinkę dziadkowi, więc najwyższa pora na poświęcenie czasu sobie nawzajem. Nic intymnego, w końcu śpi z nami dziecko, a za ścianą już i tak wkurzony do granic możliwości dziadek, ale w przytulaniu chyba nie ma nic złego.
- Jak się czujesz? – spytałem, wtulając się w jego ciało, odrobinkę zmęczony. Wstałem dzisiaj zdecydowanie za wcześnie przez przybycie dziadka, ale jeszcze troszkę wytrzymam. Najpierw muszę upewnić się, jak czuje się mój mąż.
- Bardzo dobrze, nie musisz się o mnie martwić – odpowiedział, głaszcząc mnie po głowie.
- Rano to wyglądało inaczej. Chyba powinniśmy się nim zająć i komuś o nim powiedzieć, nim znowu stracisz panowanie – powiedziałem ostrożnie, uważnie się mu przyglądając. Nie możemy czekać, aż demon znowu wyrwie się spod kontroli i zacznie terroryzować otoczenie.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz