Nie za bardzo rozumiałem, dlaczego Mikleo uważał, że ja czuję się gorzej. Przecież to nie ja przez ostatnie kilka dni albo wymiotowałem, albo spałem. Czułem się cudownie, albo raczej prawie cudownie. Po prostu byłem trochę niewyspany. W nocy pracowałem, za dnia zajmowałem się zmarnowanym mężem oraz pragnącym uwagi dzieckiem, i do tego wszystkiego dochodziły obowiązki domowe; w końcu to był bardzo duży dom i wypadało o niego zadbać. Nie miałem też za złe Mikleo, że nic nie robił. To przecież nie była jego wina, no i też przecież musiał dużo wypoczywać, w końcu nosił w sobie nasze dziecko. Od samego początku byłem świadom tego, że większość obowiązków spadnie na mnie i byłem gotów przyjąć te obowiązki na swoje barki.
- Nie trzeba. Zamiast tego możesz jeszcze chwilę ze mną poleżeć – wymamrotałem, leniwie się przeciągając, by już po chwili ostrożnie się do niego przytulić. Ulżyło mi, kiedy w końcu mu się polepszyło. Naprawdę zacząłem się o niego martwić i już byłem gotów postąpić wbrew jego woli i poprosić o pomoc Lailah. Chociaż jeden problem z głowy...
Poczułem na włosach dłoń chłopaka, która już po chwili zaczęła mnie delikatnie gładzić. Na ten gest zamruczałem cicho z aprobatą. Przyznam, że odrobinkę się stęskniłem za jego dotykiem, zwłaszcza za tym subtelnym i delikatnym. I za takimi chwilami spokoju i ciszy tuż przed kolejnym pełnym pracy dniem. Otworzyłem na moment oczy, by zerknąć przez okno. Przespałem dzisiaj jakieś trzy godziny... to nie jest taki zły wynik. Może nie przespałem całego dnia jak Mikleo – byłem nawet odrobinkę zmartwiony tym, jak długo spał – ale nie jest ze mną aż tak źle. Jeżeli Miki będzie grzeczny i wymioty nie powrócą, to może jeszcze prześpię się na godzinkę, lub dwie.
- Wykończysz się – usłyszałem cichy i bardzo zmartwiony głos mojego męża. Zaskoczony jego nagłą odpowiedzią podniosłem głowę, by na niego spojrzeć.
- Skąd u ciebie taka myśl? – spytałem zaskoczony, patrząc na niego niezrozumiale.
- Widzę, jak wyglądasz. I jak się zachowujesz. Za bardzo się mną przejmujesz i zapominasz w tym wszystkim o sobie. Odpoczywasz zdecydowanie za mało, a ludzkie ciało nie jest tak wytrzymałe... Nie poradzę sobie bez ciebie – tłumaczył, nie przestając gładzić moich włosów.
- Przecież wszystko ze mną w porządku – zauważyłem, nie za bardzo rozumiejąc, dlaczego nagle zaczął myśleć w ten sposób. Znaczy, może nie nagle, pewnie myślał w ten sposób wcześniej, tylko dopiero teraz się ze mną tym podzielił, za co byłem mu naprawdę wdzięczny. Po prostu nie rozumiałem, dlaczego tak myślał.
Mikleo nie odpowiedział, tylko westchnął cicho, wyraźnie niepocieszony, co nie było moim zamiarem. Chciałem go uspokoić, by się już o mnie nie martwił, bo jest to kompletnie niepotrzebne. To nie ja noszę w sobie nasze dziecko, by nagle zacząć się mną przejmować.
Mój mąż ciągle nie odpowiadał, a ja z czasem zacząłem odczuwać coraz to większe zmęczenie. Nie miałem za bardzo pojęcia, skąd u mnie taka reakcja. Byłem zmęczony, owszem, ale chęć zaśnięcia chwyciła mnie nagle. Miałem wrażenie, że każde zamknięcie powiek grozi zapadnięciem w sen. A dłoń Mikleo nadal spoczywała na mojej głowie. Czy on specjalnie chce mnie uśpić...?
- Prześpij się jeszcze na moment – usłyszałem, nim zapałem w sen.
Kiedy następnym razem otworzyłem oczy, minęło kilka godzin. Do wyjścia do pracy zostały mi jakieś dwie godziny. Znowu spałem zdecydowanie za długo, a Mikleo na to wszystko pozwolił. Jeszcze lekko zaspany podniosłem się z łóżka i skierowałem się na dół, po drodze poprawiając swoje włosy. Miałem nadzieję, że z Mikleo wszystko w porządku i nic złego się mu nie stało podczas mojej nieobecności. Nadal nie mamy pewności, czy jego żołądek się już uspokoił. Poza tym, i on może być zmęczony, zjadł jedynie owsiankę, którą przygotowałem mu wczoraj, i przespał dwadzieścia cztery godziny, nie jestem pewien, czy to normalne zachowanie.
- Dzień dobry – usłyszałem wesoły głos Mikleo, kiedy tylko wszedłem do kuchni.
- Dlaczego zmusiłeś mnie do spania? – spytałem od razu, nie będąc z tego faktu niezadowolony. Co innego, jeżeli pozwala mi na dłuższe spanie, ponieważ ja sam się wcześniej położyłem, a co innego, jeżeli używa na mnie swoich mocy.
- Nie zmusiłem. Pomogłem ci po prostu oczyścić myśli, a gdybyś nie był zmęczony, to byś nie zasnął – obronił się używając podobnego tonu, kiedy pytałem go, dlaczego nie obudził mnie po godzinie.
- Mimo to proszę cię, byś więcej tak nie robił. Nie powinienem tak długo spać, jest dużo rzeczy do zrobienia – odparłem, mijając go, by wlać do szklanki wody.
- Chciałem ci tylko trochę pomóc. Widać po tobie, że potrzebowałeś odpoczynku, a ja się świetnie czułem, więc mogłem cię trochę odciążyć – wyjaśnił, podchodząc do mnie zmartwiony. Tylko nie za bardzo wiedziałem, dlaczego. Może jestem na niego troszkę zły za to, co zrobił, ale nie będę się przecież na niego gniewał.
- Naprawdę czujesz się dobrze? – dopytałem, patrząc na niego uważnie. Ta informacja była dla mnie najważniejsza, ale i tak, niezależnie od jego odpowiedzi, każę mu usiąść i odpocząć. Nie wiem, ile dzisiaj zrobił, ale jestem pewien, że zrobił zdecydowanie za dużo i teraz pora na mnie. W dwie godzin nie za wiele zdziałam, ale na pewno coś zdążę zrobić.
<Aniołku? c:>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz