Przyznam szczerze, odrobinkę panikowałem. I to odrobinkę bardzo. Czy to nie było odrobinkę za wcześnie? Chyba nie teraz powinienem o tym myśleć, a skupić się na tym, by jak najszybciej dotrzeć do zamku. Alisha zdobyła się na piękny gest, kiedy podarowała nam dom na obrzeżach miasta, z dala od wszelkiego zgiełku, ale w tym momencie nie to była raczej wada niż zaleta. Obym zdążył na czas i Miki’emu oraz małej nic się nie stało.
Wróciłem z Panią Jeziora najszybciej, jak tylko mogłem, co był nie lada wyczynem. Następnie podlegałem poleceniom Lailah, która wiedziała, co się dzieje i co należy robić. Najpierw trzeba było przenieść Mikleo na zdecydowanie większą i wygodniejszą powierzchnię, którą wcześniej trzeba było zabezpieczyć ręcznikami. Potem musiałem znaleźć jeszcze jakiś ręcznik oraz przynieść troszkę ciepłej wody. Nie wiedziałem, po co i nie wnikałem, po co, robiłem wszystko machinalnie. Słyszałem rozkaz i go wykonywałem, trochę jak żołnierz.
Co prawda, kiedy już zrobiłem to wszystko, o co poprosiła mnie Lailah, mogłem być wolny, ale zdecydowałem się zostać, jako wsparcie mojego ukochanego. Dawałem mu ściskać swoją dłoń – którą swoją drogą ściskał bardzo mocno, nie spodziewałem się, że tak drobny aniołek miał taką krzepę – pomagałem mu kontrolować jego oddech, uspokajałem go jednocześnie samemu robiąc wszystko, by nie patrzeć w dół. Mam nadzieję, że Lailah sama przetnie pępowinę, bo ja już na tym etapie wiedziałem, że nie dam sobie rady.
Poród był długi, i to bardzo. Zaczęło się późnym popołudniem, a płacz dziecka rozległ się dopiero wczesnym rankiem następnego dnia. Kilkanaście dobrych godzin bólu, naprawdę nie zazdrościłem kobietom, poród nie jest niczym przyjemnym. Nie mówiąc o tym, że także podczas noszenia ciąży muszą się męczyć... mój Miki jest naprawdę silny. I nasza córeczka również taka będzie.
- Czyż nie jest piękna? – spytał rozczulony Mikleo, kiedy Lailah podała mu maleństwo. Noworodki nie są nawet ładne, a co dopiero piękne; są jeszcze czerwone i pomarszczone. Dopiero z czasem pięknieją i jestem przekonany, że Misaki wyrośnie na najpiękniejszą dziewczynkę, ale jak na razie jak tak jak każdy inny noworodek, czyli brzydka.
- Jeżeli tylko tak twierdzisz – wyszeptałem i ucałowałem go w policzek. Ja się na chwilę wstrzymam z oceną.
- Już wiecie, jak ją nazwiecie? – spytała Lailah z uśmiechem na ustach, wycierając ubrudzone ręce o ręczniczek.
- Będzie się nazwała Misaki – odpowiedziałem, pozwalając się Mikleo nacieszy naszą kruszynką. Widziałem, jak oczy mu się powolutku zamykały. Jeszcze troszkę i będzie mógł odpocząć.
- Piękne imię. Wpuścić tu Yuki’ego? – na wspomnienie chłopca lekko się zdezorientowałem. Był ranek, i to bardzo wczesny, więc na pewno jeszcze spał... chociaż, Miki trochę krzyczał, więc spanie w takich warunkach mogło być trudne. Na jej pytanie po prostu kiwnąłem głową, nie widząc w tym niczego złego, niech się przywita ze swoją małą siostrzyczką.
Przez kilka chwil mieliśmy względny spokój i na moment mogliśmy nacieszyć się pełną rodziną. Yuki stwierdził w pewnym momencie, że jego siostrzyczka jest brzydka i wolałby braciszka, co wywołało u nas dorosłych krótki śmiech. Z pierwszą wypowiedzią mogę się zgodzić, ale z drugą już nie. Chciałem mieć dziewczynkę i teraz w końcu to się spełniło. Miałem najwspanialszego męża na świecie i najcudowniejsze dzieci, więcej do szczęścia nie potrzebowałem.
- Odpocznij, zasłużyłeś – powiedziałem cicho do męża, biorąc na ręce nasze maleństwo.
- Gdzie ją zabierasz? – spytał słabo, nie za bardzo chcąc ją oddawać.
- Lailah pomoże mi ją wykąpać, a potem położymy ją spać. Spokojnie, przecież ci jej nie ukradniemy – odezwałem się rozbawiony, całując go w czoło.
- Sorey... wszystkiego najlepszego. Masz dzisiaj urodziny – dodał, zauważając moje zdezorientowanie. Naprawdę miałem dzisiaj urodziny? Trochę mi się zapomniało, co ostatnio notorycznie mi się zdarzało. Swoje urodziny zazwyczaj spychałem na drugi, a nawet trzeci plan.
- To w tym momencie nie jest takie ważne. Kocham cię – odparłem, całując go w policzek. Oczywiście nie musiałem mu tego mówić, bo doskonale o tym wiedział, a mimo wszystko lubiłem mu to powtarzać. I on chyba też lubi to słyszeć.
Mała nie sprawiała mi i Lailah żadnych problemów zarówno przy kąpieli, jak i podczas układania jej do snu. Nie licząc przyjścia na świat, Misaki nie zapłakała ani razu. Oby później była równie spokojna, jak w tym momencie. To znacznie ułatwiłoby nam wszystkim życie.
Misaki leżała w kołysce, Miki i Yuki już spali, a Lailah również życzyła mi wszystkiego najlepszego i opuściła dom, zatem i mnie pozostało nic innego, jak położyć się spać. Nie chcąc przeszkadzać mojemu mężowi, który był wykończony, położyłem się spać w osobnym pokoju. I tak zaraz musiałem wstać, by iść na targ i zrobić zakupy, ale na dwie godzinki zdążę oczy zamknąć.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz