środa, 30 marca 2022

Od Mikleo CD Soreya

Nie chciałem zostać sam z dziadkiem, bałem się, bałem jak cholera, w końcu nie wiadomo, było jak dziadek zareaguje i czy przypadkiem nie zechce mnie.. Sam nie wiem, co może zechcieć mi zrobić, jednakże nie chce tego ani niczego, na co mógłby wpaść..
- Dlaczego zostaliśmy sami? - Gdy staruszek się odezwał, moje serce zabiło dwa razy szybciej, może jednak nie powinienem zostawać z nim sam? Nie, właśnie to dobrze, nie chciałbym, aby dzieci przypadkiem coś zobaczyły lub usłyszały, muszę być sam, by w razie co nikomu nic się nie stało.
- Chciałem z tobą porozmawiać, mam w sobie demona, nad którym nie panuję - Przyznałem się, mówiąc to na jednym wdechu.
- Wiem o tym chłopcze, wiem doskonale, dlatego tu jestem. Nie tylko chcę zabrać Misaki, która jest zagrożeniem, ale i ciebie.. - Przerwał, patrząc na moją twarz.
- Nie chce, byś mnie zabierał, chcę abyś mi z nim pomógł - Burknąłem poirytowany, czy wszystko musi się kończyć zamykaniem? Nie jestem małym chłopcem, już się nie dam zamknąć.
- Chodź ze mną chłopcze - Spokojnym głosem zaczął mówić do mnie, kierując się w stronę wyjścia z domu. A tam po co? Nie chce spacerować.. Eh niech mu już będzie.
Troszeczkę niezadowolony wstałem z krzesła, idąc za dziadkiem na dwór, w stronę lasu oddalając się i oddalając od niego coraz to bardziej. Kurcze coś jest ewidentnie nie tak..
- Nie mogę ci pomóc, demon w tobie będzie z tobą aż do ostatnich dni twojego życia - Powiedział poważnie, wracając głowę w moją stronę. - A z powodu tego, że nie chcesz wrócić do azylu, gdzie byłbyś bezpieczny. Właśnie dla tego musisz dziś umrzeć, by potwór w tobie nikogo nie skrzywdził - Dodając do swojej wypowiedzi te słowa, użył we mnie z całej siły, nie dając mi szans na żadną reakcję. Nim zdążyłem mrugnąć okiem, już leżałem na ziemi, ledwo oddychając, mój biedny mostek chyba pod wpływem uderzenia coś m uszkodził.
Potrzebując kilku chwil, by dojść do siebie, z bólem podniosłem się z ziemi, starając się w miarę spokojnie oddychać, by nie naruszać jeszcze bardziej mostka.
- Nie ma innego wyjścia? - Wydukałem, z trudem wypowiadając to zdanie.
- Niestety, wybacz mi chłopcze. Zabaw o to by nie bolało - Po tych słowach zaatakował, po raz kolejny tym razem jednak nie trafiając. Mormo który miał najwidoczniej dość patrzenia przejął kontrolę nad moim ciałem, wyłączając moje zdrowe myślenie. Teraz już było za późno by nad nim zapanować..

Ten starzec naprawdę zaczął mnie denerwować, chciał nas zabić a jeszcze chwila i sam zginie i ja już o to zadbam.
- Odejdź demonie - Zawołał, starając się zadać kolejny cios. Rozbawiony jego zachowaniem odskoczyłem, tak by uniknąć ataku, nikt nie będzie mnie atakował tym bardziej, teraz gdy jestem w nie swoim ciele.
- Uważaj, bo cię posłucham - Rozbawiony zaatakowałem dziadka, uderzając nim jak zabawką o ziemię. - Odejdź stąd i już nigdy nie wracaj, a w zamian daruję ci życie - Byłem łaskawym dla starca, tylko ze względu na to, kim był dla Mikleo, gdyby nie to już dawno bym go zabił.
Mężczyzną nic nie mówiąc, wstał powoli z ziemi, odwracając się do mnie plecami, by odejść, dumny z siebie na kilka chwil straciłem go z oczu, by po chwili poczuć ostrze przebijające moją skórę.
- Cholera - Warknąłem pod nosem, unosząc swoje spojrzenie w stronę dziadka. - Pożałujesz tego - Jak w amoku zaatakowałem go, nie przejmując się nawet krwawiącą raną, w tej chwili liczyła się tylko zemsta, za to, co śmiał mi zrobić.
Nim całkowicie się uspokoiłem, stałem nad martwym ciałem staruszka, patrząc na niego z przerażeniem.
Nie chciałem go zabić, chciałem tylko dać mu nauczkę.
Przerażony poczułem, jak znów anioł przejmuje kontrolę nad sobą, zamykając mnie w swoim wnętrzu.
Po udanej próbie przyjęcia kontroli nad swoim ciałem zauważyłem dziadka leżącego przed moimi nogami. Zaskoczony kucnąłem przy nim, próbując go ratować.
- No dalej uda się - Próbowałem, brudząc się w krwi swojej i dziadka. Ten jednak nie wracał do żywych, zabiłem go...
Przerażony przetarłem twarz z łez, brudząc krwią twarz. W tej samej chwili słysząc głos męża e głowie, zagryzłem mocno wargi, biorąc kilka wdechów.
~ Zabiłem go - Wydukałem w myślach, trzymając w dłoniach ciało dziadka, nie mają pojęcia co zrobić. Jestem zwykłym mordercą, jak mogłem go zabić...

<Pastrzyku? C:>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz